- Rodzina Darkweather to najstarszy ród czarownic w tej części stanu.
Zaskrzeczał głos, który spowodował u dziewczyny ciarki.
– Nie jesteśmy byle tandetnymi wróżkami czytające z kart, które nazywają tarotem i bazujących swoją wiedzę na astrologii.
Schody zaskrzypiały i po chwili w towarzystwie dużej ognistej kuli pojawiła się przed nimi Narcyza. Inez zacisnęła szczękę mocniej, widząc jej oblicze.
- Jesteśmy kimś więcej, Szeryfie. – Mówiła dalej, przyglądając się obecnym. – Znacznie więcej.
Starsza czarownica podeszła powolnym krokiem ku Inez. Dziewczyna widziała, jak ta napawa się uczuciem zwycięstwa.
- A nasza mała Inez jest naprawdę kimś wyjątkowym. – Powiedziała Narcyza, zbliżając się, coraz bardziej do korzeni drzewa. – Jest Protektorem.
- Elizabeth Darkewather również nim była z tego, co pamiętam. – Odezwał się Argent.
Zebrani spojrzeli na niego zaskoczeni, chociaż nie wszyscy, ponieważ Narcyza obrzuciła mężczyznę jedynie pogardliwym grymasem.
- Cieszę się, że pamięć cię nie zawodzi, młody łowco. – Odparła kobieta, wracając głową do Inez. – Jednakże to Nemeton wybrał właśnie ją na Strażniczkę.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, słysząc te słowa. Jaki Nemeton? Jaka Strażniczka? Szybkim spojrzeniem objęła twarze pozostałych. Szeryf i Mellisa mieli zdezorientowane miny, jednakże tylko na twarzy Argenta malowało się zaskoczenie.
– Chociaż nie wiem do końca czemu akurat ciebie. Nie masz za grosz talentu i umiejętności, które świadczyłyby o twojej wyjątkowości. – Narcyza zrobiła pauzę. – A jednak tu jesteś. Nemeton cię tu sprowadził.
- O czym ty mówisz? – Zapytała Inez. – Kim jest Strażnik i czemu to ja mam niby nim być?
- Już ci tłumacze kochana. – Odparła beztrosko Narcyza, spoglądając na górę przez niewielkie otwory w suficie. – Mamy jeszcze czas. – Cofnęła się od dziewczyny i oparła o liche schody, które zaskrzypiały pod jej ciężarem. – Nemeton to święte drzewo, u którego właśnie spoczywasz. Jeśli zdołałaś zauważyć, że powietrze jest tu bardziej gęste. To wszystko przez to miejsce. Jest to coś w rodzaju świętego gaju i jest bardzo ważny dla istot nadprzyrodzonych.
- To dlatego chciałaś, abym go znalazła? Bo jest to miejsce święte?
- Tylko ty z nas dwóch mogłaś je odnaleźć.
- Czemu ja?
- Jak już wiesz moja siostra podobnie, jak ty miała vacantio jako protektor, co zgadzałaby się z jej usposobieniem. Zawsze musiała robić to, co słuszne. Chronić społeczność nadprzyrodzonych istot z Talią i jej rodziną na czele nie zważając na bezpieczeństwo własnych bliskich. Jak ja tego nienawidziłam. Zawsze poprawna, taka oddana. – Mówiła jadowicie. - Nawet gdy Nemeton został zbudzony przez krew pierwszej ofiary, postanowiła nie wykorzystywać jego mocy, aby stać się jedną z najpotężniejszych czarownic na tym kontynencie. – Prychnęła wymuszonym śmiechem. – Wymyśliła, że wraz ze mną i Anastazją rzucimy zaklęcie zapomnienia. To dlatego nie mogłam potem go odszukać. Zaklęcie to było na tyle silne, że nawet po śmierci mojej siostry i twojej matki nadal nie mogłam się do niego zbliżyć. Nie to, co ty. O nie.
Wszyscy przysłuchiwali się jej w napięciu.
- Nemeton wprost cię wzywał, prawda? Czułaś go cały czas, mimo że nie miałaś pojęcia, co to jest. Twoje koszmary, o których mówiłaś Deatonowi, to mi jedynie potwierdziło, że zostałaś wybrana. Zawsze myślałam, że będzie to moja siostra, dlatego pozwoliłam jej zginąć wraz z jej ukochanymi Helami w tym przeklętym domu.
CZYTASZ
Darkweather cz. III: Alfy, Bety, Omegi (Teen Wolf fanfiction)
FanfictionW Beacon Hills ponownie dzieją się rzeczy nie do wytłumaczenia. Zwierzęta szaleją ze strachu, ludzie znikają, a w mieście pojawiło się nowe stado wilkołaków, które wcale nie jest przyjaźnie nastawione do grupy nastolatków. Opowiadanie zostało opar...