Gdy wczesnym rankiem Inez wyszła z domu, spostrzegła, że na podjeździe stoi niebieski jeep. Posłała gniewne spojrzenie ku kierowcy, który trząsł się cały od drgania nogi. Wiedziała, co to oznacza. Znała już dobrze Stilsa i wiedziała, że nad czymś intensywnie myśli i potrzebuję z kimś o tym porozmawiać.
- Mam już nowy rower. – Oznajmiła, podchodząc do okna od strony pasażera. Wspomnienie o nowym nabytku wiązało się z obietnicą, jaką złożył jej Stiles w poprzednim roku szkolnym. – Nie musisz już mnie odwozić do szkoły.
- Wiesz, że w zeszłym roku doszło do dwustu czterdziestu siedmiu tysięcy potrąceń jeleni? – Rzekł, ignorując jej wypowiedź. Inez posłała mu pytające spojrzenie. – Ale ten wczoraj biegł środkiem drogi. Prosto na samochód Lydii.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech, zacisnęła usta w cienką linię i ponownie posłała chłopakowi gniewne spojrzenie. Wiedziała, co robił. Nakręcał się na coś, co mogło być błahą sprawą lub tragiczną w skutkach katastrofą. Wypuściła ostentacyjnie powietrze, pokręciła głową i wsiadła do jego auta.
- Zanim was spotkałam, prawdopodobnie ten sam jeleń omal mnie nie staranował. – Rzekła, gdy chłopak ruszał z podjazdu. – W samym lesie panuje dziwna atmosfera i to nie od wczoraj. –Dodała, na co Stiles rzucił jej przeciągłe spojrzenie.
- Co robiłaś w lesie?
- Szukałam czegoś z Nanny.
- Czego konkretnie?
- Sama chciałabym wiedzieć. – Westchnęła, a widząc kolejne pytające spojrzenie chłopaka, dodała. – Ciotka mówi, że muszę to wyczuć. Więc ostatnie parę tygodni spędziłam, chadzając po lesie, starając się szukać, nie wiadomo, czego.
- Dziwna jest ta twoja ciotka. – Skomentował Stiles.
Wjechali na parking szkoły i wysiedli. Inez pożegnała się z chłopkiem i ruszyła na pierwsze w tym roku zajęcia. Ku jej niezadowoleniu lekcje te prowadził pan Harris. Co prawda nie miała z nim takich problemów, jak Sitles, którego gnębił z niewytłumaczalnych powodów, ale jego lekcje nadal nie były przyjemne.
Zajęła miejsce jak zwykle w najdalszej części klasy i słuchając jednym uchem, spoglądała przez okno. Gdy nauczyciel opowiadał o kwasach, zasadach i odczynnikach obojętnych, uwagę Inez przykuła grupa wiewiórek, która kręciła się niespokojnie, po czym ukryły się w jednym miejscu poza zasięgiem jej wzroku.
- Panno Darkweather.
Zwrócił się do niej Harris. Obróciła głowę od dziwnie zachowujących się grupy zwierząt i spojrzała na nauczyciela. Siedział za biurkiem i skrobał coś na papierze.
– Skoro pani i tak nie uważa, proszę, aby poszła pani po kredę. Jest w składziku, a klucze do niego ma pani Blake.
Inez wstała z miejsca obserwowana przez paru uczniów. Przeszła przez całą salę i wzięła od nauczyciela przepustkę.
- Zajęcia ma na górze z klasą pani starszych kolegów. – Wyjaśnił, a ostatnie słowa wypowiedział z nutą obrzydzenia. – Proszę się pośpieszyć. – Dodał, machając dłonią.
Kiwnęła mu głową i obróciła się na pięcie. Wyszła z klasy i niezbyt pośpiesznym krokiem weszła po schodach na górę. Pod odpowiednią klasą znalazła się po chwili. Zajrzała z początku przez okienko drzwi na szczupłą, młodą kobietę piszącą coś na tablicy. To musiała być pani Blake. Przez głowę jej przeszło, że jest dosyć młoda jak na nauczycielkę i z tą myślą weszła do środka.
Niemal natychmiast obróciło się w jej stronę parę głów w tym Lidii, Allison i Stilsa. Nauczycielka również spojrzała na nią, marszcząc brwi, ale nie w złowrogim znaczeniu.
CZYTASZ
Darkweather cz. III: Alfy, Bety, Omegi (Teen Wolf fanfiction)
FanficW Beacon Hills ponownie dzieją się rzeczy nie do wytłumaczenia. Zwierzęta szaleją ze strachu, ludzie znikają, a w mieście pojawiło się nowe stado wilkołaków, które wcale nie jest przyjaźnie nastawione do grupy nastolatków. Opowiadanie zostało opar...