Rozdział XXIV. Strażnik Nemetonu

59 8 8
                                    

Gdy Inez otworzyła oczy siedziała na pniu Nemetonu w pozycji do medytacji. Jej dłonie spoczywały na kolanach, a tętno było spokojne jak nigdy dotąd. Gdy podniosła wzrok uśmiechnęła się promiennie widząc twarze swoich przyjaciół. Scott, Stiles i Allison wpatrywali się w nią z niedowierzeniem na twarzach.

Znajdowali się w tym dziwnym miejscu, w którym Inez weszła podczas stanu astralnego. Przyjrzała się uważniej sylwetkom trójki przyjaciół i zauważyła, że byli oni cali mokrzy. Za ich plecami spostrzegła trzy metalowe wanny, łudząco podobne do tej, w której jakiś czas temu znajdował się Isaac, gdy próbowali odzyskać jego wspomnienia.

- Inez... - Zaczął słabo Stiles. – Czy ty.. czy my...?

- Nie. – Powiedziała spokojnie czarownica, uprzedzając jego pytanie. – Ale nie do końca.

- Gdzie my jesteśmy? – Zapytała Allison rozglądając się dookoła i wracajac wzrokiem do pnia drzewa.

- Gdzieś pomiędzy. – Odparła ponownie się uśmiechając, wiedziała, że może im powiedzieć wszystko bo jak wrócą do swoich fizycznych ciał jedyne co będą pamiętać to, to gdzie są ich rodzice.

- Pomiędzy? – Zapytał Scott.

- Pomiędzy życiem, a śmiercią.

- Ale co ty tu robisz?

- Wasze poświecenie w zamian za życie waszych rodziców sprawiła, że cały rytuał Jennefer nie powiódł się po jej myśli. Chociaż ona jest przekonana, że jest inaczej. Korzysta z mocy Nemetonu, ale nie może wykorzystać jego całego potencjału. Ta moc jest przeznaczona dla mnie jako Strażnika.

Trójka przyjaciół spojrzało po sobie zdezorientowani.

- Czemu nie powiedziałaś o tym wcześniej? – Zapytał Scott, marszcząc brwi.

- W sumie to sama się o tym dowiedziałam przed... - Zamilkła czując nagły chłód w ciele i ostry zamach krwi.

- Inez, co się dzieje? – Allison patrzyła na nią z trwogą w oczach. Zrobiła w jej stronę krok, ale zatrzymała się jakby trafiła na niewidzialną barierę.

- Mamy mało czasu. – Zdołała wykrztusić czując jak traci siły z każdym oddechem. – Wiecie już gdzie szukać swoich rodziców.

- A co z tobą? – Zapytał Stiles.

- Pośpieszcie się. - Rzuciła słabo i pozwoliła swemu umysłowi popaść w ciemność.

***

Gdy wzięła kolejny wdech zakłuło ją w płucach. Otworzyła szeroko oczy i pierwsze co zobaczyła to skrzywioną twarz Narcyzy, która wystawiała w jej stronę rękę z długimi paznokciami. Inez czuła jak zabiera jej moc, jak powoli wysysa z niej siłę. Na zewnątrz szalała burza, trzęsąc drewnianymi podporami i sypując coraz to większe ilość ziemi do środka.

Jej oddech zwalniał, a serce biło coraz wolniej. Kątem oka zdołała zobaczyć przerażone twarze Mellisy, Argenta i Szeryfa.

Za chwilę Narcyza ukradnie jej moce, a pozostali zostaną pogrzebani żywcem.

- Przestań walczyć, dziewucho! – Rzuciła zdyszana Narcyza, pot spływał z jej czoła strużkami, jakby używanie takich zaklęć sprawiało jej wiele trudności.

Dziewczyna walczyła o każdy oddech. Nagle zdała sobie sprawę, że czuję wyraźne rytmiczne bicie. Ale nie jej własne tylko czegoś, co złapała dłońmi, które w jakiś sposób oswobodziły się z luźnych lin. Czuła ciepło coraz bardziej narastające. Zamknęła oczy i skupiła się jedynie na rytmie. Uspokoiła oddech i oddała się Nemetonowi jakby właśnie tego chciał. W kolejnej chwili czuła tylko własne bicie serca, które równomiernie i mocno biło pompując jej krew w żyłach i nadając tym siły. Siły której nie mógł jej nikt zabrać.

Darkweather cz. III: Alfy, Bety, Omegi (Teen Wolf fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz