Gdy Inez otworzyła oczy siedziała na pniu Nemetonu w pozycji do medytacji. Jej dłonie spoczywały na kolanach, a tętno było spokojne jak nigdy dotąd. Gdy podniosła wzrok uśmiechnęła się promiennie widząc twarze swoich przyjaciół. Scott, Stiles i Allison wpatrywali się w nią z niedowierzeniem na twarzach.
Znajdowali się w tym dziwnym miejscu, w którym Inez weszła podczas stanu astralnego. Przyjrzała się uważniej sylwetkom trójki przyjaciół i zauważyła, że byli oni cali mokrzy. Za ich plecami spostrzegła trzy metalowe wanny, łudząco podobne do tej, w której jakiś czas temu znajdował się Isaac, gdy próbowali odzyskać jego wspomnienia.
- Inez... - Zaczął słabo Stiles. – Czy ty.. czy my...?
- Nie. – Powiedziała spokojnie czarownica, uprzedzając jego pytanie. – Ale nie do końca.
- Gdzie my jesteśmy? – Zapytała Allison rozglądając się dookoła i wracajac wzrokiem do pnia drzewa.
- Gdzieś pomiędzy. – Odparła ponownie się uśmiechając, wiedziała, że może im powiedzieć wszystko bo jak wrócą do swoich fizycznych ciał jedyne co będą pamiętać to, to gdzie są ich rodzice.
- Pomiędzy? – Zapytał Scott.
- Pomiędzy życiem, a śmiercią.
- Ale co ty tu robisz?
- Wasze poświecenie w zamian za życie waszych rodziców sprawiła, że cały rytuał Jennefer nie powiódł się po jej myśli. Chociaż ona jest przekonana, że jest inaczej. Korzysta z mocy Nemetonu, ale nie może wykorzystać jego całego potencjału. Ta moc jest przeznaczona dla mnie jako Strażnika.
Trójka przyjaciół spojrzało po sobie zdezorientowani.
- Czemu nie powiedziałaś o tym wcześniej? – Zapytał Scott, marszcząc brwi.
- W sumie to sama się o tym dowiedziałam przed... - Zamilkła czując nagły chłód w ciele i ostry zamach krwi.
- Inez, co się dzieje? – Allison patrzyła na nią z trwogą w oczach. Zrobiła w jej stronę krok, ale zatrzymała się jakby trafiła na niewidzialną barierę.
- Mamy mało czasu. – Zdołała wykrztusić czując jak traci siły z każdym oddechem. – Wiecie już gdzie szukać swoich rodziców.
- A co z tobą? – Zapytał Stiles.
- Pośpieszcie się. - Rzuciła słabo i pozwoliła swemu umysłowi popaść w ciemność.
***
Gdy wzięła kolejny wdech zakłuło ją w płucach. Otworzyła szeroko oczy i pierwsze co zobaczyła to skrzywioną twarz Narcyzy, która wystawiała w jej stronę rękę z długimi paznokciami. Inez czuła jak zabiera jej moc, jak powoli wysysa z niej siłę. Na zewnątrz szalała burza, trzęsąc drewnianymi podporami i sypując coraz to większe ilość ziemi do środka.
Jej oddech zwalniał, a serce biło coraz wolniej. Kątem oka zdołała zobaczyć przerażone twarze Mellisy, Argenta i Szeryfa.
Za chwilę Narcyza ukradnie jej moce, a pozostali zostaną pogrzebani żywcem.
- Przestań walczyć, dziewucho! – Rzuciła zdyszana Narcyza, pot spływał z jej czoła strużkami, jakby używanie takich zaklęć sprawiało jej wiele trudności.
Dziewczyna walczyła o każdy oddech. Nagle zdała sobie sprawę, że czuję wyraźne rytmiczne bicie. Ale nie jej własne tylko czegoś, co złapała dłońmi, które w jakiś sposób oswobodziły się z luźnych lin. Czuła ciepło coraz bardziej narastające. Zamknęła oczy i skupiła się jedynie na rytmie. Uspokoiła oddech i oddała się Nemetonowi jakby właśnie tego chciał. W kolejnej chwili czuła tylko własne bicie serca, które równomiernie i mocno biło pompując jej krew w żyłach i nadając tym siły. Siły której nie mógł jej nikt zabrać.
CZYTASZ
Darkweather cz. III: Alfy, Bety, Omegi (Teen Wolf fanfiction)
FanfictionW Beacon Hills ponownie dzieją się rzeczy nie do wytłumaczenia. Zwierzęta szaleją ze strachu, ludzie znikają, a w mieście pojawiło się nowe stado wilkołaków, które wcale nie jest przyjaźnie nastawione do grupy nastolatków. Opowiadanie zostało opar...