Zwyczajne Spotkania (po 19 rozdziale)

1.9K 20 7
                                    

Po spotkaniu z Adrienem humor mi sprzyjał, naprawdę, rzadko czułam się tak beztrosko. Co nie zmienia faktu, że nadal miałam nie małe wątpliwości co do naszej "relacji". Dobrze mi było przy nim i w jego objęciach, ale to nie oznacza, że nie pamiętałam co mi zrobił, i jak się wtedy czułam.

Byłam w kuchni i właśnie robiłam sobie kawę (bez mleka oczywiście), gdy do pomieszczenia wszedł Vincent.

Przypomniało mi się, jak rano zastałam go akurat przechodzącego obok moich drzwi od pokoju, spojrzał na mnie swoim chłodnym oraz zmęczonym spojrzeniem i zanim zapytałam czy coś się stało, on wyznał mi, że nie dał rady zasnąć. Oczywiście nie byłam głupia, wiedziałam dlaczego, ale nie chciałam zaczynać
z nim tego tematu. Żeby nie było
z żadnym z braci nie chciałam o tym rozmawiać.

Teraz nie wyglądał lepiej, pomijając lekko podkrążone oczy, i samą aurę, którą rozprzestrzeniał wokół, dodatkowo w jego tęczówkach dało się zobaczyć coś w rodzaju... zmartwienia?
O nie.. Nie no serio?

Próbowałam jakoś z tego wybrnąć, więc tylko uśmiechnęłam się do niego niewinnie i już miałam zabrać swoją kawę gdy...

- Hailie, możemy porozmawiać?

Powiedział swoim ulubionym, nieznoszącym sprzeciwu tonem.

Serio, ja zdawałam sobie sprawę, że Adrien jest członkiem organizacji, i że to nie jest zwykły chłopak, z którym mogłabym sobie randkować, no ale.. czekaj... co-?.. eee, znaczy spotykać, tak to tylko takie... no zwyczajne spotkania.

Już miałam na końcu języka jakąś wymówkę, ale spojrzenie, które wbijał we mnie mój najstarszy brat, spowodowało że w końcu uległam.

- Proponuje byśmy poszli do mojego gabinetu.

Zgadzałam się z tym, bo gdyby istniał choć cień szansy na to, że ktoś usłyszy tą rozmowę, no a nie oszukujmy się, taki istniał, to byłam w stanie zgodzić się na wszystko co zaproponuje.

Poszliśmy w stronę skrzydła pracowniczego, gdzie znajdował się słynny gabinet Vince'a.
Tym razem on szedł pierwszy, a ja tuż za nim.

Ochroniarz przy wejściu do pomieszczenia, widząc z kim się do niego kieruje, od razu się przesunął na bok, dając nam przejście.

Wchodząc tam poczułam to samo co zawsze, czyli chłód i surowość. Nic się nie zmieniło.

Zajęłam miejsce na kanapie, bo nie miałam zamiaru prowadzić tej rozmowy siedząc na przeciwko niego.

Vincent uszanował tą decyzję i sam zasiadł obok mnie.

Na początku nikt nic nie mówił.
Vince chyba specjalnie nie próbował przerwać ciszy i patrząc na mnie wciąż coś analizował. Tak mi się wydaje.

Minęły w ten sposób dobre dwie minuty
i nie mając już sił poprostu zaczęłam:

- Khm.. Chciałeś.. Chciałeś ze mną porozmawiać.

Jeszcze przez chwilę nic nie mówił, chyba zastanawiając się co mi powiedzieć, ale w końcu się zdecydował.

- Tak, droga Hailie, czy wiesz dlaczego?

- Chodzi ci o to co było wczoraj prawda?

Vince spojrzał na mnie, ale nie odpowiedział, za to skinął sztywno głową.

- Nie tylko o to.

- Czy jest coś jeszcze?

- Owszem, dlatego zanim zadam ci to pytanie, chcę byś przemyślała odpowiedź i radzę ci żeby była szczera.

Dalszy Ciąg "Rodziny Monet" (Moja Wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz