Buziak (po 19 rozdziale)

740 20 0
                                    


Stało się. Szybciej niż się spodziewałam.

Była dwunasta, czyli południe. Byłam ubrana w szerokie dżinsy i ładny top. Makijaż również był na swoim miejscu,
a włosy? Włosów nie chciało mi się układać, więc poprostu je rozpuściłam.

Nie byłam pewna kiedy zjawi się u nas Santan, ale musiałam być gotowa
w każdej chwili.

Dobrze że tak zrobiłam bo gdy tak ciągle udawałam że muszę coś zrobić w kuchni, nagle usłyszałam..:

- Dziękujemy za twoje wsparcie z tej sprawie.

Odezwał się mój brat.

- Drobiazg.

Na chwilę poczułam, jakbym nie miała panowania nad swoim ciałem. Nogi miałam jak z waty.

Widziałam kątem oka jak kierowali się do gabinetu. Gdy już mieli zniknąć zza rogu, nasze spojrzenia się zetknęły.

Znaczy mojej z Adrienem oczywiście.

Był ubrany podobnie jak Vincent - zawsze elegancko. Idealnie wyprasowana biała koszula,
z granatowymi spodniami, naprawdę dobrze się prezentowała.

Dostałam chwilowego zawału, ale szybko się pozbierałam, no bo Boże, to tylko Adrien. Nie był kimś dla mnie nadzwyczaj wyjątkowym. Żeby nie było, lubiłam go i szanowałam, ale musiało napewno zająć to trochę czasu, żebym zaczęła go postrzegać.. No.

Czmychłam szybciutko z kuchni do pokoju, pozostawiając swoje dziecinne zajęcia. Nie miałam pojęcia, jak on zamierza się ze mną zobaczyć.. - rozmyślałam i gdy już chciałam nacisnąć na klamkę od drzwi swojej chwilowej świątyni, ktoś mnie nadszedł od tyłu..

- Bu!

Aż podskoczyłam. Domyślam się że to była przesadna reakcja ale w tamtej chwili byłam wyjątkowo zestresowana.

- Shane! Na Lorda! Nie strasz mnie!

- Coś ty taka zestresowana?

Spytał.

- Nie jestem zestresowana.

- Jesteś.

- Nie jestem.

Przekomarzaliśmy się tak jeszcze trochę, dopuki nie zauważyłam Vincenta wychodzącego ze swojego biura.

- Muszę coś załatwić. Mamy gościa
w moim gabinecie, dlatego proszę tam nie wchodzić.

Choć on patrzył na nas obojga, to ja wiedziałam, że kieruje tą wypowiedź najbardziej do mnie.

Przez chwilę musiałam odtworzyć swoją płytę w głowie, by zrozumieć jego słowa.... I.. wiedziałam co to znaczy..

- Shane, muszę się ogarnąć.

- Co?

Och no Jezu.

- No ogarnąć i w ogóle..

- Przecież jesteś ogarnięta, tym bardziej
i tak nie wolno ci nigdzie wychodzić.

Spojrzałam na niego spode łba.

- I co przez to nie mogę o siebie zadbać?

- Ale ty jeste..

Nawet nie pozwoliłam mu dokończyć, gdy zamknęłam mu drzwi przed nosem.

Po co się tam zamknęłam? Czy mam jakiś inny powód by popędzić do skrzydła pracowniczego, ale nie mogę tego zrobić bo obok stoi moja przeszkoda? No
i zadawałam sobie jedno nadzwyczajne pytanie, które nie mogło wyjść mi
z głowy: "Ile mam czasu..?".

Dalszy Ciąg "Rodziny Monet" (Moja Wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz