Znów zagapiłam się na tą wiadomość, jak zaczarowana.
Nie będę kłamać, moje dawne motylki
w brzuchu, znów się rozbudziły i zaczęły mi dokuczać przy każdym wspomnieniu o tym mężczyźnie.A teraz gdy, tak przeczytałam te zdanie, już i nogi miałam jak z waty.
Zanim jednak odpisałam mu cokolwiek uznałam, że trzeba wrócić do rezydencji, zanim ktoś już się zacznie zamartwiać.
Szłam uśmiechnięta w stronę mojego pokoju, planując co ubiorę na te okazję, ale drogę zablokował mi Vincent.
- Hailie nigdzie dzisiaj nie wychodzisz.
- Co?
O co mu chodziło, po pierwsze skąd on wiedział, że chcę gdzieś wyjść, a po drugie tak naprawdę właśnie to zrobiłam niedawno z bliźniakami.
- To poważna sprawa, wiem że byłaś przed chwilą w pizzerii i na tym się kończy, dopóki ja nie zmienię zdania.
- Ale Vince, ja nie bardzo rozumiem..
- Pamiętasz Clarissę?
Na samo wspomnienie aż mną wzdrygnęło. To była ta kobieta, która mnie porwała. Ta kobieta, która wbiła mi nóż w brzuch. Ta kobieta, która była odpowiedzialna za tyle traum..
- C-co z.. z nią?..
- Uciekła z psychiatryka.
Odpowiedział mi sztywno mój najstarszy brat.
Na te słowa, nogi się pode mną ugięły, nie wierzyłam w to co słyszę. Nie.. Nie! To nie mogła być prawda..
- A-ale jak to..? Myślałam, że organizacja skazała ją na.. śmierć..
- Organizacja stwierdziła, że lepszym pomysłem, będzie wysłać ją do najlepiej strzeżonego psychiatryka, w Pensylwanii. I mam nadzieję, że zrozumiesz, że najrozsądniej było by, byś została tutaj do czasu ponownego jej złapania.
Najlepiej strzeżonego? Pff! Właśnie widzę. Boże, naprawdę myślałam, że
w tej organizacji, ci ludzie są mądrzejsi. Kto w ogóle, podejmuje tam te decyzje co?! Bo nie wierzę, że większość była za tym pomysłem. No nie oszukujmy się, jest on dość durny.Chciałam już mu to wytknąć, ale się powstrzymałam.
- Nie... Proszę nie Vince..!
Ale on nie wyglądał jakby chciał ze mną dyskutować.
- Błagam, ja wiem że ona jest niebezpieczna. Ja zdaję sobie z tego sprawę, ale nie możesz mnie tutaj uwięzić!! Ja mam studia!..
- Przykro mi droga Hailie, ale jak mówiłem. Do czasu jej złapania, będziesz siedzieć tu i ja tego dopilnuję, a jeśli chodzi o studia, od początku roku będziesz miała prywatnych wykładowców i nauczycieli.
No, nie no! Znowu?!
- Nie możesz mi tego zrobić!
Od tej rozmowy już zbierało mi się na płacz. Czułam gulę w gardle, która ledwo pozwała mi mówić.
- Jestem już dorosła!
Żeby nie było, ja naprawdę rozumiałam powagę sytuacji. To wszystko co przeżyłam, naprawdę odbiło się na moim zdrowiu psychicznym, ale ja miałam też swoje życie.
- Hailie, nie podnoś głosu, tym bardziej na mnie.
Upomniał mnie Vincent.
- Czy ty naprawdę nie pamiętasz, co się stało? Uważasz, że robię to po złości?
Spytał z powagą.
- Nie mam na to siły...!
Wydusiłam tylko i wbiegłam do pokoju, zamykając za sobą szczelnie drzwi.
"Dlaczego ja?", "Dlaczego mnie takie rzeczy spotykają?.."
Pytałam się siebie samej.Ouf.. Najgorsze będzie to, że chłopcy będą jeszcze gorsi, gdy się dowiedzą...
A co z żoną i dziećmi Vince'a? Jakby Clarissa dalej chciała się mścić, nie musiałaby teraz tylko na mnie. Miała całe pole do popisu..Na samą tą myśl, aż mnie zmroziło.
- Jezu, biedne dzieci..., pewnie teraz wszyscy będą musieli być ostrożni jak nigdy.
Próbowałam powstrzymać potok łez, ale takie myśli niezbyt mnie uspokajały.
I wtedy przypomniałam sobie
o wiadomości od Adriena.Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do niego.
Wsłuchiwałam się w długie sygnały i gdy miałam się już poddać, usłyszałam głos
w słuchawce, za którym już zdążyłam się stęsknić.- Hailie Monet?
- A-Adrien?..
- Hailie... Czy ty płaczesz?
Spytał, ewidentnie zmartwiony.
- To.. to nic.. Ja.. Ja poprostu.. Nie będę mogła się spotkać..
- Hailie Monet co się dzieje?
- C-Clarissa uciekła...
Tylko tyle udało mi się wydusić.
Na chwilę nic nie słyszałam. Adrien chyba próbował sobie przypomnieć
o kim mówię, ale zaraz usłyszałam już poważniejszy ton.- Jesteś w domu?
- Tak..
- Wszystko napewno w porządku?
- Tak, Adrienie. Ja.. poprostu jakoś muszę to znieść. Dopóki.. dopóki..
- Jej nie znajdą.
Dokończył za mnie.
- Właśnie
- Nie martw się Hailie Monet, pomogę ci.
- Co..? Jak?
- Później się dowiesz, teraz proszę, uspokój się, dobrze?
- D-dobrze.. Ale..
- Do zobaczenia, Hailie Monet.
I rozłączył się.
Och! No nienawidzę gdy odpala mu się ta opiekuńczość! Zachowuje się wtedy podobnie do moich braci, co no nie dziwmy się, jest dość irytujące..
Oprócz tego nie byłam z siebie też dumna, że się przy nim rozpłakałam, ale to mnie przerosło.. No i co on miał na myśli, mówiąc że mi pomoże?
Co teraz?.. Co ja mam teraz zrobić..?
...
A/N Hej, mam do was pytanko, czy chcecie bym pisała tak jak mam w opisie, czyli historię, po oryginalnym rozdziale Rodziny Monet, tak jak mówiłam wcześniej - by urozmaicić czas na czekanie. A gdy dostaniemy kolejny, zapomnimy o wcześniejszej historii
i piszemy od nowa, po nowo dostanym. Czy raczej by ta historia którą pisze teraz, się nie zmieniała i by była wciąż kontynuowana?
CZYTASZ
Dalszy Ciąg "Rodziny Monet" (Moja Wersja)
RomanceWszyscy fani cierpliwie czekają na dalszy rozwój powieści Weroniki Anny Marczak - "Rodzina Monet" diament. Co się stanie dalej? Tutaj od 19 rozdziału zaczyna się moja wersja i naprawdę zapraszam do przeczytania. I + wpleciona moja inna historia!