Strzał (po 19 rozdziale)

777 19 4
                                    

Staliśmy w sypialni Dylana jak wryci.
Na początku nikt nic nie mówił, ewidentnie każdy był tak samo zdezorientowany. W końcu gdy doszło do mnie to co się mogło stać, myślałam że stanie mi serce.

Nikt przecież by nie strzelał bronią
w domu, tym bardziej gdy dzieci Vince'a były w pobliżu. No i do tego służyła strzelnica, więc ktoś nieumiejętny, niewiedzący lub niewtajemniczony mógłby tylko to zrobić..

... właśnie.. DZIECI!..

Tylko gdy ta myśl przeszła mi przez głowę, odrazu wybiegłam
z pomieszczenia i pokierowałam się
w stronę, gdzie wydawało mi się że usłyszałam huk.

Z impetem otworzyłam drzwi do biblioteki i ujrzałam... Nie myliłam się... Niestety...

Lindsay trzymała w ręku pistolet,
a naprzeciwko niej stał Michi.

Natychmiast wystrzeliłam jak z procy do Lissy, zabierając i zabezpieczając pistolet.

Odłożyłam go jak najdalej od niej i zaraz po tej czynności sprawdziłam czy jej,
a przede wszystkim Micheal'owi nic się nie stało.

Na szczęście dziewczynka zamiast trafić w brata trafiła dosłownie obok, w ścianę.

W progu zaraz ujrzałam widocznie
(co nieczęsto się zdarza) zaskoczonego Vincenta i obok niego Anję, a zaraz za nimi wyglądali, nie mniej wystraszeni chłopcy.

Vince powoli rozumiejąc co się stało, podszedł do mnie i zmierzył mnie swoim intensywnym spojrzeniem.

Opowiedziałam mu wszystko. Co prawda to "wszystko" to bardzo nie wiele, ale jednak.

Mój najstarszy brat spojrzał na Lissy,
z widocznym zmieszaniem. Ewidentnie nie spodziewał się tego po swojej córce. A zaraz po tym, tak samo jak ja przyglądnął się Michi'emu.

On stał nieruchomo. Był zupełnie jak posąg. Dopiero gdy jego ojciec do niego podszedł zaraz cały zalał się łzami.

Tak się nimi krztusił, że niania musiała go wziąć na górę i uspokoić.

Na początku protestował, bo wolał by to zrobiła Anja, ale rozumiejąc, że ona nie może się nigdzie ruszyć, odpuścił.

- Skąd to wzięłaś?

Spytał Vince, Lissy, ulubionym zimnym tonem.

Ale ona się nie odezwała. Możliwe że powoli dochodziło do niej, to co mogła zrobić.

- Lindsay, spójrz na mnie.

Dziewczynka podniosła głowę i gdy złapała z nim kontakt wzrokowy, nie mogła już ani protestować ani nic nie mówić.

- Ja.. Ja go znalazłam..

Vince popatrzył na wszystkich zebranych, z widocznym pytaniem: "Do kogo należy ta broń?".

Nie tylko Lissy nie mogła zataić informacji przed nim. Każdy kto podłapał to spojrzenie, pewnie sam by się w końcu przyznał, nawet gdyby to nie była jego sprawka.

- To chyba moje.

Spojrzałam na Tony'ego ze zdziwieniem zmieszanym z dezaprobatą.

- Co?! Jak w ogóle mogłeś do tego dopuścić?!

Krzyczał Dylan.

- Skąd miałem wiedzieć co?! Japierdole, gdy zniknął mi ten jebany pistolet, no nie wiem, myślałem, że ty go wziąłeś lub ktoś inny czy coś!

- Tak wziął go ktoś inny! Akurat z tym to nie mogę się nie zgodzić!

- A spierdala..

- Cisza!

Dalszy Ciąg "Rodziny Monet" (Moja Wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz