Rozdział 5

576 53 60
                                    

Druga w nocy nie była idealną porą na pisanie do kogoś wiadomości, a już na pewno nie na dzwonienie do JK'a, ale Tae-hyung nie miał za bardzo innego wyjścia.

JK odebrał po pierwszym sygnale.

— Coś się stało? — zapytał zaniepokojony, widząc numer Tae-hyunga na wyświetlaczu oraz godzinę na zegarze.

— Nie chciałem do ciebie dzwonić, przepraszam — pokajał się natychmiast Tae-hyung. — Ale Ma-ri znów ma gorączkę, bardzo prosi, żebyś przyjechał. Chciałem poczekać do rana, ale ona strasznie płacze, a przez to gorączka się podnosi. Nie wiem, dlaczego znów jest taka chora — zaczął się tłumaczyć. — Zrobiliśmy ostatnio wszystkie kontrolne badania i nie pokazały niczego niepokojącego...

— Już jadę — przerwał mu JK i rozłączył rozmowę.

Pół godziny później stanął zaspany i wciąż w bluzie od piżamy pod płaszczem oraz dresowych spodniach w drzwiach na Trivoligasse i jak zwykle jedynie skinął głową na przywitanie. Potem wszedł do środka i skierował się prosto do pokoju Ma-ri, który był zaraz po prawej od drzwi wejściowych, ale zatrzymał się i odwrócił.

— Dlaczego tu jest tak zimno? — zapytał zaniepokojony.

Tae-hyung stał jak uczeń pod tablicą.

— Nie grzeją jeszcze — wytłumaczył. — To stara kamienica, mury są wychłodzone...

JK aż zamrugał oczami ze zdumienia.

— Masz w domu chore dziecko i grzejnik na prąd w szafie — powiedział surowo.

Tae-hyung przestąpił z nogi na nogę, zupełnie jak ten chłopak z czerwonymi włosami pod szkołą. Kompletnie zapomniał o grzejniku.

JK westchnął zirytowany i odsuwając go na bok, ruszył do salonu. Otworzył szafę, wyciągnął niewielki grzejnik na prąd z jej wnętrza i postawił mu pod nogami.

— Co się z tobą dzieje, Tae-hyung? — zapytał upominająco. — Aż tak masz głowę zajętą czymś innym, że nie dbasz o dziecko? — dodał z oskarżeniem.

Tae-hyung spojrzał na niego oszołomiony.

— Że co?

JK syknął rozzłoszczony.

— Z resztą nie ważne, nie obchodzi mnie, o czym czy o kim myślisz — zignorował go i ruszył w stronę pokoju Ma-ri.

Tae-hyung stał na środku salonu i nie umiał nawet drgnąć. Miał ochotę mu powiedzieć, że to o nim myśli bez przerwy i dlatego się nie umie skupić.

JK widząc, że stoi jak sierota, zatrzymał się w połowie drogi i znów obejrzał na niego.

— Podłączysz? Czy wyparowało ci z głowy, jak się używa grzejnika? — warknął, ale machnął dłonią i wrócił po grzejnik. — Z resztą, nie będę z tobą dyskutował, córka na mnie czeka.

— Ja to zrobię — sprzeciwił się Tae-hyung i odebrał mu grzejnik z rąk.

JK obrzucił go tylko kolejnym surowym spojrzeniem i poszedł do pokoju Ma-ri. Rozebrał płaszcz i przewiesił przez krzesło przy biurku. Pokój był taki, jakim go zapamiętał z ostatniego razu latem, gdy też prosiła, by przyjechał, jak miała gorączkę. Tapety w tęczowe serduszka, takie jak na piżamce, w której u niego spała, w półmroku nocnej lampki były tak samo wesołe, jak za dnia, a Ma-ri leżała rozpalona na poduszce. Oczka miała szkliste, a policzki oblewał niezdrowy rumieniec.

— Kwiatuszku — zawrócił się do niej i usiadł na brzegu materaca. — Jestem. Co ci jest, kochanie? Dlaczego tak płaczesz?

Ma-ri wyciągnęła do niego ręce, a on wziął ją na kolana i przytulając do siebie, otulił kocem. Oczywiście białym w tęczowe serduszka.

Chestnut people || TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz