Był piątkowy wieczór, coś koło godziny dwudziestej, gdy JK zaszyty w swoim biurze próbował się skupić na przyszłorocznym zestawieniu budżetowym, ale nijak mu to szło i chęci miał żadne. Co chwila zerkał do telefonu, czy może Tae-hyung czegoś nie napisał, ale on milczał jak zaklęty od południa, kiedy go zapytał, jak czuje się Ma-ri, a on odpisał tylko, że lepiej.
To był pierwszy raz, gdy Ma-ri nie przyszła do niego na weekend i to było druzgocące. Sam nie wiedział, co ze sobą zrobić i sądził naiwnie, że może mógłby się zająć pracą, ale nic z tego. Jego myśli wciąż wędrowały do Ma-ri i jej wyznania o bukiecie z liści. Kiedy zostali sami w pokoju, powiedziała mu, że okłamała Tae-hyunga, że uzbierali go razem, a on się ucieszył.
Złapał znów za telefon i przewinął wiadomości nieco w tył.
„Dziękuję za bukiet. Jest piękny" — przeczytał bezgłośnie.
To o ten bukiet chodziło? — zapytał sam siebie w myślach. — Naprawdę? Ucieszył się z liści? Czy z tego, że on niby je uzbierał? — zachodził w głowę, ale przeszło mu też przez nią, że Tae-hyung taki właśnie był. Lubił drobnostki i sentymenty.
Zawsze go nimi obrzucał. A to wcisnął mu kanapki do teczki, a to napisał niespodziewanie smsa: kocham cię. Albo zwyczajnie poklepał go po tyłku, przechodząc obok i pocałował w kark. Najbardziej lubił, gdy Tae-hyung bezwiednie dotykał jego uszu. Masował jego płatek, jakby ot tak od niechcenia, jakby to była najzwyklejsza rzecz pod słońcem. A to był ewidentnie język jego uczuć. Czułostki. Lubił je. I lubił nimi rozpieszczać jego. To był niesamowity przywilej, na który wcześniej chyba nie zwrócił należytej uwagi.
Brakowało mu tego.
Potarł twarz dłonią i odchylił głowę do tyłu, opierając się o oparcie krzesła.
Tak strasznie mu tego brakowało.
O seksie nie myślał. Z kimś obcym nie wchodził w grę, nawet mu to przez myśl nie przeszło. Odciął się od tej sfery, jak od myślenia o zdradzie, a z Tae-hyungiem... chyba po prostu czułby obrzydzenie właśnie z jej powodu.
Oparł się znów łokciami o blat biurka i spojrzał raz jeszcze w telefon.
Przewinął wiadomości aż do zeszłego roku. Długo mu na tym nie zeszło, bo od jedenastu miesięcy wymienili może tylko kilka wiadomości i serce ścisnęło mu się jak węzeł, gdy zobaczył ostatnią.
„Zrobiłem ci kanapki, takie jak lubisz, ze szczypiorkiem. Wiem, że pewnie zjesz na mieście, ale masz je w bocznej kieszeni teczki, jakby co. Wyrzuć, jeśli nie zjesz, żeby nie spleśniały. Kocham cię. KTH"
— Nigdy ich nie wyrzuciłem — powiedział ze smutkiem. — Zawsze zjadłem.
„Myślisz, że zdjęcie Ma-ri, powinno wisieć na środku? Czy lepiej to z naszego ślubu?"
— Przecież i tak było wiadomo, że Ma-ri będzie na piedestale — prychnął i przesunął palcem po ekranie, żeby przewinąć wiadomości dalej.
„Dziś na kolację ugotujesz mag-guksu, jeszcze o tym nie wiesz, ale to zrobisz, bo przecież kochasz nas najbardziej na świecie. KTH i KMR" — uśmiechnął się, gdy to przeczytał i pogładził palcem zdjęcie, które było dołączone do wiadomości, a oni uśmiechali się na nim, szyderczo szczerząc zęby.
— Zrobiłbym dla was wszystko — powiedział smutno i wrócił myślami do nocnej kłótni z Tae-hyungiem.
Wciąż chciał to wszystko ratować? Jak? — zapytał sam siebie w myślach, ale nie zdążył odpowiedzieć, bo oto do jego gabinetu ktoś zapukał.
Mathias, facet lat na oko czterdzieści kilka, Dyrektor Działu Jakości, nie czekając na zaproszenie, wsunął swoją na wpół blond, na wpół łysą głowę przez uchylone drzwi.
CZYTASZ
Chestnut people || Taekook
FanfictionTae-hyung i JK są małżeństwem, ale są w separacji z powodu zdrady, której dopuścił się Tae-hyung. Mieszkają w Wiedniu i mają pięcioletnią córkę, Ma-ri. Dziewczynka mieszka z Tae-hyungiem i niewyobrażalnie tęskni za JK'em, z którym widuje się w weeke...