Rozdział 13

14 1 0
                                    


Dana

Wyrwała swoją prawą dłoń z kleszczy dłoni Artema a lewą z Zahara. Jeśli to przeżyją to wtedy będzie się zastanawiać nad tym co to znaczy. Potrzebowała obu dłoni by zrobić to co musiała zrobić. Jonasz przycisnął dziecko do siebie tłumiąc jego płacz.

- Co to było? – usłyszeli oddalony głos Strażnika.

- A no co? – odpowiedział już słyszalnie drżącym głosem kierowca.

Dziewczyna uchyliła poły plecaka i sięgnęła po nóż, który zabrała ze sobą ze Schronu. Nie wahając się ani na moment przecięła delikatną skórę na dłoni, a gdy to zrobiła usłyszała zszokowany wdech ze swojej lewej strony. Nie ważne. Zmusiła się do skupienia się jedynie na bólu, na swoim przerażeniu, który motywował ją do działania, na swoim umyśle i na tym, gdzie mógł ją zabrać. Musiała znaleźć jakieś zwierzę. Cokolwiek. Jeśli byli Strażnikami mogli mieć ze sobą psy.

Otworzyła się na swoje otoczenie a gdzieś niedaleko zamigotała znajoma aura. Odkąd pies Pani Florek ją ugryzł obawiała się tych domowych zwierzaków zwanych najlepszym przyjacielem człowieka, lecz gdy tylko odkryła swój dar to drugim, po kozicy, zwierzem, z którym nawiązała więź był właśnie pies. Był to szczeniak, którego adoptował Daniel, gdy po raz kolejny odmówiono mu próby odbycia Rytuału Narodzin w pojedynkę. Przyjaciel był wtedy zrozpaczony i chciał w jakiś sposób spożytkować miłość i pragnienie rodziny, które w sobie miał. Aura szczeniaka adoptowanego przez Daniela była pełna różowej niepewności i fioletowej tęsknoty – pies był samotny i potrzebował kogoś kto by się nim zaopiekował. Nie mógł lepiej trafić. Psie aury nie były tak skomplikowane jak ptaków czy Zmodyfikowanych. Nie była tego świadoma do teraz. W tym momencie błyskawicznie połączyła się z psem siedzącym na przednim siedzeniu samochodu stojącego w korku, który stworzył się przez kontrole Strażników.

Jego aura była ciepła i złotawa – to zwierzę przeżyło już wiele lat. Nie miał w sobie tych kłócących się ze sobą pragnień jakie odczuwał w kontakcie ze Zmodyfikowanymi.

- No i co Azorku? Będziemy musieli poczekać, robią jakąś kontrole – damski głos sprawił, że zwierzę zwróciło łeb w stronę osoby siedzącej obok niej.

Blisko, blisko, muszę być blisko. Tulić, tulić. Świadomość psa, do którego ciała trafiła oblała ją spokojem i wybornym uczuciem bycia kochanym. Pyszczek przytulił się do boku starszej kobiety, która siedziała za kierownicą samochodu. Dana przepchnęła się przez instynkty psa z niewielkim wysiłkiem i skierowała jego głowę w kierunku przodu samochodu, żeby zobaczyć jak daleko znajduje się od ciężarówki.

Przed ich samochodem stał samochód Strażników. Nie rozpoznawała drogi ani miasta, które rozciągało się po ich prawej stronie. Szybko, musiała coś zrobić. Dwójka Strażników kręciła się wokół ciężarówki. Ciężarówki, w której była ona, a raczej jej ciało, Zahar, Zara, Artem... i Jonasz z dzieckiem. Blady róż zalał jej świadomość. Azor był zaniepokojony tym co się z nim działo. Spokojnie, spokojnie, proszę zaufaj mi, proszę pozwól mi ich ratować – Dana wiedziała, że nie ma czasu, aby spokojnie przekonać psa. Nie miała wyjścia musiała siłą przepchnąć się przez jego świadomość i przejąć kontrolę nad jego ciałem. Błękit zalał jej myśli...Zaraz...Czy on... jej współczuł? Dana poczuła jak jej serce, serce, które teraz dzieliła z tym niewielkim stworzeniem zaciska się poruszone jej emocjami. Nie wiedziała co to znaczy, ale poczuła nagle jakby obręcz na jej jestestwie, która nie pozwalała jej złączyć się z instynktami psa popuściła a sama poczuła w pełni swoje nowe ciało.

- Auuuu – w pierwszym odruchu głośno zawyła, pozwalając buzującej w niej energii uwolnić się na zewnątrz.

- Co jest Azor? Poczekamy jeszcze chwile i pojedziemy nie martw się – właścicielka wyciągnęła do niej dłoń, ale Dana wyszczerzyła kły i zawarczała kłapiąc na nią szczęką.

ZderzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz