Rozdział 21

5 1 0
                                    


Dana

Po wyznaniu Dany liderka Ruchu bardzo szybko zakończyła spotkanie. Osąd Zahara został wstrzymany a Sasza poinformowała mieszkańców Kapel, iż w świetle nowych informacji sprawa musi zostać na nowo przeanalizowana i zbadana. I dobrze. Właśnie oto jej chodziło. Dziewczyna została odprowadzona przez Emlyn i nieznanego jej strażnika należącego do Ruchu do swojego domku. Na szczęście nie zamknęli jej w celi, w której wcześniej przetrzymywano Zahara.

Podejrzewała, że tego nie zrobią.

Było tak, bo podczas tygodnia, który spędziła na ćwiczeniach daru, dyskusjach na temat planowanej wymiany i uporczywym męczeniu członków Ruchu by uwolnili Zahara, uświadomiła sobie coś bardzo ważnego.

Ruch jej potrzebował.

I choć trudno jej było to przyznać, potrzebowali jej bardziej niż innych. Potrzebowali jej jako broni. Potrzebowali jej daru. Widziała to w spojrzeniach rzucanych jej przez dwóch towarzyszących zawsze doradców Sashy – Janniego i Teona. To ich ostry osąd brała pod uwagę, gdy prezentowała czego nauczyła się przez ostatnie tygodnie. To co tłukło się w jej głowie jako jedynie zalążek pomysłu na to jak może pomóc Ruchowi wracając do domu rodzinnego teraz nabrało już rzeczywistego kształtu. Jej zadanie nie skończy się na wymianie. Nie skończy się na przekonaniu bliskich i rządu, że nigdy nie chciała mieć z Ruchem nic wspólnego. Choć dla niej najważniejsze było odzyskanie Ewy i Tomisława to dla dziewczyny było jasne, że trio liderów Ruchu miało do niej zupełnie inne plany. Oni nie mieli zamiaru jej po prostu oddać w ręce władz. Stojąc na środku swojego pokoju, który teraz najwyraźniej miał stać się jej celą przymknęła powieki, gdy wspomnienie sprzed dwóch dni zamajaczyło przed jej oczami.

Jestem wykończona – przechodzi Danie przez głowę, ale zaciska zęby nie pozwalając narzekaniom opuścić swoich ust. Czuje aurę dwóch wilczurów, którym właśnie rozkazała przybiec z drugiej strony Kapel. Są już blisko, tuż za nią a ona sięga teraz złotawą macką swoich myśli do przesiadującego na pobliskim drzewie czyżyka. Wpierw próbuje skupić się na rządzących nim emocjach, na kolorach, zrobić to tak jak ćwiczyła z Zaharem. Czuje nieznany jej dotąd ciężar i nacisk rozchodzący się po jej skroniach i umyśle i już wie, że nie ma energii na to by otworzyć się we właściwy sposób na tę latającą istotę. Janni i Teon stoją obok niej wpatrując się w nią wyczekująco. Już same wilczury, które dostrzegli jakiś czas temu, gdy wybiegły z zakrętu a teraz grzecznie kręciły się za nią sprawiły, że ich brwi uniosły się w zdziwieniu. Jeszcze tylko ty malutki – myśli Dana ponownie próbując skusić czyżyka do sfrunięcia z gałęzi. Umysły ptaków są inne, niby są mniejsze niż psy czy koty, z którymi przez ostatnie dni się komunikowała, ale ich zdolność latania sprawiała, że były bardziej... wolne. Niczym wiatr, który tak często czesał ich pióra. Ich umysły były szybkie, przestrzenne, bardziej skomplikowane. Co więcej, nie ufały ludzkiej aurze tak bardzo jak udomowione zwierzęta. Dana zaciska pięści a paznokcie wbija w miękką skórę – przechodzi ją łagodny dreszcz bólu. Ból, no tak. Wcześniej używała go, żeby wniknąć w umysł ptaka, ale teraz wystarczyło, żeby jej posłuchał. To dzięki Zaharowi uświadomiła sobie, że jej dar ma też inne oblicze, nie tylko Połączenie. I to właśnie te oblicza zaczęła odkrywać i uczyć się nad nimi panować, odkąd Zahar został wyprowadzony podczas spotkania. Może i nie rozumiała w pełni granic i zasad swojego daru, ale z każdym dniem była lepsza w słuchaniu swojego przeczucia. Skupia się na tym pulsowaniu w dłoni i czuje jak ptak ulega jej namową. Sfruwa z gałęzi a ona wyciąga dłoń. Ptak sadowi się na jej palcach i dopiero wtedy Dama pozwala sobie na głębszy wydech pełen ulgi, cały czas pilnując by ucisk zmęczenia nie przerwał tych więzi, którą czuła pomiędzy sobą a zwierzętami.

ZderzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz