Rozdział 17

11 1 0
                                    

Dana

Po śniadaniu każdy poszedł w swoim kierunku by wykonać zadania, które im przypisano. Te kilka godzin, które musiała spędzić w kuchni minęło jej szybko a praca pozwoliła jej uporządkować myśli. Stresowała ją perspektywa spotkania z Artemem tego popołudnia – wczoraj wieczorem, po tym jak Lanu zakończyli prace nad jej tatuażem Artem obiecał, że opowie jej o wszystkim czego się dowiedział podczas jej indywidualnego treningu. Wcześniej miał się spotkać z liderami Ruchu by potwierdzić plan zaproponowany przez Dimiego. Według niego ona i Dimi powinni wrócić do domów i udawać, że udało im się uciec a zarazem spróbować pomóc w uwolnieniu Ewy i Tomiego. Dana musiała się dowiedzieć co dokładnie wiedział Artem, więc nim ten opuścił domek naciskała.

- I co nie powiesz mi nic? – dziewczyna dopytuje zaplatając ramiona na klatce piersiowej.

Artem przeszywa ją surowym spojrzeniem.

- Powiem ci to co będę mógł, ale i tak najpierw muszę porozmawiać z liderami Ruchu a i dostęp do informacji powinien być dla każdego taki sam – jego ton jest chłodny a Dana z całych sił próbuje zapanować nad wyrazem twarzy.

- Od razu jak wróciłem pojawiłem się tutaj...Czy to się nie liczy? – mężczyzna dodał zbliżając się do niej tak, że teraz dzielił ich tylko jeden krok.

W jego tonie zachodzi zmiana. Znała go chodź używał go rzadko i tylko jak byli sami. Dana cofa się ku uchylonym drzwiom i nie podnosi już wzroku. Jedynie kiwa mu głową na pożegnanie. Jeśli on oczekuje od niej czegoś więcej. Nie. To nie jest teraz ważne. Dziewczyna ledwo co może połapać się w ilości pytań wirujących w jej głowie. Jej emocjonalne perypetie musi odsunąć na bok. Co odkrył Artem podczas tych kilku dni spędzonych w stolicy? I czy rzeczywiście władze uwierzą jej i Dimiemu w to, że uciekli od buntowniczego Ruchu i można im zaufać? To prawda malowali ich na ofiary tej całej sytuacji, ale czy władze rzeczywiście w to wierzyły? To brzmiało nieprawdopodobnie. Przecież nie byli nikim ważnym. A Tomi i Ewa byli cały czas przedstawiani w mediach jako złoczyńcy, którzy podważali prawa i tradycje Toskavos.

Po spełnieniu swoich obowiązków w kuchni nadszedł czas na obiad. Ku jej zdziwieniu do ich stolika dosiadł się Jonasz z małą Dianą. Uniosła brwi zdzwiona i skierowała czujne spojrzenie ku Zaharowi, który to przyprowadził Jonasza i usadził przy dziewczynie każąc mu poczekać aż przyniesie mu jego porcje.

- Czy mi się wydaje czy Zahar zmusił cię do przyjścia tutaj? – rzuciła Zara w ogóle nie przejmując się ostrzegawczym spojrzeniem, które rzucił im Zahar na odchodnym.

Jonasz pokręcił głową a na jego bladej twarzy pojawił się bardzo wymuszony i bardzo smutny uśmiech.

- Można by nawet powiedzieć, że zostałem porwany. Zahar jak się na coś uprze to trudno mu się sprzeciwić – przyznał Jonasz.

- O to to na pewno – przyznała Dana dosyć głośno co sprawiło, że Dimi, Zara i Jonasz skupili na niej swoje spojrzenia.

Przełknęła porcję ziemniaków którą chwilę wcześniej wcisnęła sobie do ust i dodała:

- Jak uparł się by pomagać mi w treningach to nie mogłam go przekonać, żeby dał mi spokój.

- Zahar pomaga ci w treningach? – zapytał Dimi sięgając po szklankę z truskawkowym kompotem, do którego Dana obrała i umyła dzisiaj dziesięć kilo truskawek.

Nie wiedzieli? Nie powiedział im? Czy to był coś co ona miała ukrywać?

- Tak...?- jej odpowiedz brzmiała bardziej jak pytanie.

Dimi zamrugał przez chwilę coś analizując a potem zaśmiał się pod nosem.

- No co?

- To, dlatego robi nocną zmianę na zmywaku. Zastanawiałem się czemu zrywa się tak wcześnie i znika gdzieś aż do śniadania. To było dla mnie bezsensu, że on dostał więcej obowiązków niż my, ale teraz rozumiem – wytłumaczył Dimi a Dana zastygła na chwilę z uchylonym ustami.

ZderzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz