Dedykuje to wszystkim osobom, przez które kwestionowałem i kwestionuje swoją seksualność.
*
John Watson miał zwyczajne życie. Przyjaciele, imprezy dobre oceny w szkole. W miarę normalna rodzina i ustabilizowane samopoczucie. Do czasu kiedy w jego życiu pojawił się brunet z niebieskimi oczami, duchy, morderstwa i narkotyki. Tą lawinę zdarzeń zapoczątkowała przeprowadzka z matką do stolicy. Rodzice rozwiedli się i tak się złożyło, że blondyn i jego siostra zostali z matką. Cała trójka pchała się przez tłum na peronie. Zielonooki nie zwracają uwagi na to, że jest dopiero koniec sierpnia dumnie ciągną walizkę w burym swetrze. Harriet jak na młodszą siostrę przystało z czerwonymi włosami, czarną bluzką i długimi dziurawymi spodniami szła pośpiesznie za bratem. Jedynie matka była jako tako "przyzwoicie" ubrana w błękitny kombinezon. Po wyjściu z pociągu musieli nieudolnie łapać taksówki. W końcu, któraś łaskawie się zatrzymała i sprawnie się w nią zapakowali. Jechali dość krótko, bo dziesięć minut. Ich nowy dom znajdował się na York Street 213 A. Tak w sumie to blok, w którym znajdował się ich nowy dom. Musieli dotrzeć na siódme piętro, na szczęście mieli działającą windę.
- No to w końcu na miejscu - uśmiechnęła się matka. - Rozpakujcie się, a potem pokaże wam gdzie będziecie chodzić do szkoły.
Rodzeństwo tylko potaknęło głową i zaczęło oglądać mieszkanie. Nie było takie małe jak się tego spodziewali. Miało trzy sypialnie, salon, kuchnię i pokaźną łazienkę.
- Zajmuję pokój koło kuchni - blondyn nie miał zamiaru robić niepotrzebnego rabanu gdyby kiedyś umierał z pragnienia w środku nocy i chyba nikt inny się do tego pokoju nie palił.
- Dobra to ja biorę ten koło salonu - Harry posłała bratu znaczące spojrzenie. Było to
pomieszczenie obok przyszłej sypialni Johna. Chłopak w sumie się spodziewał, że siostra nie da mu spokoju i chętnie będzie podsłuchiwała.
- Czyli ja nie mam nic do gadania i zostaje mi ten koło łazienki tak ? - Teresa nie mówiła jednak tego złośliwie tylko z miłym uśmiechem na twarzy.
Rozpakowali się całkiem szybko, bo byli gotowi do wyjścia po dwóch godzinach. Może inaczej. Kto był gotowy ten był gotowy. Zielonooki miał ogromny problem z posegregowaniem swoich książek i oczywiście ukochanych swetrów. Pogoniony przez siostrę znalazł szybciej idealny sposób na uporządkowanie tych rzeczy. Budynek szkolny znajdował się kawałek od nowego osiedla. Piechotą doszli tam w dwadzieścia minut. Na pierwszy rzut oka był to zwykły szary kloc. Po dokładniejszym przyjrzeniu się można było dostrzec białe zdobienia jak w gotyku. Wieczorem ten budynek miał niesamowity klimat. Jeszcze ten ogródek na przodzie dodawał mrocznego klimatu. Stephen King mógłby opisać to miejsce w jednej ze swoich powieści. Matka po drodze niby opowiadała im jakieś historie o duchach w tej szkole. Podobno wielu ludzi zginęło w tym miejscu, a na pewno słynny matematyk, który tam kiedyś uczył. Nikt nigdy jednak nie zagłębiał się w te sprawy więc zmieniły się w miejskie legendy i historie do opowiadania naiwnym pierwszoklasistom.
Ściemniało się, więc Harry i Teresa chciały wracać do domu. John postanowił jednak zostać chwilę dłużej i na własną rękę czegoś poszukać. Sam do końca nie wiedział czego.
Można powiedzieć, że intuicja go nie zawiodła. Zaczął powoli okrążać cały budynek szkolny. Na jej tyłach było parę zaułków, które oczywiście trzeba było zwiedzić. W pierwszym były jakieś śmietniki, graffiti i bezdomne koty (oczywiście, że udało mu się je pogłaskać). W drugim był jakiś biwak bezdomnych, więc wolał się tam sam nie zapuszczać. Kiedy już miał zaglądać do trzeciej uliczki, zauważył młodego chłopaka stojącego za ścianą. Był wysoki i szczupły. Tyle Watson mógł stwierdzić ze względu na to, że było po dwudziestej pierwszej. Wysoki nieznajomy uważnie przyglądał się zaułkowi z najwyższym skupieniem. Blondyn też postanowił zajrzeć do środka. Dwie niskie zakapturzone postacie żywo dyskutowało o czymś. John nie był pewny czy w ogóle mówią po angielsku. Na ścianie obok tych ludzi było wielkie żółte graffiti z jakimiś dzikimi wzorami. Kiedy ponownie odwrócił się w stronę drugiego obserwatora ten już gapił się wprost na niego. Nie odezwali się do siebie, tylko gapili do czasu, aż ludzie z uliczki odeszli. Po paru sekundach odległość między nimi zmalała do zera. Teraz blondyn mógł lepiej przyjrzeć się nieznajomemu (jak się okazało) mężczyźnie. Poza tym, że był niesamowicie wysoki i chudy to całość dopełniała niezdrowo blada cera. Kontrastowała ona mocna z czarnymi lokami, które opadały mu na czoło lekko zasłaniając piękne błękitno-szare oczy. Mógłby się w nie wpatrywać dopóki nie musiałby mrugnąć, a może nawet i umrzeć. Jego uwagę przykuły jednak wyraźne kości policzkowe i ładne cienkie usta. W tym momencie były zaciśnięte w cienką linię, co było rzadkim widokiem o czym szybko się przekona. Gapił się więc przez długie minuty w jego oczy, a potem na jego delikatne blade usta.
- Podobno oczy to odzwierciedlenia duszy - usłyszał po jakimś czasie blondyn. Był to głos niesamowicie głęboki, ale dało się usłyszeć młodzieńcze zacięcie. W oczach bruneta zawitały figlarne iskierki, a na twarzy zawitał delikatny uśmiech.
- W takim razie większość ludzi nie powinna ich mieć - on także się uśmiechną i znowu spojrzał na twarz niebieskookiego.
- Dlatego mam je w słoiku w moim pokoju - na te słowa zapadła niezręczna cisza, po której obaj wybuchnęli śmiechem.
- Mam nadzieję, że żartujesz. John Watson - po chwili na oddech przypomniał sobie o czymś takim jak kultura i postanowił się przedstawić. Wyciągną rękę jakby nie spotkał jakiegoś człowieka w podejrzanym zaułku.
- Nadzieja matką głupich drogi Watsonie. Sherlock Holmes - najwyraźniej Holmes też nie miał okoliczności ich spotkania w priorytetach na teraz.
- Więc... Tak właściwie co tu robiłeś ? - to pytanie dręczyło zielonookiego w sumie od początku.
- A taki tam wieczorny spacerek . Ty pewnie jesteś nowy i zwiedzałeś okolice naszej pięknej szkoły, prawda ?
- Tak zgadza się. Ty też chodzisz do tego liceum ?
- Yup. Biolchem 12* klasa.
- Też biolchem, ale 13 - po tej oczywistej wymianie zdań nastała głucha cisza. Żaden z nich nie miał pojęcia o czym można rozmawiać z randomowym chłopakiem w podejrzanej uliczce.
- To chcesz zobaczyć te oczy w słoiku ?
- Boże tak - i tym sposobem zaczął się później słynny duet Watson i Holmes.
***
Witam wszystkich. To moje pierwsze opublikowane opowiadanie, więc jak macie jakieś rady to chętnie posłucham. Rozdziały postaram się dodawać regularnie. Dajcie znać co myślicie =)
*taka zmiana, bo zapomniałem, że tam mają trochę inny system nauczania wybaczcie jeśli trochę namieszałem
CZYTASZ
Ghost Busters! //teenlock, Johnlock
FanfictionSherlock jest nastolatkiem, który ciągle jest w centrum wszystkich kłopotów (nie żeby sam się tam nie pakował). Na dodatek nie ukrywa zamiłowania do tytoniu, rozwiązywaniu zagadek kryminalnych oraz gry na nerwach swojego brata. Przed początkiem nowe...