Scooby-Doo

65 5 2
                                    

Pierwszego dnia lekcji Watson zaczynał na 8:20. Przynajmniej kończył zadziwiająco wcześnie, bo około czternastej. W tygodniu kończył tak dwa razy, raz właśnie we wtorki, a drugi raz w czwartki. Miał nadzieję, że Sherlock w te dni też kończy dosyć wcześnie to wtedy mogliby się udać na tą obiecaną kolację. Rozmyślania przerwał mu dźwięk przychodzącej wiadomości.

7:47

Sherlock:

Spotkajmy się za szkołą przed lekcjami. Musimy pogadać z Adler, pamiętasz ?

Ja:

Tak pamiętam. Będę za jakieś 15 min

Sherlock:

Okej, do zobaczenia na miejscu.

John na szczęście był już ogarnięty, więc mógł od razu wychodzić. Tak też zrobił budząc po drodzę Harry. Pokoju matki minął zaś cichcem, nie chcąc jej budzić bo nocnej zmianie. Miał nadzieję, że przydzielą jej w końcu normalne godziny pracy, ale szczerze w to wątpił.

Na miejscu był równo na umówiony czas. Na szczęście Holmes już tam na niego czekał. Siedział na murku i palił papierosa. Blondyn tylko skrzywił się nieznacznie. Może palił z nim zioło, ale papierosów absolutnie nie popierał. Widząc jego zniesmaczenie niebieskooki pośpiesznie zgasił fajkę. Uśmiechnął się nieznacznie i podszedł do niego.

- Irene zaraz powinna się zjawić. Wyglądasz na bardziej godnego zaufania niż ja, więc będziesz mi przytakiwał i coś dodawał jeśli będzie taka potrzeba - był strasznie nakręcony tą sprawą. Oczy mu świeciły, a buzia nie zamykała się.

- W sumie zazwyczaj tak robię – zauważył po chwili.

- Wiem, ale bałem się, że byś chciał coś zmienić. Postanowiłem cię upewnić, że wszystko robisz prawidłowo - pewnie mówiłby coś więcej, ale w tym momencie pokazała się brunetka. Kiedy zobaczyła zielonookiego uśmiechnęła się lekko w stronę Sherlocka. Co nie umknęło jego uwadze.

- O co chodzi Holmes ? Chcesz zrobić coming out, czy znowu błagać o te informacje - mówiąc to usiadła tam, gdzie przed chwilą siedział jej rozmówca.

- Akurat to ja mam dane dla ciebie Adler - był definitywnie rozgoryczony wspomnieniem swoich poprzednich działań. - Pewnie słyszałaś tą legendę o duchu matematyka w naszej szkole. Cóż, podejrzewamy, że to nie legenda. Kiedyś z Johnem udało nam się wywołać jego ducha i od tamtej pory zbieraliśmy informacje na jego temat. Było o nim w miejskim archiwum, ale akta nie były pełne. Może widziałaś, jak wczoraj woźny gonił mnie z mopem. Próbował mnie złapać, bo zakradłem się do byłego gabinetu Moriartego w zamkniętej części szkoły. Znalazłem tak jego notes. Pisał w nim właśnie o czarnym lotosie. Z tych notatek można założyć, że cały ten gang jest zamieszany w jakieś paranormalne sprawki i dlatego duch matematyka jest na tym świecie.

Dziewczyna patrzyła na niego, jakby był jakimś szaleńcem. Widząc jednak powagę na twarzy obydwu chłopców powstrzymała się od komentarzy.

- Mówimy ci to, bo nie chcemy żebyś i jakoś ucierpiała mieszając się w tą sprawę - podsumował po chwili milczenia Watson.

- Huh, ciekawe. Wiem, że ty Sherlocku nie wierzyłbyś w takie rzeczy, gdybyś nie miał potwierdzenia. W takim przypadku oczywiście podzielę się z tobą danymi na ten temat, jednak chcę brać udział w tej sprawie. I myślę, że moglibyśmy też wziąć Molly. Jej wrażliwość i wiedza biologiczna może nam się bardzo przydać - mówiła pewnym głosem. Chłopcy wiedzieli, że nie mogą jej odmówić. Skinęli więc w ciszy głowami, pożegnali się z nową wspólniczką i poszli do szkoły. Sherlock odprowadził blondyna pod salę. Zobaczywszy Lestrada odszedł na chwilę od przyjaciela i zaczął coś mówić chłopakowi.

Ghost Busters! //teenlock, JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz