Do boju

55 5 0
                                    

W czwartek zgodnie uznali, że to co widzieli razem w nocy musiał być halucynacjami. Później pisali o tym jak okropnie jest mieć rodzeństwo. W skrócie przegadali ze sobą cały ostatni czwartek tego lata.

23:48

Sherlock:

Dobra lepiej idź już spać, bo przed wyjściem pewnie będę musiał cię ubrać. Jeszcze wyjdziesz w jakimś sweterku (nie uważam, że są brzydkie, ale nieodpowiednie na imprezę). Będę u ciebie o 15:00.

Ja:

Widzę, że nie mam nic do gadania. No dobrze. To do zobaczenia =D.

Sherlock:

Do zobaczenia i dobranoc John.

Blondyn był lekko zdziwiony, bo chłopak zazwyczaj pisał do niego "Watson". Miło, chyba. To była ostatnia myśl przed zapadnięciem w sen.

***

Sherlock gapił się jeszcze na wiadomości i myślał czy nie powinien czegoś dopisać. Zrezygnowany rzucił telefon i sięgną po skrzypce. Wtedy przypomniał sobie, że miał zagrać przyjacielowi jak u niego był. Odłożył delikatnie instrument i rozpoczął poszukiwanie urządzenia. Kiedy w końcu mu się to udało wybrał sprawnie numer do zielonookiego.

Sherlock ? O co chodzi ?

Usłyszał zaspany głos w słuchawce.

Obiecałem ci zagrać na skrzypcach. Więc dzwonię.

Postanowiłeś mi zagrać o dwunastej w nocy ? Jak romantycznie...

A, rzeczywiście. Wybacz to już nieważne.

Nie, nie. Jak już odebrałem to chętnie posłucham.

W tym momencie John usłyszał już tylko delikatne dźwięki skrzypiec. Były naprawdę niesamowite. Chłopak leżał cicho i starał się wyłapać każdą nutę. Wyobrażał sobie jak jego przyjaciel stoi i wpatruje się w okno grając no instrumencie. Melodia była czysta i spokojna. Łatwo więc zrozumieć, że Watson po chwili znowu spał. Niebieskooki nie przestał jednak grać do ostatniego dźwięku. Miał już pytać o ocenę, ale gdy usłyszał lekkie chrapanie uśmiechnął się tylko.

Miłych snów Jawn.

I rozłączył się.

Następnego dnia brunet obudził się koło południa. Zebrał w pośpiechu wcześniej przygotowane ubrania i ruszył do łazienki. Tam zobaczył, że leży zaginiony sweter blondyna. Postanowił więc zmienić swój dzisiejszy outfit. Wpół do drugiej był już gotowy do wyjścia. Wziął torbę z ubraniami na jutro i ignorując swoje wczorajsze oświadczenie o przyjściu o trzeciej i chciał właśnie wyjść z domu.

- Czy to nie sweter, który twój przyjaciel podobno zgubił ? - starszy Holmes stanął mu w drzwiach.

- Ten ? Możliwe. A co cię to obchodzi ? - śpieszył się, chociaż i tak byłby przed czasem.

- Jestem po prostu ciekaw. Poza tym gdzie wychodzisz ? - nie odpuszał.

- Do Johna właśnie. Idziemy razem na tą imprezę u Adler - był pewny, że jego brat i tak już to wiedział.

- O, ciekawie. Tak trudno prosto odpowiedzieć ? - na jego usta wpełzł dziwny grymas.

- Żebyś wiedział. Dobra idę wrócę jutro czy coś - wyszedł już bez przeszkód. Wtedy przypomniał sobie jaki uradowany był Mycroft, kiedy dowiedział się, że nie wróci na noc.

14:37

Ja:

Pozdrów Jeffa ode mnie.

Mycroft:

Ghost Busters! //teenlock, JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz