Sherlock obudził się równo o 6:00. Przez chwilę miał rozkmine co robi w nie swoim łóżku. Ostatnio często miał przemyślenia na ten temat. Ale cóż to głównie jego zasługa. Wygrzebał się z uścisku Watsona i poszedł się ogarnąć do łazienki. Zajumał przy tym jakiś ręcznik. Gdzieś w trakcie marnowania całej ciepłej wody przypomniał sobie, że zapomniał wziąć czegoś z szafy jego gospodarza. Kurwa. Pomarudził chwilę, opatulił się ręcznikiem i wyszedł na korytarz. Na jego szczęście Harry i Teresa spały. Przemknął cicho do sypialni i zaczął poszukiwania czegoś innego co nie będzie brudne lub związane z marvelem. Nie mogąc niczego znaleźć założył tylko spodnie i zaczął szukać po kieszeniach skręta lub papierosa. Wygrzebał jakiś zmiętolony papierek z nieznaną zawartością, więc oczywiście wskoczył zgrabnie na parapet otworzył okno i zapalił. Nie skupił się zbytnio na odkryciu substancji, która zatruwa mu organizm. Zamyślony nie zauważył, że John wstał i przyglądał mu się od pewnego czasu. Jak można tak dobrze wyglądać? Kiedy w końcu skapnął się, że jest obserwowany uśmiechnął się w stronę Watsona.
- Wybacz chyba nie powinienem palić u ciebie w pokoju. Możesz mieć jakieś problemy potem - powiedział gasząc, jak się okazało, papierosa o zewnętrzny balkon.
John nie odpowiedział tylko skinął głową nie odrywając oczu od chłopaka. Trwali tak chwilę w ciszy kiedy blondyn wyciągnął ręce w stronę niebieskookiego. Ten popatrzył na niego z lekkim zdziwieniem. Po chwili zrozumiał aluzję i wrócił do łóżka przytulając się do zielonookiego.
Tak zazwyczaj wyglądał ich dzień w czasie roku szkolnego. Sherlock wpadał do Johna na noc na tyle często, że reszta Watsonów zaczęła traktować go jak jednego z domowników. Chłopcy raz na jakiś czas robili sobie randki i ich związek był coraz bardziej oficjalny. Byli praktycznie nierozłączni. Oczywistym było, że Watson pozna "kolegów" chłopaka. Phillipsa Andersona i Sally Donovan. Razem z Holmesem chodzili na dodatkowe zajęcie, a Anderson był z nim w klasie. Straszni idioci (według Sherlocka oczywiście), szczególnie Phillips.
- Nie mam pojęcia jak zdał do drugiej klasy. Nie pamięta nawet związków organicznych z podstawówki. Nie warto wspominać o tamtym roku. Gdyby nawet na chemię nie patrzeć on po prostu nie umie myśleć. Siedzi na lekcji i zadaje durne pytania, na które nauczyciel przed chwilą odpowiedział. Boję się, że niedługo zacznie się pytać czy pisać lekcja temat - psioczył na niego przy lunchu. John tylko śmiał się i starał nie zakrztusić posiłkiem, a że jego śmiech był zaraźliwy Holmes sam po chwili chichotał.
- Skoro jest takim idiotą, to jak ty sobie radzisz na zajęciach, kiedy musisz mieć partnera ?
- Zazwyczaj proszę Molly, ale ona czasami pracuje z Sally, więc męczę się z tym kretynem. Myślę, że kredens byłby lepszym partnerem - powiedział już poważnie. Nagle zaświeciły mu się oczy, a na twarz wpełzł chytry uśmieszek. - A co byś powiedział na to, żebyś chodził ze mną na te zajęcia? Przecież i tak czekasz na mnie w bibliotece. I chcesz zostać w przyszłości lekarzem, więc zajęcia z chemii by ci się przydały.
- Kiedy ?
- Poniedziałki od razu po twoich lekcjach, sala trzydzieści.
- Powinno mi się udać. Chętnie zobaczę Andersona w akcji.
- Uwierz mi. Nie chcesz - powiedział z kamienną twarzą. Miał coś jeszcze dodać ale właśnie wtedy zadzwonił dzwonek. Szybko się pożegnali i ruszyli na lekcje. Dzisiaj miało być pierwsze spotkanie w pełnym składzie dotyczące czarnego lotosu. Ustalili, że spotkają się po lekcjach przed szkołą i pójdą do Sherlocka. Cała czwórka była więc mocno nakręcona i średnio skupina na lekcjach. Niestety nie przeszło to niezauważone przez innych.
CZYTASZ
Ghost Busters! //teenlock, Johnlock
FanfictionSherlock jest nastolatkiem, który ciągle jest w centrum wszystkich kłopotów (nie żeby sam się tam nie pakował). Na dodatek nie ukrywa zamiłowania do tytoniu, rozwiązywaniu zagadek kryminalnych oraz gry na nerwach swojego brata. Przed początkiem nowe...