1.

183 6 0
                                    

Właśnie biegłam tak szybko, jak tylko mogłam, żeby zdążyć do pracy i już prawie byłam lecz potknełam się o kamień i wylądowałam twardo twarzą na ulicy. Już się przyzwyczaiłam do takich sytuacji, szczęściarą to ja nie byłam. Chociaż tyle że upadłam w suchym miejscu a nie wpadłam do kałuży jak jakieś dwa tygodnie temu. Szybko strzepnełam z siebie brud i pobiegłam dalej.

Wbiegłam do miejsca swojej pracy którym był sklep spożywczy. Milionów tu nie zarabiałam ale i tak byłam zadowolona z tego że dostałam tu pracę. Poszłam w stronę zaplecza żeby powiesić kurtkę i założyć fartuszek. Gdy tylko weszłam zobaczyłam moją pracodawczynię która płakała, jednak tylko gdy mnie zauważyłam szybko wytarła łzy i uśmiechnęła się słabo w moją strone. Moja pracodawczyni była dość młodą kobietą o naprawdę ładnej urodzie, miała krótko ścięte loki koloru brązowego tak samo jak oczy oraz różaną karnację, zawsze była osobą miłą, pomocną i troskliwą. Nie można było tego powiedzieć o jej mężu był nie czuły oraz okropny oraz był z nią pewnie tylko dlatego że miała ten sklep ona jednak twierdziła że tak nie jest.

-Dzień dobry pani Walewska.- Postanowiłam się przywitać.

-Witaj y/n nie słyszałam że przyszłaś, co u ciebie?- w jej głosie można było usłyszeć smutek.

-U mnie tak jak zawsze trochę nędznie ale dobrze, a u pani?

-Dobrze, o widzę że klient wchodzi.-To co powiedziała oznaczało "nie chce o tym gadać i chce zostać sama" więc nie drążyłam tematu i poszłam obsłużyć klienta.

Dzień minął mi szybko. Wracając zatrzymałam się przed fabryką czekolady, nie fascynowało mnie to miejsce jakoś strasznie, jednak Charliego ogromnie czego trochę nie rozumiałam, wsumie jak byłam mała to też mnie to fascynowało jak jego. Stałam tam tak rozmyślając około 5 minut, postanowiłam że czas iść dalej, jednak cały czas zastanawiałam się nad fabryką.

Byłam już blisko domu. Mieszkałam w starej chatce na skraju miasteczka. Moja rodzina nie należała do bogatych w sumie to pod umierała głodem. Weszłam do domu i tak jak zawsze ujrzałam 2 dziadków i 2 babcie leżących na tym samym łóżku i rozmawiających o czymś, mamę, która gotowała pewnie zupę z kapusty, tak jak zawsze, mój młodszy brat Charlie siedział na górze a tata za niedługo powinien wrócić z pracy, czyli w skrócie dzień jak co dzień. Gdy tylko zostałam zauważona wszyscy się przywitali Charlie szybko zbiegł na dół i mnie przytulił.

-Jak ci dziś dzień minął?- Zapytał się mnie.

-A dobrze, było dziś nawet sporo klijętów więc było co robić.-powiedziałam odwzajemniając przytulasa.

Gadaliśmy tak o wszystkim i niczym aż do domu wszedł tata i zaczoł się witać aż w końcu podszedł do Charliego.

-Hej Charlie mam dla ciebie coś fajnego.-powiedział i wyją z kieszeni zepsute oraz źle zrobione nakrętki od pasty. Tata pracował w fabryce pasty czasem znajdywał takie żeczy i przynosił je Charliemu.

-Jest idealna.-powiedział Charlie i wzią jedną zakrętke następnie wyją z szafki fabrykę zrobioną z takich zakrętek.

-A co to za część?-Spytał dziadek Joe.

-To głowa Williego Wonki.-Powiedział zadowolony.

-A ty wiesz że on jest nawet podobny.

-Naprawde?- Zapytał z zaciekawieniem mój młodszy brat.

-Tak, sam widziałem go parę razy, kiedyś pracowałem u niego ale byłem w tedy o wiele młodszy. Willy Wonka miał na początku mały sklepik na rogu ulicy ale już wtedy jego słodycze były uwielbiane przez mieszkańców. W końcu otworzył fabrykę 50 razy większą od największej fabryki.

-Opowiec im o księciu Bonheri.-Powiedziała babcia Josefine.

-A więc książe Bonheri złożył zamówienie u pana Winko aby ten zbudował mu pałac calutki z czekolady.-powiedział dziadek.

-Wydaje się to teoretycznie nie możliwe.-powiedziałam.

-Dobrze mówisz, teoretycznie się nie da jednak Willi Wonka tego dokonał. Gdy pałac został skończony Pan Wonka ostrzegł księcia aby ten zaczoł pałac już jeść jednak książe postanowił, że chce tam zamieszkać a gdy nastały ogromne upały i zamek się roztopił. Książe odrazu posłał wiadomość o zbudowanie nowego, ale Willy Wonka miał własne zmartwienia, wykradanie jego receptur stało się plagą przez co Wonka raz kazał wszystkim pracownikom iść do domów i powiedział że zamyka fabrykę na zawsze.

-Ale nie zamkną jej na zawsze wiem że teraz działa.- Powiedział Charlie.

-Tak bo dorośli często mówią na zawsze a tak naprawdę chodzi im o to że na bardzo długi czas.-powiedziała mama.

-My zaplanowaliśmy kapuśniak na bardzo długi czas, na zawsze.- powiedział dziadek George za co dostał ostrzegawcze spojrzenie od mamy.

-A wróciłeś do pracy?- Charlie nadal drążył temat fabryki.

-Nie, nikt nie wrócił.-odpowiedział dziadek Joe.

-Ale ktoś tam musi pracować.-powiedziałam.

-Zastanów się y/n czy widziałaś kogoś kto by tam wchodził albo wychodził?-babcia Jozefina bardziej stwierdziła niż zapytała.

-Jedyne co stamtąd wyjeżdża to słodycze, ta fabryczka twojej roboty Charlie to jedyna do której mamy dostęp.-Powiedział dziadek George.

-Dobrze koniec tych pogawędek pora iść spać- Powiedziała mama przerywając rozmowe i zaczeła zabierać talerze.

Ja i Charlie poszliśmy na górę i położyliśmy się. Już miałam usnąć gdy mój brat zaczoł do mnie mówić.

-y/n jak myślisz uda się nam kiedyś zwiedzić fabrykę i poznać Williego Wonke?-Zapytał już leciutko zaspanym głosem Charlie.

-Nie wiem, wątpię w to ale zawsze jest ta 0,0001 % szans że nam się uda. Dobranoc Charlie.-Powiedziałam.

-Dobranoc y/n.- odpowiedział i tym razem już usnełam.

______________________________________

Mam nadzieję że się podoba i do następnego rozdziału🥰

A gdyby.../Willy Wonka x y/nOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz