5.

101 4 1
                                    

Szliśmy białym korytarzem w nieznanym nikomu kierunku, oczywiście nie biorąc pod uwagę Wonki. Zastanawiałam się nad tym co się tu tak właściwie dzieje, narpiew Augustus topi się w rzece, potem  Violet zmienia się w jagodę... Ciekawe co nas tu jeszcze czeka... Z zamyśleń wyrwał mnie głos brata.

-Proszę pana po co pan nas wogule zaprosił?- zapytał się Charlie.

-No żeby pokazać fabrykę oczywiście.- Odpowiedział mu szybko Wonka.

-Ale czemu teraz i tylko pięcioro?- Charlie nadal nie odpuszczał.

-Bo...

-A kto dostanie nagrodę?- Przerwał mu Mike

-Najlepsza dla Janka jest niespodziewanka haha- powiedział szef fabryki, kończąc zdanie swoim charakterystycznym śmiechem.

-Czy Violet już zawsze będzie jagodom?- Tym razem pytanie zadała Veruca.

-Nie, może albo nie wiem, ale tak się kończy żucie gumy przez cały dzień to ochydne fu- odpowiedział Wonka.

-Skoro pan nie znosi gumy to po co pan ją robi- Powiedział młody Teavee.

-Wiesz co synku ty to masz chyba jakąś maczonerwoze- odpowiedział szybko kierownik wycieczki.

-A pamięta Pan swoje pierwsze słodycze?- zapytał się Charlie.

-Nie- powiedział szybko a następnie odleciał myślami tylko on wie gdzie.

-Proszę pana wszystko dobrze?- zapytałam po chwili i w taki sposób wyrwałam go z transu.

-Tak, poprostu miałem przypominajkę.- znów szybko odpowiedział i poszedł dalej, a my za nim.

-A często te przypominajki?-zapytał pan Teavee.

-Tak, dzisiaj.-Odpowiedział szef fabryki z dziwnym uśmiechem.

Idąc zastanawiałam się czy z tym człowiekiem napewno wszystko w porządku. Szliśmy tak kierując się za panem Wonką. Po nie długim czasie doszliśmy pod duże białe ogromne drzwi podpisane "sortownia orzechów".

-O to pomieszczenie jest mi dobrze znane.- Powiedział pan Solt podając szefowi fabryki swoją ulotkę, którą ten odrazu rzucił za siebie.- Wie pan posiadam przetwórnie orzechów pan też preferuje haber-max 4000? 
(Nie wiem jak to się dokładnie nazywało i jak się pisze. Jeżeli ktoś wie jak to się nazywało była bym wdzięczna jak by napisał.)

-Nie, pan to dziwny jest hehe- powiedział kończąc je, poraz kolejny, tym dziwnym śmiechem a następnie otworzył drzwi i wszyscy weszliśmy do środka.

Gdy znaleźliśmy się w środku ujrzeliśmy wiewiórki rozłupujące orzechy. Każda miała swoje stanowisko przy którym pracowała.

-Wiewiurki- powiedziała Veruca jagby nikt jeszcze tego nie zauważył.

-A czemu wiewiórki a nie pańskie umpa-lumpasy?- zadał pytanie pan Solt.

-Ponieważ tylko wiewiórki potrafią wyjąć orzecha w całości. Widzicie jak sprytnie sprawdzają czy orzech nie jest zepsuty, o patrzcie tamtej chyba trafił się zepsuty.- powiedział i wszyscy popatrzyliśmy na wiewiórkę która wyrzuciła orzecha a ten poleciał do jakieś dziury.

-Tato ja chcę tresowaną wiewiórkę.- powiedziała stanowczo Veruca do swojego ojca.

-Kochanie masz już dużo zwierzątek w domu.-Odpowiedział jej rodzic jednak to jej chyba nie przekonało.

-Mam tylko jednego konia, dwa psy, cztery koty, sześć królików, dwie myszki, dwa kanarki, świnkę morską, trzy żółwie, cztery papużki i starego chomika i chce wiewiórkę, jedną z tych wiewiórek!-powiedziała a ja znów, tak jak na wejściu fabryki zaczełam się zastanawiać jak doszło do tego że to dziecko jest tak rozpieszczone.

-Dobrze, za ile sprzedał by pan taką wiewiórkę?- zapytał, już uległy, swojej córce pan Solt.

-O takiej nie dostanie, nie są na sprzedaż.-Odpowiedział szybko Wonka a Veruca odwróciła się szybko w stronę jej rodzica.

-Tato!

-Wybacz skarbie pan Wonka jest bardzo nie rozsądny- Powiedział szef fabryki parodiując ojca dziewczynki.

-Jak ty mi nie kupisz to sama sobie wezmę- powiedział dziewczynka, ignorując pana Wonkę, przechodząc pod bramką.

Chwilę się porozglądała a następnie ruszyła w kierunku jednej z wiewiórek. Gdy była już blisko i chciała wziąść ją na ręce ta skoczyła na nią a gdy inny tylko to zobaczyły również zaatakowały dziewczynkę. Dziecko zaczęło piszczeć i próbowało zrzucić wiewiórki ale na marne.

-Veruca!- krzyknął pan Salt i popatrzył się na Pana Wonkę chcąc żeby coś zrobił na co ten wyjął z kieszeni zawieszkę z ogromną ilością kluczy. Zanim Pan Wonka znalazł odpowiedni Veruca już leciała w otchłań dziury na odpady.-Do kąd dokładniej prowadzi ta dziura?- zapytał zaniepokojony ojciec.

-Do takiego kotła-powiedział Pan Wonka psychopatycznym głosem. Ale widząc minę pana Solt dodał- Ale spokojnie włączają go tylko we wtorki.

-No właśnie dziś jest wtorek- powiedział Mike a szef fabryki przewrócił oczami.

Gdy już udało się znaleźć klucz, co było dziwne bo stało się to idealnie po tam jak dziewczynka spadła, Pan Solt wszedł przez bramkę i zaczoł kierować się w dół po schodach. Jeszcze nie był na końcu a umpa-lumpasy już zaczynały swój występ do którego, jak za każdym razem, się kołysałam. Skończyło się na tym że, tak jak córka, pan Solt został popchnięty i wpadł do dziury a do nas podszedł jeden umpa-lumpas a raczej do pana Wonki, na co ten odrazu się schylił i słuchał tego co mały człowiek mu mówi.

-Właśnie dostałem komunikat że piec się zepsuł. - Powiedział szef fabryki i poszedł w jemu znanym kierunku a my poraz kolejny ruszyliśmy za nim.

______________________________________

Miłego dnia/nocy wszystkim życzę 💅

A gdyby.../Willy Wonka x y/nOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz