Rozdział 8 - Metamorfozy

24 3 5
                                    

Ona

Po raz pierwszy od dawna czułam się bezpiecznie. Owszem, nadal martwiłam się, czy ktoś nie podąża moim tropem, na przykład pewien wkurzony za granie mu na nosie Fixer. Chociaż zapewne reszta tych cholernych mafiozów byłaby dużo gorsza, gdyby mnie dorwała. Na przykład ten jeden, którego znałam, Vito.

Brr, nie myśl o tym.

Póki co siedziałam w domu i nabierałam sił, jak to nazywała Rosa. Dbała o mnie jak o własną córkę, a ja w rewanżu wręczałam ją we wszystkim, w czym tylko mi pozwoliła. Gotowanie i pieczenie było jej pasją, natomiast ja sprzątałam, odkurzałam, myłam naczynia. W szale porządków znalazłam sposób na radzenie sobie ze stresem, wiec po dwóch dniach domek lśnił czystością.

Tajemniczy Nathaniel nie pojawił się ponownie, więc nie musiałam się obawiać o konfrontację z nim. Ale wiedziałam, że prędzej czy później do takiej dojdzie, bo choć dupek był nadzwyczaj seksowny, to nie pozwolę mu się tak traktować i w końcu mu to wytknę.

Przez chwilę myślałam o nim, o tym jego gniewnym spojrzeniu wikinga. Czy był synem Rosy? Słyszałam, jak mówiła, że go wychowała, ale zwracał się do niej po imieniu, a nie „mamo".

- Słuchasz mnie?

Głos Rosy sprowadził mnie na ziemię. Siedziałyśmy przy kominku popijając grzane wino. Musiałam przyznać, że moja gospodyni robiła je perfekcyjne; lekko ostre, lekko cierpkie. Pycha.

- Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłaś?

- Pytałam, czy jesteś przywiązana do swojego koloru włosów.

Zaskoczona zamrugałam parę razy, zanim byłam w stanie odpowiedzieć.

- W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałam. A co? Powinnam go zmienić? - Dotknęłam dłonią kucyka, kiedy nagle mnie olśniło. - Boże, że też wcześniej na to nie wpadłam! Masz rację, powinnam się zmienić, żeby trudniej było mnie poznać. Macie tu jakiegoś dobrego fryzjera albo sklep, w którym kupię farby?

Rosa uśmiechnęła się tajemniczo.

- Mam lepszy pomysł. Znam kogoś, kto ci pomoże. Heather i Violet zawsze uwielbiały eksperymentować z wyglądem, na pewno coś wymyślą, a tobie przyda się towarzystwo w odpowiednim wieku. Mogę po nie zadzwonić.

- Rosa, ale przecież ja bardzo lubię twoje towarzystwo! - zaprotestowałam żywo.

- Dobra, dobra. Ja to wiem, nie musisz mi słodzić. Wiesz, tak sobie myślę, że chyba pora, żebyś wyszła z domu i zajrzała do cukierni. Przyda mi się tam pomoc. A skoro przed kimś uciekasz, zmiana stylu tylko ci pomoże.

Zastanowiłam się. Dotknęłam ponownie palcami włosów. Były brązowe, długie i zawsze spięte w kucyk. Tak było mi wygodnie w poprzednim życiu... Ułożonym, znanym mi i wbrew pozorom bezpiecznym życiu.

Tak, chyba przyda mi się porządna metamorfoza, choćby po to, żeby symbolicznie odciąć się od tego, co było. Nie miałam złudzeń, to już nie wróci. Detektyw nie żył, nie miałam pracy, nie miałam dokąd wrócić... Ale paradoksalnie najbardziej brakowało mi tego psychopaty, od którego uciekłam.

Rosa miała rację. Potrzebowałam zmiany. Kiwnęłam głową.

Godzinę później we cztery raczyłyśmy się grzanym winem. Choć z początku rozmowa nie kleiła nam się, jak to zwykle bywa w nowym towarzystwie, to po kolejnej porcji alkoholu języki się nam rozwiązały. Zaczęłyśmy paplać jak stare znajome, choć widziałyśmy się pierwszy raz w życiu.

- Wiem! Rudy! - wykrzyknęła nagle Heather, wskazując na moje włosy. - Taki podobny do moich.

Przyjrzałam jej się sceptycznie. Dziewczyna była ruda, piegowata i ubrana jak hipis: dużo kwiatowych wzorów, postrzępionych jeansowych wstawek i koralików. Jej ten kolor włosów pasował, ale miałam duże wątpliwości, czy u mnie by się sprawdził.

Jedno zdjęcie, cz. 1 [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz