Rozdział 5 - Panika

27 3 8
                                    

On

Z zaskoczenia rozdziawiła usta jak dziecko, a ja o mało nie parsknąłem śmiechem, tak komiczny był to widok. Zaparkowałem właśnie przed kamienicą, w której znajdowało się jej mieszkanie.

- Czy ty... Czemu tu jesteśmy? Namierzą nas! - powiedziała przerażonym tonem, a ja tylko wzruszyłem ramionami. Nie czułem potrzeby tłumaczyć jej pewnych zawiłości mafijnego życia.

- Chodź, spakujesz trochę swoich rzeczy. Nie możesz w kółko chodzić w tym samym.

Sięgnąłem do klamki, ale zauważyłem, że nie ruszyła się z miejsca, więc odwróciłem się i popatrzyłem na nią z irytacją.

- Idziesz?

- Spakuję się i co dalej? - rzuciła niepewnie.

- Jeszcze nie wiem, poczekamy na maila od...

- Nie. Gdzie mnie wywozisz?

Przerwała mi. Kurwa, przerwała mi w pół zdania. W życiu nikt nie zrobił tego bez konsekwencji. Posłałem jej groźne spojrzenie, pod którym lekko się skuliła, dając mi choć odrobinę satysfakcji i łagodząc wkurwienie.

- Do mnie. Chodź - wycedziłem.

Tym razem posłuchała bez słowa.

Nie musiałem pytać, gdzie dokładnie znajduje się jej mieszkanie, a ona nie pytała, skąd to wiem, chociaż widziałem u niej lekkie zaskoczenie, gdy idąc pierwszy zaprowadziłem nas pod drzwi. Kiedy zatrzymaliśmy się, wyjęła pęk kluczy i otworzyła nam, po czym weszła przede mną.

Już w przedpokoju przywitał nas bałagan. Szuflady komody były pootwierane, część rzeczy wyrzucona na ziemię i zniszczona przez kogoś, kto bez skrępowania po tym chodził.

W jednej chwili sięgnąłem po broń i ruszyłem wgłąb mieszkania, rozglądając się. Po krótkim obchodzie mogłem stwierdzić, że w mieszkaniu nikogo nie było i nie znalazłem żadnych niebezpiecznych niespodzianek pozostawionych dla niej. Wróciłem więc do niej i zobaczyłem, że stoi w przedpokoju jak wmurowana, wpatrując się w mojego glocka. Dopiero jak go schowałem, wróciła do rzeczywistości.

Teraz to ona ruszyła na obchód mieszkania, a ja obserwowałem ją uważnie. Sztywne ruchy świadczyły o szoku, nie chciałem więc, by nagle doznała jakiegoś załamania nerwowego.

Ale nie, zaskoczyła mnie, bo zaczęła zbierać rzeczy do zabrania.

- Na ile dni mam się spakować? - zapytała cicho.

Już miałem jej odpowiedzieć, kiedy nagle opadła na kolana i zanurkowała pod łóżko, wypinając w moją stronę całkiem kształtny tyłek. Przeczesałem palcami włosy i odchrząknąłem, ponieważ ten widok zrobił na mnie wrażenie. Temu na dole też się spodobało, bo wyraźnie się obudził.

Musiałem poprawić spodnie.

- Nie umiem przewidzieć. Weź rzeczy na jakiś tydzień i to, bez czego na dłuższą metę nie możesz żyć i nie da się tego łatwo dokupić.

Nie odpowiedziała, tylko jęknęła z wysiłku.

Kurwa, jęknęła tak zmysłowo, że zrobiło mi się gorąco. Co więcej najwyraźniej szarpała się z czymś pod łóżkiem, mogłem tylko się domyślać, że z torbą podróżną. Rozstawiła kolana szerzej i wypięła się bardziej, walcząc o wyciągnięcie tego cholerstwa.

Jezu Chryste, czy ona mnie drażniła specjalnie?

Aż znowu odchrząknąłem i musiałem wyjść z pokoju, bo ten widok wywoływał we mnie jednoznaczne potrzeby.

Jedno zdjęcie, cz. 1 [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz