Rozdział 4 - Zlecenie

31 2 0
                                    

Ona

Ciszę przeszyło krótkie, głuche kliknięcie i czas ponownie przyspieszył.

Ochroniarz dopadł mnie i wyrwał mi broń, Vito odchrząknął, próbując dojść do siebie, a drugi z jego kompanów zamarł celując do mnie. Miałam niejasne poczucie, że w ostatniej chwili zorientował się, że broń była nie naładowana, inaczej mój mózg zdobiłby drzwi łazienki, przed którymi stałam.

Zerknęłam kątem oka na mojego znajomego, którego imienia w dalszym ciągu nie znałam. Przyglądał mi się z zainteresowaniem, chociaż w oczach widziałam jakiś dziwny wyraz. Jednak po tym, jak próbował mojej krwi, nic mnie chyba już w jego wykonaniu nie zdziwi.

Natomiast ja drżałam na całym ciele. Za cholerę nie wiedziałam, co tu się właśnie wydarzyło! Tak, jakbym nie była sobą, jakby ktoś przejął nade mną kontrolę. Do diabła, a może w obliczu śmierci po prostu podświadomość zaczęła działać? W końcu całe życie karmiłam się kryminałami i filmami akcji rodem z Hollywood, gdzie na porządku dziennym są strzelaniny i mordobicia.

Otrząsnęłam się z szoku i zamyślenia na dźwięk śmiechu. Vito trzymał się za brzuch i rżał w najlepsze.

- No nie, a to dobre, kurwa! Myślałaś, że dam się zastrzelić? - Zerknął na swoich kompanów. - Ja pierdolę, macie mnie za idiotę?

Nie dał im szansy odpowiedzieć, bo znów zwrócił się do mnie.

- To teraz, kiedy już ustaliliśmy sobie, że nie jesteś przypadkowym cywilem, który nie ma jaj, to powiem ci, jak to będzie dalej wyglądało.

Uśmiech spełzł z jego twarzy, zastąpiła go teraz lodowata maska. Nie miałam wątpliwości, że jakakolwiek dyskusja będzie oznaczała szybkie pozbycie się kłopotu w postaci mnie.

Już miał mi zacząć tłumaczyć, kiedy wyraźnie coś mu się przypomniało i spojrzał na mojego znajomego.

- Zdjęcie?

Zapytany podszedł do mnie i bezceremonialnie wyrwał mi aparat. Nawet nie zaprotestowałam, bo wciąż jeszcze nogi mi się trzęsły po tym, co się stało.

- Zrobiła jedno zdjęcie, ale myślę, że panu wystarczy.

Ustawił podgląd w aparacie i pokazał Vito, a ja zaczęłam się zastanawiać, o co tu chodzi. Zrobiłam z pewnością więcej niż jedno zdjęcie. Ba, zrobiłam kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt zdjęć. Musiał je przeglądać i wybrać jedno, a ja byłam niezwykle ciekawa, które. Zwłaszcza, że na twarzy starszego mężczyzny pojawił się wyraz satysfakcji. Przejął kartę pamięci i schował ją do kieszeni marynarki, przyklepując ostentacyjnie.

- Doskonałe. Przyda mi się.

Wrócił po chwili spojrzeniem do mnie. Mój nowy znajomy cofnął się, wyraźnie z siebie zadowolony. Dupek! Wybił się na mnie i na moim zdjęciu, łapiąc plusy u tego mafioza. Oj czeka nas poważna rozmowa.

Póki co jednak pierwsza z poważnych rozmów była tuż przede mną.

- Sprawa jest prosta - powiedział Vito z taką swobodą, jakby zamierzał mnie prosić o zrobienie kawy. - Nie dokończyłaś zlecenia, więc teraz to zrobisz i będziemy kwita. Wyślę wszystkie dane Fixerowi - kiwnął głową w kierunku mojego znajomego, a ja wreszcie dowiedziałam się chociaż, jaką ma ksywkę. - Bo zapewne po tylu latach nie pamiętasz, kim miałaś się zająć?

Szlag, zająć? Vito wyraźnie uważał mnie za zabójcę, bo chyba nie przeszłam testu z bronią, ale na litość boską czy ten człowiek sugeruje, że miałabym kogoś zabić?!

- Twoje cielęce spojrzenie traktuję jako potwierdzenie moich domysłów, wiec dostaniesz wszystko. Masz dwa tygodnie. Jak mnie wychujasz, poinformuję pozostałe Rodziny, że żyjesz i urządzimy sobie małe polowanie na czarownice.

Jedno zdjęcie, cz. 1 [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz