Rozdział 17 - Tak, proszę

20 3 0
                                    

Ona

Musiałam obiecać Fixerowi, że nie ucieknę, kiedy będzie brał prysznic. Tak jakby miało mnie to powstrzymać przed zwianiem mu, gdybym chciała. Sęk w tym, że nie chciałam. Po tym, jak moje życie wywróciło się do góry nogami, tu znalazłam jakiś zalążek stabilizacji.

Kiedy facet robił się na bóstwo, jak to ironicznie nazwałam, bo zajmowało mu to zdecydowanie dużo czasu, ja zajęłam się obiadem. Zrobiłam zwykłą zapiekankę z tego, co znalazłam w lodówce, odłożyłam też porcję dla Rosy i Wikinga, bo miałam przeczucie, że prędzej czy później tu wpadną, jak tylko Wiking trochę ochłonie. Swoją drogą nie rozumiałam go. Był gotów wyjebać mnie z miasta, a teraz nagle mu się jakieś instynkty włączyły i chciał bronić mnie przed Fixerem? I jak to się działo, że oni wszyscy się znali?

- Nieźle pachnie. - Dobiegło mnie od drzwi i aż podskoczyłam w miejscu.

Już zapomniałam, że ten cholerny Fixer potrafi się skradać jak ninja. Odwróciłam się do niego i zmierzyłam go wzrokiem. Wyglądał... lepiej. I lepiej pachniał. Przebrał się w czyste ciuchy, ogolił, rozczesał na mokro przydługie włosy. Nadal jednak opierał się na lasce.

- Może nawet dostaniesz trochę, ale najpierw odpowiesz mi na kilka pytań - oznajmiłam stanowczo.

Zaśmiał się pobłażliwie, czym tylko mnie bardziej wkurzył.

- Będziesz mnie przesłuchiwać? Ty?

- A co, kurwa, myślałeś? Zjawiasz się nagle i co, nie chcesz mnie zabić? Zemścić się? Do tego znasz Rosę i Wikinga. Nic nie rozumiem, a chcę zrozumieć.

Skrzyżowałam ręce na piersi i posłałam mu twarde spojrzenie. A przynajmniej miałam nadzieję, że takie mi wyszło, chociaż sądząc po jego sceptycznej minie, chyba nie do końca.

Wyminął mnie i usiadł przy stole w kuchni, opierając laskę o krzesło. Zmierzył mnie powolnym, irytująco bezczelnym spojrzeniem.

- Podoba mi się twój nowy image. Wyglądasz jak Marylin Monroe. Masz bieliznę pod tą kiecką?

Niemal zachłysnęłam się powietrzem, słysząc go. Wybałuszyłam oczy, tracąc trochę swojej pewności siebie.

- Oszalałeś? Zacznij mówić, a nie interesujesz się moją bielizną!

- Gdybym się nią nie interesował, nie byłoby mnie tu - odpowiedział mi spokojnie. - Dobrze, odpowiem ci na pięć pytań, a później chcę coś zjeść. Usiądziesz?

Spojrzałam na krzesło naprzeciwko niego, ale nie ruszyłam się z miejsca. Nie dlatego, żebym nie chciała usiąść, ale chodziło raczej o to, że nie będę robić tego, co mi kazał. Taka buntownicza duma. Koniec z popychadłem.

No dobra, odczekam i usiądę.

- Niech będzie, ale to mają być wyczerpujące odpowiedzi, a nie jakieś zdawkowe. Zacznę od najważniejszego. Co tu robisz?

- Siedzę przy stole i czekam na obiad.

No jaki cwaniak. Miałam ochotę zdzielić go ścierą przez łeb, ale jeszcze nie byłam tak odważna.

- Kurwa, Fixer! Nie pieprz, tylko odpowiadaj. A może powinnam nazywać Cię po imieniu, Amos?

Skrzywił się wyraźnie. Punkt dla mnie.

- Od dawna nie słyszałem mojego imienia. Chyba odkąd się stąd wyniosłem.

Uznałam, że odczekałam wystarczająco długo i usiadłam przy stole. Od razu zrozumiałam, że to był błąd, bo jego ręka bezczelnie wylądowała na moim kolanie. O nie, nic z tego. Zrzuciłam ją gwałtownie.

Jedno zdjęcie, cz. 1 [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz