Rozdział 9 - Niebezpieczna gra

24 4 0
                                    

Ona

Czułam się jak uczestniczka programu „Totalne Metamorfozy". Oddałam się zupełnie w ręce dziewczyn i choć momentami korciło mnie zerknąć w lustro, to obie zabroniły mi tego kategorycznie, dopóki nie skończą. Najpierw ufarbowały i ścięły mi włosy, później nałożyły mnóstwo jakichś maseczek, wklepały kremy, żele i cholera wie, co jeszcze. Dokleiły mi sztuczne rzęsy obiecując, że efekt będzie bardzo naturalny. Pomalowały mi paznokcie i zabrały do domu Violet, gdzie na strychu poczułam się jak w przebieralni jakiegoś teatru. Dookoła pomieszczenia stały stojaki z ubraniami, o dziwo nie tylko czarnymi.

- No co? Nie zawsze nosiłam się monotematycznie - wyjaśniła Violet widząc moją zaskoczoną minę. - No dalej, buszuj, wybieraj. Pożyczę ci, przecież ja i tak tego nie noszę. Dasz im drugie życie. A w niektórych przypadkach nawet i trzecie.

- Skąd ty tyle tego masz? - wyszeptałam zdziwiona.

- Pracowałam kiedyś w szmateksie, to i obłowiłam się w perełki.

Przez następną godzinę tylko się przebierałam, pokazywałam im i to one segregowały, w czym mi dobrze, a w czym niekoniecznie. Zauważyłam, że dążą do pewnego rodzaju efektu pin-up, który znałam ze starych filmów i nie mogłam już doczekać się, kiedy pozwolą mi się zobaczyć w lustrze.

Lustro tu było, a jakże; duże, stojące, trzyczęściowe, obejmujące całą sylwetkę. Zupełnie jak u krawca albo w jakimś salonie z sukniami wieczorowymi. Co prawda nie byłam nigdy ani tu, ani tu, ale filmy przecież oglądałam. Znajdowało się w rogu pomieszczenia, ale jak tylko weszły, narzuciły na nie koc, żeby nie psuć mi efektu.

W końcu jednak uznałam, że mam kategorycznie dość i dopiero wtedy je przystopowało.

- Niech ci będzie - zgodziła się Violet. - Jesteś gotowa zobaczyć swoje nowe wcielenie?

- Przyznaję, że jesteś naszym największym sukcesem stylizacyjnym - odezwała się Heather idąc w kierunku lustra. - Jestem zachwycona. Mam nadzieję, że ty też będziesz.

Obie złapały koc i jednym ruchem go ściągnęły, a mnie zatkało. Dosłownie.

Z lustra spoglądała na mnie Marylin Monroe. Takie było moje pierwsze skojarzenie. Moje długie, ciemne włosy obcięły i rozjaśniły do blondu, podkręcając je w miękkie loki okalające twarz, rzęsy miałam jak umalowane, choć zgodnie z obietnicą wyglądało to naturalnie, moja ziemista cera nabrała blasku. A ubrania... w życiu nie powiedziałabym, że mam tak kobiecą figurę. Jednak nawet szerokie biodra da się ładnie zamaskować i wyeksponować inne walory.

- Jezu! - Wyrwało mi się z ogromnym podziwem.

Nie mogłam wyjść z szoku. Nie mogłam oderwać oczu. Byłam zafascynowana i czułam się naprawdę dobrze w nowej skórze. Jakbym dostała zastrzyk pewności siebie. Kto by pomyślał, że z takiej szarej myszki może wyjść ktoś tak kobiecy. Obróciłam się wokół własnej osi, podziwiając się w lustrze.

- Dziewczyny, to... Ja nie wiem, co powiedzieć. Aż nie mogę uwierzyć, że to ja.

Były z siebie bardzo dumne. Stanęły po moich bokach i z zadowoleniem przyglądały się mojej reakcji.

- Wyglądamy teraz jak Aniołki Charliego - zauważyła ze śmiechem Violet. - Ruda, czarna i blondi.

- Coś w tym jest - przyznałam.

- Poczekaj, niech zobaczą cię bikersi. Jęzory im do dupy pouciekają.

- Violet, czy ty naprawdę musisz takie obrazowe porównania stosować? - Westchnęła ciężko Heather.

Jedno zdjęcie, cz. 1 [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz