Ona
Samochód stał zaparkowany po drugiej stronie ulicy, ale wiedziałam, że znajdujący się w środku kierowca ma doskonały widok na wyjście z cukierni. Nazwijcie to intuicją, przeczuciem, ale nie podobało mi się to. Sama wiele razy ukrywałam się w ten sposób, żeby w odpowiednim momencie zrobić kilka zdjęć. Czy to możliwe, że ktoś obserwował mnie ze względu na moją przeszłość?
Miałam wrażenie, że widziałam już to auto, chociaż mimo usilnych prób nie mogłam sobie przypomnieć, w jakich okolicznościach. Przyszło mi do głowy, że mógł to być ktoś z klubu, jednak wątpiłam w aż tak wielką inwigilację. To musiał być ktoś inny. Poczułam ukłucie niepokoju i spojrzałam na Rosę. Wyrabiała właśnie ciasto podśpiewując sobie pod nosem. Była spokojna. Gdyby tylko wiedziała, co ciągnie się za mną...
Chwilowo nie miałam co robić, więc umyłam ręce i sięgnęłam po telefon. Miałam już napisać do Wikinga z pytaniem, czy to jego człowiek mnie obserwuje, ale zatrzymałam się z palcem nad przyciskiem wysyłania. A co jeśli to po prostu ktoś postronny, kto czeka na osobę robiącą zakupy, a tylko moja paranoja podsuwa mi niewłaściwe obrazy? Nie było żadnego rozsądnego wyjaśnienia mojego zainteresowania jakimś zaparkowanym samochodem.
A jednak coś mnie tknęło, że w ogóle zwróciłam na nie uwagę.
Był tylko jeden sposób, by to sprawdzić.
- Rosa, czy będziesz miała coś przeciwko, jeśli wyjdę na chwilę? Posprzątałam już, co mogłam, a z resztą i tak muszę czekać, aż skończysz.
- Pewnie, kochana. I tak niedługo ma zajrzeć Nathaniel, w razie czego pogonię go do roboty.
Parsknęłam śmiechem wyobrażając sobie Wikinga z zakasanymi rękawami, którego Rosa wysłała do zmywania naczyń. Kobieta przyjrzała mi się i odwzajemniła uśmiech, a później wróciła do pracy.
Zostawiłam fartuch w kuchni i zarzuciłam kurtkę, wychodząc. Na zewnątrz było chłodno, ale mnie grzały od środka nerwy. To, co robiłam, było bardzo głupie, przyznaję, ale jednocześnie tylko tak mogłam sprawdzić swoje podejrzenia. Miałam już dość tego stresu.
W miarę jak zbliżałam się do samochodu, coraz mocniej uderzało we mnie poczucie, że ten samochód już gdzieś widziałam. Na pewno. Charakterystyczne wgniecenie z lewej strony zderzaka wydało mi się znajome, ale cholera skąd? U kogo? Tablice rejestracyjne były z Jacksonsville, co właściwie nie zawężało kręgu poszukiwań, bo większość mojego życia spędziłam w tym mieście.
Kiedy podeszłam bliżej zauważyłam, że w środku już nikogo nie ma. Dziwne, bo wydawało mi się, że kierowca siedzi wewnątrz, a ja koniecznie musiałam dowiedzieć się, kto to jest. Jak te wszystkie kretynki w horrorach, których intuicja wrzeszczy, że tam jest Zło, a i tak idą zobaczyć. No cóż, dziś ja byłam taką kretynką.
Obeszłam samochód dookoła, ale w środku nie znalazłam niczego, co identyfikowałoby kierowcę. Dłużej zapatrzyłam się na uszkodzony zderzak. Cholera, kiedy ja miałam z nim do czynienia? Potarłam kark zaglądając do środka przez szybę, kiedy nagle usłyszałam z tyłu wymowne chrząknięcie i aż podskoczyłam w miejscu. To on, kierowca! Przyłapał mnie!
Odwróciłam się na pięcie gotowa na konfrontację...
I zamarłam.
Przez chwilę gapiłam się tępo na mężczyznę. Miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu. Nie docierał do mnie gwar uliczny, szum samochodów, słyszałam tylko przyspieszone bicie mojego serca. I ten zapach. Męski, seksowny zapach. Oszołomił mnie. Kojarzył mi się tylko z nim.
Fixer przyglądał mi się z zainteresowaniem. Opierał się na drewnianej lasce, przez co jego sylwetka była nieco przechylona. Poczułam niepokój i zmierzyłam go wzrokiem, szukając przyczyny tego stanu. Nic nie znalazłam, więc wróciłam spojrzeniem do jego twarzy. Miał przydługie włosy i kilkudniowy zarost, ale poza tym nic się nie zmienił. Wciąż miał to samo mroczne spojrzenie, które mnie jednocześnie niepokoiło i kusiło. A teraz wwiercało się we mnie zachłannie.
CZYTASZ
Jedno zdjęcie, cz. 1 [Zakończone]
RomanceJennifer od pół roku pracuje w biurze prywatnego detektywa, zajmując się zleceniami o kategorii "bezpieczne". Tym razem jednak ma zastąpić chorego szefa na wieczornej obserwacji. Jedno zdjęcie, tylko tyle ma zrobić i wrócić bezpiecznie do domu. Chw...