Rozdział 3 - Zmienna perspektywa

26 2 1
                                    

On

Kiedy skończyłem rozmowę, coś mnie tknęło i zajrzałem do łazienki. I szlag mnie trafił.

Dziewczyny oczywiście nie było, okno natomiast rozwalone było na całą szerokość a woda lała się strumieniem pod prysznicem. Mogłem się tego spodziewać, powinienem był to przewidzieć, a jednak mnie zaskoczyła. Nie sądziłem, że po tym wszystkim zwyczajnie ucieknie. Może jednak zgrywała niewinną ofiarę, a w rzeczywistości była tym, za kogo ją miałem.

Przyznaję, wkurzyłem się. Nie lubiłem, kiedy ktoś ze mną pogrywał. Jeśli wydawało jej się, że może tak po prostu ode mnie uciec, to już wkrótce będzie musiała zweryfikować swoje poglądy. A kiedy już ją znajdę, chyba ją rozszarpię. Dla zasady.

Zgarnąłem kluczyki, a później pojeździłem po okolicy, mając nadzieję ją znaleźć. Musiała jednak znaleźć już podwózkę.

Warknąłem wściekle, a później wróciłem do hotelu, żeby wykonać kilka telefonów. O nie, moja droga.

Znajdę cię.

Namierzenie jej wcale nie było takie trudne. Wydawało jej się, że dobrze zaciera za sobą ślady, ale mnie nie dała rady oszukać. Motel, który wybrała, okazał się straszną dziurą. Ściany były obdrapane, część neonu nie świeciła. Ale chociaż przyznałem jej plus za lokalizację, bo nie znajdował się on przy głównej drodze, więc i ruch był mniejszy i szanse wypatrzenia malały.

Przez tydzień nie wyściubiła nosa z hotelu, żywiąc się głównie tym, co miała w znajdujących się na miejscu automatach i żarciem na wynos. Za każdym razem, kiedy przyjeżdżał dostawca, robiła z siebie wielki cyrk, bo otwierała mu a to w turbanie z ręcznika i okularach, a to w jakiejś maseczce, cholera wie z czego, a to okręciła łeb chustą i wyglądała jak muzułmanka. Chyba popadała w paranoję, nikomu najwyraźniej nie ufała, a ja zastanawiałem się, czy w ogóle przez cały ten czas myślała o mnie. I co ją pchnęło do ucieczki. Źle zrobiła, ale w końcu jej to uświadomię.

Po paru dniach uznałem, że mam dość przyjeżdżania i czuwania pod hotelem jak debil. Otwarcie zamka nie było trudne, bo kilka dni temu gwizdnąłem sprzątaczce kartę uniwersalną. Nie obawiałem się wejść do środka, bo przez te kilka dni upewniłem się, że nie jest to moja zabójczyni. Dziewczyna miała nieszczęście wyglądać dokładnie tak jak ona, a teraz poniesie za to konsekwencje.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłem ją wychodzącą z hotelu, akurat wtedy kiedy zamierzałem się do niej wybrać.

Ona

W końcu po tygodniu powiedziałam wreszcie dość. Nikt do tej pory mnie nie znalazł, o strzelaninie w dokach nikt nie pisał. Sprawa wyraźnie nigdy nie wypłynęła.

Od kilku dni nie mogłam dodzwonić się do detektywa, więc w końcu dziś wysłałam mu krótkiego smsa, w którym informowałam go, że coś poszło nie tak jak powinno i na jakiś czas muszę się przyczaić. Miałam w planach wybranie trochę oszczędności i wyjechanie na zaległe wakacje, musiałam tylko pozbyć się szwów, które teraz, gdy ciało zaczęło się goić, ciągnęły jak diabli. Ale na to też miałam pomysł, zamierzałam kupić odpowiednie nożyczki w aptece i spróbować pozbyć się ich sama. Nie chciałam jechać do szpitala, bo zadawali by za dużo pytań, a ja nie chciałam mieć na głowie jeszcze policji.

Ale najpierw musiałam wreszcie zjeść coś porządnego.

Założyłam okulary przeciwsłoneczne i bluzę z kapturem, a następnie ruszyłam do najbliższego baru. Całą drogą rozglądałam się uważnie, ale nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nikt się na mnie nie czaił, nie obserwował mnie, żaden podejrzany samochód nie parkował po drugiej stronie placu. Dotarło do mnie wreszcie, że nikt mnie nie odnalazł.

Jedno zdjęcie, cz. 1 [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz