41. Slow it down...

168 21 18
                                    

Choć było wiele słów, które chciały się wysypać z ich ust, wsiadając do windy milczeli, wymieniając się jedynie ukradkowymi spojrzeniami. Gęstą atmosferę dało się kroić nożem, a napięcie podwyższało ciśnienie w żyłach obojgu z nich. Hongjoong miał wrażenie, że iskry miedzy nimi działają mocniej niż spożyte prezenty i za każdym razem, gdy wzrok bruneta lądował na jego ustach bądź szyi, chłopak mocniej zaciskał rękę na poręczy w windzie. Podróż na trzecie piętro zdawała się trwać wieczność, a temperatura w tak niewielkiej przestrzeni wzrosła diametralnie, powodując, że Hongowi pociły się dłonie. Kiedy wreszcie dotarli na drugie piętro, oboje wyszli na korytarz i Kim zaczął powoli kierować się do własnego apartamentu zastanawiając się, czy Hwa jakoś zaprotestuje. Uśmiechnął się pod nosem, kiedy ten chwycił go za nadgarstek i lekko pociągnął w przeciwnym kierunku, gdzie mieścił się pokój bruneta. Joong nie protestował, co Park uznał za niemą zgodę. Miał wrażenie, że strasznie głośno bije mu serce. Drżącą dłonią wyjął kartę z kieszeni i prędko otworzył drzwi, prowadząc młodszego przez próg. 

Rzucił gdzieś w kąt swoje rzeczy, po tym jak zatrzymali się w krótkim przedsionku. Aktualnie nie dbał o nic i jedyne na czym, a bardziej na kim, był w stanie skupić swój wzrok, to dwudziestolatek stojący naprzeciwko. Starał się unikać wzroku Hwy, lecz chwilę później poczuł dwa palce, które uniosły jego brodę ku górze.

- Hej, spójrz na mnie.- zabrzmiał znacznie poważniej niż zamierzał, przez co Hong się wzdrygnął, zastanawiając się, czy aby na pewno czegoś nie zrobił źle. Zaraz jednak zauważył, że mężczyzna zrobił krok do przodu, stojąc praktycznie milimetry od niego. Ślepia miał ciemniejsze niż zwykle i w tym świetle jego twarz wyglądała jak należąca do żywej rzeźby. Kim byłby w stanie ją podziwiać godzinami i sam nie wiedział, dlaczego dopiero ostatnio zaczął tak ją postrzegać. Wręcz synchronicznie przełknęli ślinę patrząc na siebie, a zaraz po tym Seonghwa wpił się w jego wargi, najpierw składając na nich urwany pocałunek, by zaraz przystąpić go dłuższego oraz bardziej odważnego. Niższy westchnął zaskoczony, ale zaraz uniósł kąciki ust, palce jednej dłoni wplatając w czarne kosmyki. W głowie krążyło mu tysiąc myśli, w krwi buzowała adrenalina, kolana miękły pod nadmiarem wrażeń, przyjemny dreszcz oblewał kręgosłup, a zapach ich zmieszanych perfum doprowadzał obojga do szaleństwa. Hwa zatracił dla niego rozsądek i nie obchodziło go absolutnie nic, ponieważ ostatecznie miał nad wszystkim władzę, nie potrzebował obawiać się o to, co powiedzą inni, jak zareagują. Cały świat mógł wiedzieć o tym, w kim ulokował swoje uczucia, a w tamtym momencie wręcz pragnął, żeby każdy wiedział, by każdy mu zazdrościł. Joong już pierwszego dnia zaznaczył swoją obecność w jego życiu i chyba oboje wiedzieli, że to dąży do punktu kulminacyjnego. Nie dało się przeoczyć półsłówek, pominąć napięcia, czy zbyt oczywistego dążenia, by zostawać sam na sam. Przy sobie czuli się najlepiej. Do tego doszło zafascynowanie i ciemnowłosemu ciężko było odmówić wodzenia ślepiami za młodszym, przyglądaniu mu się oraz wyobrażaniu sobie chwili, kiedy wreszcie zbierze się na odwagę i przełamie.

Hongjoong nie do końca wiedział co się dzieje, gdyż wszystko było dla niego takie nowe. Pierwszy raz jednak poczuł, że nie musi się wcale niczym martwić, bo nigdzie nie byłby bardziej na miejscu, niż właśnie teraz, mając przy sobie Seonghwę i odczuwając ten uzależniający mix emocji. W pewnym momencie przerwał, biorąc głęboki wdech. Hong wyglądał na zwiedzionego, ale również wystraszonego tym, że coś zepsuł. Był z pewnością mniej doświadczony od Parka i właśnie teraz wyjdzie to na jaw.

Tamten jednak zaprowadził go do wnętrza pokoju, gdzie chłopak od razu usiadł na łóżku, a Hwa prychnął, unosząc jedną brew do góry. Zasłonił żaluzje zgrabnym ruchem, po czym zajął się zdejmowaniem krawatu, którego obecność nagle stała się dla niego irytująca, a następnie zrzucił z ramion marynarkę. Kim śledził każdy jego ruch, jakby zamroczony i zachłysnął się powietrzem, kiedy tamten w końcu pochylił się nad nim, opierając ręce po obu stronach jego sylwetki. Ponownie go pocałował, a Hong jakby odruchowo powędrował palcami do jego koszuli, najpierw chwytając za kołnierzyk, lecz później zabierając się za guziki. Seonghwa zaśmiał mu się w usta, czując jak tamten nieporadnie stara się ściągnąć z niego kawałek materiału. Mężczyzna nie mógł wyjść z podziwu, patrząc na Hongjoonga. Zachwycał się każdą jego cechą. Jego pięknymi ustami, które smakowały jeszcze najdroższą odmianą wina. Jego kośćmi policzkowymi, od których odbijało się stłumione światło lamp. Uśmiechem, który zwalał go z nóg oraz za który oddałby absolutnie wszystko, bo nic nie wniosło do jego codzienności tyle światła, co właśnie on. Kochał jego oczy i może nie powinien tego przyznawać, ale właśnie teraz, kiedy lekko zmrużone oraz zamglone, wpatrywały się w niego wyczekując, miał wrażenie, że będzie to jego nowe, niezdrowe uzależnienie. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now