*Woosany, więc jeśli ktoś nie lubi, to może skipnąć*
Wooyoung wywrócił oczami i podniósł pustą tacę, chcąc wrócić na salę, mimo że nie przybyli żadni nowi goście. Zaraz jednak poczuł palce zaciskające się na jego przedramieniu. San wpatrywał się w niego pytająco, na co szatyn tylko westchnął, nie mając ochoty tłumaczyć mu wszystkiego po raz kolejny. Chyba w wystarczająco przejrzysty sposób dawał znać mężczyźnie, że uważa jego zachowanie za dziecinadę. Był aż cztery lata młodszy, a wydawało się, że o stokroć dojrzalszy od niego.
- Nie przywitasz się?- mruknął, wpatrując się w niższego wyczekująco, na co tamten uśmiechnął się sztucznie.
- Witam. Podać coś?- prychnął, skinąwszy głową w menu zawieszone nad głową Jongho.
- Co w ciebie wstąpiło?- zmarszczył brwi, najwyraźniej licząc na bardziej czułe przywitanie.
- Nic. Szykuj się do walki. Jak już masz się wygłupiać, to nie przynieś mi wstydu.- obrócił się na pięcie i odszedł w głąb baru, upewniając się, czy na pewno dwudziestosiedmiolatek wodzi za nim wzrokiem.
- Wyglądasz, jakbyś jeszcze nie pojął, kto w waszej relacji rozdaje karty. Owinął cię wokół palca.- mruknął barman, trzęsąc shakerem tuż przy twarzy Yeosanga, który powstrzymywał się od wyrwania mu go z rąk i rozbicia na głowie.
Jung kręcił się bez celu, tylko co jakiś czas zerkając na Sana, który pił niewielkiego drinka na rozluźnienie. Wprawdzie Woo mógł już zacząć się zbierać do domu, gdyż niedługo kończyła się jego zmiana. Niemniej ku własnemu niezadowoleniu, Jung nie potrafił sobie odmówić obejrzenia tej walki. Wiedział, że najlepiej byłoby wyjść i tym samym pokazać starszemu, że nie pochwala takiej metody załatwiania konfliktów (zresztą ten nie dotyczył nawet bezpośrednio Sana), lecz nie umiał tak po prostu odwrócić się plecami i opuścić lokal. Choi liczył na jego obecność, choć pewnie już pojął, iż szatyn wcale nie jest zadowolony z jego postępowania. Nie pomagał fakt, że ten zjawił się wraz z Sangiem, a na konfrontację z byłym przyjacielem, dwudziestotrzylatek również nie miał ochoty. Był wykończony po ośmiu godzinach stania na nogach, a ten wieczór miał się dla niego dopiero zająć.
Przeczekał do momentu, aż San pójdzie pod klatkę, czekać na konkretne instrukcje prowadzącego. Dopiero wtedy wrócił do lady, za którą Jongho wyczekiwał ze zniecierpliwieniem walki. Porobił nawet kilka najpopularniejszych drinków na zapas, aby klienci nie denerwowali go zamówieniami, gdy on będzie zaabsorbowany oglądaniem. Wooyoung łypnął na niego z dezaprobatą, ale również wskoczył na krzesło i udając, że pije wodę, spoglądał co jakiś czas w tamtym kierunku, czując nieprzyjemne mrowienie w żołądku. Stresował się, zdecydowanie bardziej niż powinien.
Przeciwnik Sana zjawił się chwilę później i wydawało się, że nie potrzebuje żadnej rozgrzewki czy szybkiego szota na ukojenie nerwów. Wszedł do baru pewny siebie, ubrany już we właściwe szorty. Szczerzył się do wszystkich oraz wypinał dumnie, przekonany o własnym zwycięstwie. Jung, choć bardzo chciał wierzyć w Sana, musiał obiektywnie stwierdzić, że ten nie będzie miał najmniejszych szans. Pomimo swoich umiejętności, nie przeskoczy bariery fizycznej. Masa, długość nóg, rozpiętość ramion, wzrost... To wszystko miało ogromne znaczenie, zwłaszcza w tak amatorskich potyczkach. I we wszystkim Choi okazywał się przegrywać z drugim.
Skóra mężczyzny była w blisko dziewięćdziesięciu procentach pokryta tatuażami. Wyhodował długi zarost, kontrastujący z jego całkowicie łysą głową. W oczach tliły mu się ogniki oraz namiastka szaleństwa, która mogła okazać się nokautująca. Jung wychodził z siebie i nie miał pojęcia dlaczego dwudziestosiedmiolatek się nie wycofa, póki jeszcze ma szansę. Honor honorem, godność godnością, ale chyba ważniejszym było nie skończyć na wózku inwalidzkim.
![](https://img.wattpad.com/cover/346450027-288-k13852.jpg)
YOU ARE READING
White Dandelion| Seongjoong
Fiksi Penggemar~-Czasem najtrudniejszym jest przyznanie się przed sobą, że jedyną osobą, która cię nienawidzi jesteś ty sam.~ White Dandelion Największym kłamstwem młodości jest wmawianie, że to najlepszy okres twojego życia, podczas, gdy to właśnie mając dwadzieś...