48. Kroplówka i trzy łyżki cukru

127 16 5
                                    

*też woosany*

Seonghwa wraz z Hongjoongiem wpadli na szpitalny korytarz przerażeni. Szukali wzrokiem Yeosanga oraz Woo, którzy mieli tu na nich czekać. Hong wolałby chyba, żeby Hwa na razie nie widział się z Sanem, gdyż gotów byłby go rozszarpać na strzępy, za to czego się podjął. Toczyli tę rozmowę nie raz i Park nie robił tego tylko z troski o firmę, ale właśnie o swojego przyjaciela. Był przekonany, iż ten w końcu trafi na przeciwnika silniejszego od siebie, a ten zbije go na kwaśne jabłko. Przecież taka walka mogła się różnie skończyć. Co jeśli uderzyłby głową o ziemię i roztrzaskał sobie czaszkę? Co jeśli zbyt mocny cios doprowadziłby go do jakiegoś wylewu wewnętrznego? Scenariusze mogły być różne, zwłaszcza, że żaden z zawodników występujących w tym barze nie ćwiczył pod okiem trenera. Każdy z tych idiotów przychodził tam się wyżyć i przy klatce nie stała nawet żadna opieka medyczna, w razie okoliczności takich jak te. A niekiedy liczyły się sekundy, gdy chodziło o czyjeś zdrowie i życie. 

Dostrzegli Junga przy szybie oraz siedzącego nieopodal Sanga. Oboje wyglądali na wycieńczonych, choć mocno zdenerwowanych. Park westchnął głęboko, opadając na krzesło tuż przy Kangu, a ten przywitał go krótkim spojrzeniem, po czym ponownie wlepił wzrok we własne dłonie. 

- Dlaczego mi nie powiedział, że idzie się tłuc? Wybiłbym mu to z głowy. Fizycznie, jeśli trzeba by było. Przynajmniej obrażenia byłyby kontrolowane przez kogoś bardziej rozsądnego niż ten pieprzony bandyta.- warknął, a jasnowłosy odchrząknął cicho. 

- Właśnie dlatego. Również próbowałem mu wytłumaczyć, żeby sobie odpuścił, ale jeśli chodzi o kwestie honoru, to nie ma siły, która by go powstrzymała. Zresztą, na chwilę odpuścił z pojedynkami i skumulowało się w nim pełno frustracji. Od samego rana nie był sobą, więc tamten automatycznie go położył i bił tak, jakby jego celem było zabicie, a nie jedynie wygrana. Ci ludzie są chorzy.- wymamrotał. Zdawał sobie sprawę z tego, że San od jakiegoś czasu próbuje zbliżyć się do Woo, lecz gdy nadchodził temat ich dwójki, szatyn brał starszego na dystans, uważając, że nie jest jeszcze gotowy, albo odkładając w czasie poważniejsze rozmowy. Choi obawiał się, iż tamten ma do niego jakieś obiekcje. Pragnął udowodnić chłopakowi, że to co poczuł nie jest tylko szczeniackim zauroczeniem, lecz tamten za pewne twierdził, że jest jeszcze za wcześnie. Blondyn wiedział jak ostrożny jest Jung jeśli przychodziło do zawiązywania relacji. Dla niego lekko ponad miesiąc to było niezwykle mało na to, by powierzać komuś cząstkę siebie. Było to jak najbardziej rozsądne, niemniej Yeo znał również Sana i tym razem był przekonany, że to nie jest tylko kolejny przejściowy etap w jego życiu. Spotkał niejedną osobę, z którą Choi widywał się maksymalnie tydzień. Zawsze traktował ją z pewnym dystansem i obie strony wiedziały, że nie jest to wielka miłość oraz kręcenie ze sobą, a jedynie szybka przygoda, która skończy się prędzej czy później. W przypadku Wooyounga, San nie mówił o nikim innym, ciągle zastanawiał się tylko nad tym, jak może wspomóc chłopaka, co może mu ofiarować, ile siebie dać, jak sprawić by był szczęśliwszy. Gdy byli razem, patrzył na niego inaczej niż na znajomych oraz przyjaciół. Lgnął do niego na każdym kroku, pragnąc jego bliskości, jego adoracji, jego sympatii, zadowolenia. To jego pomysłem było przekazanie pieniędzy w kopercie do baru tajemniczemu mężczyźnie, który miał zostawić ją przed opuszczeniem lokalu. Złożył się na tę kwotę wraz z Jongho, ponieważ ten również chciał pomóc. Sang dowiedział się o tym jakiś czas po otrzymaniu od Junga pieniędzy. Pamiętał, jak dwudziestosiedmiolatek wstawiał się za brązowowłosym i wściekał się na Kanga za to, jak go potraktował. Yeosang nie pojmował jak można w tak krótkim czasie aż tak się zadurzyć, ale nie miał wątpliwości, że jest to w stu procentach szczere. 

- Zadbam o to, by ten skurwysyn dostał taką karę, że się nie pozbiera.- bąknął wściekle Hwa, który już w drodze napisał do kilku zaprzyjaźnionych prawników. Zresztą, jednego, początkującego, miał już pod ręką i Joong był gotowy przyjrzeć się sprawie, kiedy tylko odrobinę ochłoną.

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now