14. Konfrontacja

125 18 3
                                    

Sobota nadeszła szybciej niż ktokolwiek by się spodziewał. Seonghwa jednocześnie cieszył się na weekend, gdyż oznaczał jako taki odpoczynek oraz spotkanie ze znajomymi, a zarazem nie miałby nic przeciwko, by z rana znów pojawić się na dwudziestym piętrze biurowca. San miał podjechać po wszystkich, gdyż jako jedyny nie zamierzał pić alkoholu tego wieczoru. Zjawił się jak zawsze punktualnie i zaczął walić w drzwi tak, że zbudziłby umarłego. Hwa, który właśnie dopinał koszulę, zerwał się od razu, co rozdrażniło również Pana Kota. Zwierzak najwyraźniej po samym dźwięku rozpoznał ich gościa i wcale nie był zadowolony. Syknął pod drzwiami, a Park delikatnie odsunął go butem, by ten nie rzucił się zaraz na Choi'a z pazurami. 

- Sądziłem, że z parteru na piąte piętro idzie się dłużej.- burknął Park, ostrożnie wpuszczając mężczyznę do wnętrza mieszkania, uważając, by czworonóg nie znokautował Sana, zanim jego przeciwnik to zrobi. Ten jednak powydawał z siebie demoniczne odgłosy przez kilka minut, po czym poczłapał na kanapę informując, że dwudziestosiedmiolatek nie ma prawa tam usiąść. 

- Dobra kondycja. Muszę dbać o formę, więc biegam regularnie.- 

- Zaraz zaczniesz, jak cię Kot będzie gonił. Lepiej postój w kuchni.- mruknął, przepuszczając go przez próg.- Zaraz będę gotowy, tylko wezmę telefon oraz portfel. 

- Mamy czas. Yeosang pewnie ma do przejrzenia z tysiąc faktur, więc dajmy mu pół godziny.- 

- Nie boisz się jego reakcji? Wątpię, aby był zachwycony tym, czym zajmujesz się po godzinach. Uzna to za dziecinadę, zresztą sam mam podobne zdanie.- westchnął, a ten wywrócił oczami.

- Daj się człowiekowi spełniać w tym, co sprawia mu frajdę. To taka sama pasja jak gra na gitarze, czy podrywanie młodszego asystenta.- zaśmiał się, puszczając do Seonghwy oczko, ale drugi wcale nie wyglądał na rozbawionego. Zmarszczył brwi, piorunując starszego spojrzeniem.

- O czym ty pieprzysz?- 

- "Joongie był u mnie wieczorem, graliśmy w gry i oglądaliśmy film."- zacytował wiadomość jaką tamten wysłał na czat grupowy dwa dni wcześniej.- Ja nie mam nic przeciwko, byle by plotki później nie chodziły po firmie. 

- Już naprawdę nie można mieć zwykłych znajomych? Nie moja wina, że ty jedyne o czym gadasz, to te cholerne walki, a Yeosang ma w głowie cyfry zamiast komórek. Nie zachowuj się tak, jakbym nie mógł mieć przyjaciół.- warknął, ponieważ ostatnim czego  chciał, to żeby San rozpowiadał jakieś głupoty, nie mające nic wspólnego z prawdą. Faktem było, że to on nieustannie szukał wrażeń, przez co później mierzył wszystkich swoją miarą. Podczas, gdy Hwa poważnie podchodził do wszystkich relacji i zaufanie traktował jak coś, na co trzeba sobie zasłużyć, tak San do wszystkiego podchodził z czasem szczeniackim dystansem. Ktoś, kto zbliżał się wiekiem do trzydziestki, powinien zacząć używać mózgu oraz wyobraźni, zgodnie z ich przeznaczeniem.

- Jak uważasz.- wzruszył ramionami, wiedząc, że jeśli nie zakończy tematu w tym miejscu, to rozpęta się między nimi ostra wymiana zdań, a to tylko zniszczyłoby atmosferę na resztę dnia. Seonghwa zgarnął swoje rzeczy i ruszył do wyjścia, nie zapominając pożegnać się ze swoją ulubioną istotą na ziemi, przez co omal nie został ugryziony w palec. 

Nienawidził auta Sana i to nawet nie chodziło o model, a o to w jaki sposób Choi prowadził. Nie wiadomo jakim cudem nigdy nie dostał mandatu, ale zawsze kiedy nadarzała się okazja, jeździł zbyt szybko oraz zbyt gwałtownie. W jego towarzystwie nawet osobie nie mającej problemów z chorobą lokomocyjną zbierało się na wymioty. W dodatku używał najobrzydliwszego zapachu do samochodu, jaki dało się kupić. Brunet nigdy tego nie komentował, ale Sang bez skrupułów okazywał swoje niezadowolenie, udając odruchy wymiotne i próbując zdjąć choineczkę, na co właściciel nigdy mu nie pozwalał. Kang wsiadł i rozsiadł się na tylnych fotelach, kopiąc siedzenie Parka na powitanie. 

White Dandelion| SeongjoongWhere stories live. Discover now