5

226 8 2
                                    

Jeszcze tego samego dnia tak jak mówili ja, Edmund, centaur i wielkolud poszliśmy powiedzieć o tym Mirazowi.

Nie wiem czemu, ale stresowałam się tym. No wsumie istnieje prawdopodobieństwo, że może nas zaatakować.

Weszliśmy do ich obozowiska, które znajdowało się w lesie pod baczną opieką Telmarów. Nikt nie spuszczał nas na chwilę z oka. I nie dziwię się im.

Gdy Miraz siadł na tym swoim krzesełku przy stole i jakimiś innymi Telmarami Edmund zaczął recytować to co Piotr napisał mu na pergaminie.

- Ja Piotr, z woli Aslana, prawem wyboru i miecza, Wielki Król Narni, pan na Ker Parawelu i władca Samotnych Wysp - czytał. - aby zapobiec dalszemu rozlewowi krwi, niniejszym wyzywam najeźdźcę Miraza na pojedynek na udeptanej ziemi - czytał dalej a ja ledwo powstrzymywałam śmiech, szczerze myślałam że Piotrek lepiej to napisze. - walka potrwa do śmierci, a jej stawką będzie bezwarunkowa kapitulacja - przeczytał, a Miraz nawet nie drgną.

Edmund zaczął zwijać pergamin, a Miraz nad czymś myślał.

- Powiedz mi książe Edmundzie. - zaczął, a ja wiedziałam że Edek poruszy to, że powiedział na niego książę

- Królu.. - powiedział dalej zwijając pergamin.

- Ee, co proszę ? - zapytał, a ja ledwo powstrzymałam śmiech.

- Jestem królem, dla ścisłości - odpowiedział mu Edek. - ale zwykłym, Piotr to Wielki Król - powiedział. - tak wiem trochę zagmatwane - dokończył, a ja żeby nie wyszło, że się śmieje zakryłam ręką usta niby drapiąc się.

Popatrzyłam na Miraza, który nie dowierzał, a później na bruneta, który lekko się uśmiechał.

- Czemu miałbym przystać na tą propozycję - zaczął. - skoro nasza armia może was zgnieść do wieczora. - dokończył.

Edek popatrzył się na mnie, żebym mu jakoś pomogła chociaż nie wiedziałam jak.

- Raz już nie doceniliście naszej liczebności - powiedziałam po chwili ciszy. - przecież jeszcze tydzień temu Narnijczycy nie istnieli. - dokończyłam i popatrzyłam się na bruneta, a ten przytaknął.

- Przywróce ten stan. - odpowiedział cicho Miraz.

- Więc nie masz się czego obawiać. - powiedziałam, a on tylko zaśmiał się.

- To nie jest kwestia odwagi. - odpowiedział nadal
śmiejąc się

- Więc to odwaga każe ci odrzucić wyzwanie naszego młodego władcy ? - zapytał Edmund.

- Dlaczego sądzisz, że je odrzuce ? - spoważniał i zapytał Miraz.

- Wasza wysokość ma nasze pełne poparcie. - odezwał się jeden z mężczyzn siedzących przy stole.

- Panie, przewaga naszył sił jest tak przetwarzająca, że stanowi świetną wymówkę. - nie dokończył.

- Nie potrzebne mi żadne wymówki ! - krzyknął Miraz wstają i chwytając miecz, spojrzałam się na Edka, a on na mnie.

- Zwracam tylko uwagę waszej miłości, iż ma pełne prawo odmówić walki. - powiedział lekko przestraszony tak mi się wydaje.

- Wasza wysokość nigdy by nie odmówił - powiedział mężczyzna stąjacy za nami, a my się do niego odwróciliśmy. - skorzysta ze sposobności by okazać się odwagą wobec swego ludu. - dokończył, a ja i Edmund znów popatrzyliśmy się na Miraza.

- Słuchajcie ! - powiedział pokazując na nas mieczem. - módl się by twój brat był nie gorszym szermierzem niż dyplomatą. - powiedział, a Edek już wiedział, że się udało.

Wyszliśmy z tego ich obozowiska wołając przy tym
Centaura i Wielkoluda.

Ja z Edmundem szliśmy z tyłu i rozmawialiśmy, a oni z przodu.

- Widziałeś ? - zapytałam.

- Oczywiście. - odpowiedział.

- Byli tacy niezgodni - powiedziałam. - specjalnie go sprowokowali do tego, żeby się zgodził. - dokończyłam.

- I to nam daje przewagę. - powiedział.

- A czemu ty jesteś taki pewny ? - znów go zapytałam.

- Bo wiem, że Piotr wygra. - odpowiedział uśmiechając się.

- Ale istnieje jakaś szansa, że przegra. - odpowiedziałam.

- Istnieje, ale Piotr to naprawdę dobry wojownik i da radę. - odpowiedział nadal uśmiechając się.

- No tak - powiedziałam sarkastycznie. - przecież pan idealny zawsze ma rację. - zaśmiałam się.

- To o mnie czy o Piotrze ? - zapytał, a ja wybuchłam śmiechem

- O tobie Zwykły Królu - odpowiedziałam, a on zaczerwienił się

Ojj już wiedziałam, że to ja będę go teraz wkurzać, a nie na odwrót.

Dotarliśmy do Piotra, który z pomocą Kaspiana (chyba się już pogodzili) przygotowywał zbroje i broń.

Gdy nas zobaczyli od razu stanęli na nogi.

- I jak ? - zapytał nerwowo Kaspian.

- Udało się. - odpowiedział Edek.

Widziałam lekki niepokój na twarzy Piotra, ale i uśmiech. Może się już powtarzam, ale naprawdę boje się o niego i wiem że Łucja, Zuzanna też. Edmund też się bał widziałam to ale nie chciał tego pokazywać.

Poszłam do Łucji i Zuzy, które o czymś rozmawiały.

- Udało się ? - zapytała Łucja kiedy do nich podeszłam.

- Udało się - odpowiedziałam - i zauważyliśmy też coś dziwnego. - powiedziałam.

- Co takiego ? - zapytała Zuza.

Zaczęłam im opowiadać o tym, że jego ludzie (moim i Edmuda zdaniem) chcą dla niego źle. Byli niezgodni i zachowywali się jakby zaraz miało dojść do rękoczynów. Miałam wrażenie, że prowokowali go, żeby się zgodził i wsumie to podziałało, zgodził się.

Myślę, że nawet jeśli Piotr wygra to mogą chcieć zemścić się.

-----------
Ten rozdział jest chyba najkrótszym rozdziałem, ale nie umiem go już zapęłnić.

Postaram się już naprawdę i to, żeby następne
rozdziały były dłuższe.

*

Dziękuję wszystkim, którzy czytają tą książkę.

I always be with you || Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz