14

94 6 2
                                    

Już drugi tydzień leje, a fale miotają nami. Czasami naprawdę się boje. I to bardzo.

Właśnie siedziałam z Edmundem i Kaspianem w jego kajucie. Nie chciałam zostać sama, więc poszłam z Edmundem.

- A więc utkwiliśmy tu - pokazał na mapę Drinian. - nawet jeśli zmniejsze rację o połowę, prowiantu staczy najwyżej na dwa tygodnie - powiedział. - już najwyższy czas zawrócić panie - powiedział, a ja z Edmundem popatrzyliśmy na siebie. Wiedzieliśmy, że Kaspian tak łatwo nie odpuści i nie zawrócimy. - nie ma gwarancji, że w najbliższym czasie dostrzeżemy Błękitną Gwiazdę - powiedział. - nie przy tej pogodzie - dodał. - a bez niej Wyspa Ramandu to istna igła w stogu siana - powiedział, a Kaspian popatrzył na nas. - najpewniej miniemy ją i popłyniemy ku krawędzi świata.

- Chyba, że pożrą nas węże morskie - zażartował Edmund by trochę dogryść Drinianowi, chwilę później ja, jak to ja prawie się przewróciłam, więc Edmund złapał mnie delikatnie w tali.

- Chodzi mi o to, że załoga zaczyna się denerwować - odpowiedział mu. - przyszło nam żeglować po dziwnych wodach, nigdy jeszcze takich nie wiedziałem.

- Czy w takim razie, kapitanie byłby pan łaskaw zawiadomić Rhince'a, że przerywamy poszukiwania jego krewnych ? - zapytał ostro Kaspian.

- Wracam na mostek - powiedział lekko przestraszony. - ale ostrzegam Panie, morze lubi igrać z umysłami marynarzy. - dokończył i wyszedł.

Chwilę potem zebraliśmy się z Edmundem i poszliśmy do swojej kajuty.

- Wszystko będzie dobrze. - pocieszył mnie już kolejny raz w tym dniu Edmund.

- Wiem, ale...trochę się boje. - powiedziałam.

Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, na inne tematy niż Narnia i poszliśmy spać.

W nocy śniły mi się same koszmary. Śnił mi sie mój ojciec znęcający się nade mną.

Obudziłam się krzycząc. Tak samo jak Edmund. Tyle, że on trzymał w dłoni miecz.

- Edmund, nie mogę spać... - odezwała się Łucja, a chwilę później przyszedł do nas Kaspian mówiąc to samo.

- Niech zgadnę - zaczął Edek. - koszmar ? - zapytał. - albo wszyscy poszaleliśmy - powiedział. - albo coś gra z naszymi myślami - dokończył i od razu się położył ciężko wzdychając.

Kilka dni później sztorm ustał, a my prawie dotarliśmy do jakieś wyspy. Nie była to wyspa Ramandu, ale jakaś była. Kaspian z Edmundem stwierdzili, że lepiej byłoby się zatrzymać na tej wyspie i poszukać jedzenia.

- Wątpie czy lordowie się tu zatrzymali - powiedział Ryczypisk, kiedy już byliśmy w szalupach. - nie widać żadnych oznak życia - dodał.

- Mimo wszytko weź ludzi i poszukajcie wody i żywności - powiedział Kaspian. - my w czwórkę poszukamy jakiś tropów - powiedział.

- Chyba w piątkę - dodał Eustachy, a wszyscy odwrócili się w jego stronę. - proszę was nie przydzielajcie mnie znowu do tego szczura - powiedział.

- Słyszałem to ! - powiedział Ryczypisk.

- Duże ucho. - powiedział jak najciszej blondyn.

- To też słyszałem ! - krzyknął, a my w czwórkę się zaśmialiśmy.

Dotarliśmy do wyspy. Tak jak powiedział Kaspian my w czwórkę poszliśmy poszukać mieczy czy czegoś tam, a marynarze i Ryczypisk mieli w tym czasie szukać jedzenia.

- Hey spójrzcie ! Jednak ktoś był tu przed nami - powiedział Kaspian wskazując na linę zwisającą do jakiejś dziury.

- Lordowie ? - zapytał Ed.

- Możliwe, jak myślicie co tam jest ?

- Trzeba sprawdzić - oznajmił Edmund i pierwszy zaczął schodzić po linie.

- Uważaj.. - powiedziałam.

- Będę. - póścił mi oczko.

Gdy Edmund dotarł już na dół, następny zszedł Kaspian, ja i na końcu Łucja.

W jaskini było dość ładnie. Wszytko było ozdobione jakby złotem. Wszyscy podeszliśmy do małego jeziorka, a w nim był posąg. Edmund wyrwał jakiś korzeń i podszedł z nim do wody. Włożył go do środka, a ten zaczął zamieniać się w złoto. Edmund szybko odrzucił go na bok.

- Widocznie wpadł do wody. - powiedział Kaspian.

- Biedny człowiek. - powiedziała Łucja.

- Raczej biedy Lord. - powiedziałam, gdy zobaczyłam tarcze.

- To herb Lorda Restimara. - powiedział Kaspian.

- I jego miecz. - wskazał na niego Edek.

- Musimy go wyciągnąć. - powiedział Kaspian i zaraz Edmund wyciągnął swój miecz, przytrzymał się Kaspiana i wyciągnął ten drugi miecz.

- Nie zmienił się w złoto. - zauważyła Łucja.

- Bo są zaczarowane. - odpowiedział jej Kaspian.

- Tego się pewnie nie spodziewał. - powiedziała Łucja.

- Może, a może coś go zastanowiło ? - zapytał Edmund patrząc do wody.

- Co masz na myśli ? - zapytałam, a ten nawet nie zareagował co było dziwne. Edmund chwilę później wziął jakąś muszelkę i dotknął nią wody, odłożył na chwilę, a ona zamieniła się w złoto. Podniósł ją ostrożnie i patrzył na nią jakby czegoś szukał.

- Na co tak patrzysz ? - zapytałam bojąc się o niego.

- Wystarczy tylko trochę tej wody - zaczął. - aby zostać najpotężniejszym człowiekiem na świecie - powiedział nie odrywając wzroku od muszelki, a my popatrzyliśmy po sobie. - Łucja, słuchaj - zawrócił się do Łucji. - możemy być bardzo bogaci, nikt nie będzie nam mówil co mamy robić, ani z kim mieszkać - powiedział dziwnym głosem.

- Z Narni nie wolno ci niczego wynieść. - powiedział Kaspian.

- Kto tak powiedział ? - zapytał tym samym głosem.

- Ja - odpowiedział mu Kaspian, a ten spojrzał na niego jakby chciał go zaraz zabić, wziął miecz do ręki i się podniósł.

- Nie jestem twoim poddanym. - zaczął Edmund.

- A więc jednak się zbuntowałeś huh ? - zapytał Kaspian. - nadeszła ta chwila, wątpisz we mnie jako władcę ! - krzyknął.

- Tu sam w siebie wątpisz ! - odpowiedział mu brunet.

- Myślisz jak dziecko Edmund !

- Jesteś tchórzem i głupcem ! - odezwał się groźnie, Łucja próbowała im przerwać, ale na nic. - nie będę dłużej grał drugich skrzypiec ! Najpierw był Piotr, a teraz ty ! - krzyknął, pierwszy raz go takiego widziałam. - jestem odważniejszy od was obydwu, więc czemu ty nosisz jego miecz ? Należy mi się osobne królestwo ! - krzyczał. - ja też nadaje się na króla !

- Skoro jesteś taki odważny - powiedział prowokacyjnie Kaspian. - udowodni to ! - popchnął go lekko, a Edmund wyciągnął miecz i już mieli się nawzajem atakować, gdy ja im przeszkodziłam.

- Nie ! Przestańcie ! - krzyknęłam. - Uspokójcie się ! - krzyknęłam jeszcze głośniej, żeby na pewno usłyszeli. - spójrzcie na siebie, nie widzicie co się dzieje ? - zapytałam, patrząc raz na Edmunda, a raz na Kaspiana. - to miejsce was zmienia, jakaś moc was opętała - próbowałam przemówić im do rozsądku. - odebrała wam rozum ! O tym właśnie mówił i ostrzegał nas Koriakin - powiedziałam. - wynosimy się stąd - powiedziałam i odwróciłam się w stronę Edmunda kiwając znacząco głową.

Pociągnęła szatynkę do wyjścia z tej jaskini, jeszcze raz patrząc z niedowierzaniem na Edmunda. Naprawdę ta moc ich zmieniła. Byli nie dopoznania.

Wyszli zaraz za nami. Nawet nie zważałam na pomoc, którą oferował mi Edmund. Myślałam, że on nie da się omamić po tym wszystkim co przeszedł podczas pierwszego pobytu w Narnii. Ale jednak się myliłam.

I always be with you || Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz