16

72 4 1
                                    

Bardzo wcześnie rano obudził nas głos Łucji i Gael. Nadal w uścisku Edmunda odwróciłam się do nich. Gdy zobaczyłam Błękitną Gwiazdę szturchnęłam chłopaka, żeby go obudzić. Ten najwyraźniej nie spał dziś za dobrze. Zawsze nie dało się go obudzić, a teraz wstał od razu.

Po chwili już wszyscy spakowaliśmy nasze rzeczy i wyruszyliśmy w kierunku Błękitnej Gwiazdy. Niestety nasz rejs był spowolniony i ciężki przez złamany maszt.

Na nasze szczęście coś błyskało w głowie Eustachego i zaczął ciągnąć nasz statek w kierunku Gwiazdy. Jednak mądry z niego chłopaczek.

Po prawie całym dni żeglugi dotarliśmy do Wyspu Ramandu.

Szliśmy właśnie mostem uważając na każdy krok. Oczywiście pierwszy szedł nie kto inny jak Edmund Pevensie, za nim Kaspian, ja i Łucja, a za nami marynarze.

To miejsce trochę mnie przerażało. Wszędzie były jakieś rzeźby, zarośla i ledwo było coś widać (Szczególnie, że była noc).

Weszliśmy przez jakby drzwi zrobiony z korzeni drzew, a naszym oczom ukazał się stół z jedzeniem. I mnóstwo zarośli i bluszczu.

Podeszliśmy na koniec stołu i zobaczyliśmy trzy jakby postacie. Kaspian zaczął mówić, który to lord i zobaczyliśmy także coś dziwnego. Nie ruszali się, ale oddychali...

- Rzucono na nich urok. - powiedział Edmund.

- Nie dotykać jedzienia ! - krzyknął nagle Kaspian.

- Hey, patrzcie to kamienny nóż - zauważył Edek. - to Kamienny Stół Aslana !

Polożyliśmy na nim wszystkie miecze jakie mieliśmy. Nadal brakowalo jednego. Chwilę później niebieskie światło gwiazdy zaczęli być coraz jaśniejsze. Gwiazda teraz pod postacią pięknej kobiety zeszła do nas z nieba.

- Przybysze z Narnii, witam was - powiedziała, a wszyscy marynarze pokłonili się przed nią. - Nie jesteście głodni ? - zapytała po chwili.

- Kim jesteś ? - zapytał jakże zafascynowany Edmund.

- Jestem Liliandil. Córka Ramandu - powiedziała, nie podoba mi się - byłam waszym przewodnikiem.

- Jesteś gwiazdą - zauważył słusznie Kaspian, ten to dopiero mądry jest. - jesteś naprawdę piękna - dodał podchodząc bliżej razem z brunetem.

- Jeśli nie odpowieda wam moją forma, przybiore inną. - powiedziała.

- Nie ! - krzyknęli w tym samym czasie z Edmundem, nie powiem zrobiłam się trochę zazdrosna i smutna. Popatrzyłam zrezygnowanym wzrokiem narpierw na Edka, a później na Łucje, ta pokiwała tylko ze zniechęceniem głową.

- Tę ucztę naszykowano dla was - powiedziała zapalając świece. - przy Stole Aslana wystarczy miejsca dla każdego, zawsze. - powiedziała.

- Czekajcie - zaczął Ed. - co przytrafiło się im ? - wskazał na lordów.

- Byli na wpół obłąkani, gdy przybyli do brzegu, wzajemnie grozili sobie bronią, a to przy Stole Aslana jest niedopuszczalne, dlatego wprowadzono ich w sen. - wytłumaczyła.

- A kiedy się obudzą ? - zapytała Łucja.

- Kiedy powróci ład - odpowiedziała. - chodźmy, czas nas nagli. - dodała i odeszła od Stołu.

Podeszła pod krawędź wyspy i zaczęła opowiadać.

- Czy czarodziej Korakin opowiadał wam o Wyspie Mroku ? - zapytała, a my przytaknęliśmy. - Jeszcze trochę i nic nie zdoła przeciwstawić się złym mocom.

- Koriakin mówił, że by pokonać złe moce trzeba złożyć siedem mieczy na Stole Aslana. - powiedział Kaspian.

- Ale znaleźliśmy tylko sześć - wtrąciłam się. - wiesz gdzie szukać siódmego ? - zapytałam, a Liliandil wskazała na Wyspe Mroku. No to pięknie.

- Musicie wykazać się męstwem. - powiedziała. - nie ma chwili do stracenia.

- Mam nadzieję, że spotkamy się ponownie. - powiedział Kaspian, gdy Gwiazda odwróciła się do niego.

- Do zobaczenia. - uśmiechnęła się i wróciła na niebo pod postacią gwiazdy. 

Wyruszyliśmy, więc na Wyspe Mroku. Na statku nigdy nie było aż tak złej atmosfery. Wszyscy bali się. I mieli czego.

- Czyli co nas tam właśnie czeka ? - zapytał minotaur.

- To czego najbardziej się boimy. - odpowiedział Edmund.

- To przed czym chcemy uciec. - dodał Kaspian.

- Wcielenie zła. - wtrącił Drinian.

Wszyscy zaczęli się szykować, więc my teraz poszliśmy do swoich kajut założyć zbroje.

Zakładałam swoją zbroje i cały czas czułam wzrok pewnego bruneta na sobie...

Chwilę później podszedł do mnie i poprawił mi zbroje. Za co cicho podziękowałam...

- Edmund...

- Tak ? - zapytał zapinając swoją zbroje.

- Co stanie się w Londynie jeśli zginiesz tutaj ? - zapytałam nie patrząc się na niego. Chyba nie wiedział co powiedzieć. - wsumie nie ważne, lepiej zginąć tu niż wrócić do moich braci i ojca. - powiedziałam.

- Nie mów tak - odpowiedział. - nie pozwolę ci umrzeć. - powiedział uśmiechając się lekko, na co ja też automatycznie się zaśmiałam.

- Domyślam się. - odpowiedziałam.

Ten chwycił mnie za ręce i lekko nachylił się nade mną. Już miałam go do siebie przysunąć i pocałować, ale ktoś wszedł do kajuty.

- Idziecie ? - zapytał Kaspian wchodząc jak do siebie, no super, drugi Piotrek się znalazł.

- Już idziemy - odpowiedział Edmund i zgromił go wzrokiem, pomyślałam sobie tylko, że Kaspian to naprawdę kretyn.

----------

Przepraszam was za to że długo nie było rozdziałów. Postaram się to naprawić i jutro wrzucę kolejny rozdział.

I always be with you || Edmund PevensieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz