008

43 6 1
                                    

Droga dla wszytkich nie była łatwa , może nie konieczne chodziło o warunki atmosferyczne bo te nie podpaoswujac się do nastroju były dobre. Jednak chodziło o pożucenie poczucia bezpieczeństwa które jeszcze nie dawno posiadali .

Nie wyjechali oni bowiem jednak cała grupą ponieważ rodzina Morales postanowiła się odłączyć.

W aucie miejsce kierowcy zajmował rick obok niego siedziała lori a stylu siedział carl Madison i Zoe .

Dale zatrzymał camper powodując tym zatrzymanie wszytkich innych pojazdów.

-Zostańcie w aucie . Powiedział rick wychodząc szybko bez słowa z auta

Madiosn wyglądając przez okno widziała rozmawiającego Dale Jacqui i rick . Ci mówili coś bardzo chaotycznie rick na to tylko pokiwał głową I wrócił do auta .

-wężyk od auta Dale się zepsuł ale również....
-Jim.. nie da rady postanowił zostać chodźcie się z nim pożegnać. Po tych słowach wszyscy opuścili pojazd i podeszli do siedzącego już pod drzewem Jima.

-Jesteś pewny że to twój ostateczny wybór? zapytał rick woląc się upewnić

-Tak .. Teraz mogę dołączyć do mojej żony i dzieci . Powedizał uśmiechać się delikatnie

Wszyscy zaczęli żegnać się z mężczyna co spowodowało u dziewczyny pozytywne jak i negatywne uczucia.

Z jednej strony wiedziała jak silna tworzą grupę i z jaką siła będzie ona rosła jednak widząc kolejna osobę odchodzącac od niej czuła jedynie słabość . Kolejne osoby podchodziły i odchodziły od mężczyzny aż wkoncu przyszedł czas na pożegnanie od Madison.

-Cześć Jim... Spoglądaj na nas tam czasem z góry okej ?

-Będę a ty nie daj się ugryźć jak zrobiłem to ja . Uśmiechnął się do dziewczyny co ta odzwjemniła i wróciła do auta

Gdy wszyscy wrócili do aut i Shane wraz z Rickiem postanowili kontynowaniw drogi do centrum chorób . Madison I Carl będąc zmęczeni cała sytuacja nie świadomie zaseli dziewczyna oparła głowę o ramię chłopaka a on położył swoją na jej głowie.

-Zobaczie ... wyszeptała lori z uśmiechem na twarzy wskazując na dwójkę "nastolatków" rick również się uśmiechnął na ten widok .

Do końca droga Minęła w miarę możliwości spokojnie.

Gdy ci znaleźli się pod dużym budynkiem matka madiosn szturchnęła carla w ramię na co ten się obudził i ujrzawszy śpiącą na nim przyjaciółkę uśmiechnął się i również ja obudził.

-Jesteśmy na miejscu . Powiedział rick udając się do reszty grupy

-Wow . Powedzial Carl po zobaczenia ogromnego budynku

-Niezły jest co nie ? Oby tylko coś tam jeszcze pozostało. Powedizala madiosn wysiadając z pojazdu

Po chwili cała grupą znalazła się pod budynkiem .

-Hej tu .. rick grimes jeśli ktoś nas słyszy wpuście nas mamy dzieci .

Po chwili wszytkim odpowiedziałam jedynie cisza .

-Rick daj spokój nikogo tu nie ma nie potrzebnie nas tu włuczyłeś. Powiedział podirytowany Shane

-Poczekaj coś się tu ruszyło! Powiedział wskazując na kamerę

-Daj spokój rick oboje wiemy że do tego nie doszło. Powedizal odchodząc shane

-Słuchaj wiem że mnie słyszysz jeśli nas nie wpuścisz będziesz miał krew na rękach nie jesteśmy zainfekowani !

I love you-carl grimesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz