California | 13 sierpnia 2000 r.

17 1 0
                                    

Nie goniłam Alouette Fontaine. Przecież nawet nie miało by sensu, jeśli nie chciała mnie widzieć, była zdolna do wielu rzeczy. Wiedziałam że jej nie znajdę, jeśli sama mi na to nie pozwoli. Wróciłam do domu. Napisałam jej tylko SMS'a i czekałam. Starałam się zająć czymś głowę, zrobić coś produktywnego. Bezczynne siedzenie niebyło w moim stylu. Wieczorem ciężko było mi zasnąć. Po kąpieli założyłam luźny biały szlafrok i z mokrymi włosami wyszłam na balkon, odetchnąć, popatrzeć na nocne niebo. Rozglądałam się dookoła, popijając delikatne latte. W dzielnicy, na której stał mój hotel, stały jeszcze dwa inne. Niektóre okna i balkony były ustawione na wprost siebie. Coś podkusiło mnie do spojrzenia w stronę pokoju Alouette. Chciałam tylko zobaczyć, czy światło już zgasło, czy śpi, zamiast tego ujrzałam ją siedzącą na swoim balkonie. Delikatna, chuda postać patrzyła w inną stronę, mogłam dostrzec na jej ciele zwiewny strój w kolorze butelkowej zieleni, oraz dym ulatniający się z jej ust. Była daleko, nie chciałam do niej krzyczeć, chyba że w ostateczności. Najpierw jednak objęłam łagodniejszą drogę, zadzwoniłam. Pierwsze dwa razy zignorowała, za trzecim odebrała i zirytowana zapytała.
"O co chodzi?"
"Czemu nie śpisz?"
"A ty? Mogę zadać to samo pytanie." Z daleka widziałam jak przechadza się po balkonie.
"Nie mogę zasnąć. Odwróć się. Spójrz na mnie." Poprosiłam, a kiedy skierowała głowę w moją stronę, pomachałam jej lekko, ale ona nawet nie odmachała.
"Ja też nie mogę zasnąć, za dużo myślę. Muszę się napić."
"Chcesz ze mną porozmawiać? Wyjaśnię Ci to."
"Nie chcę" powiedziała, ale po chwili ciszy dodała.
"Ale i tak nie mogę spać. Masz wódkę?
"Coś Ci znajdę..." Po tym dziewczyna rozłączyła się i poszła do mieszkania. Kilka minut później stała już przy moich drzwiach. Na piżamę narzuciła brunatne futro, a na nogach miała zwykłe kapcie. Spojrzałam na jej twarz. Resztki tuszu do rzęs rozmazane łzami zaschły pod dużymi, ciemnymi oczami. Wpuściłam ją do siebie i nalałam kieliszek alkoholu. Skoro to był jedyny pretekst do rozmowy, nie wahałam się z niego korzystać. Po kilku łykach z jej strony padły pierwsze słowa.
"Wybacz, że się obraziłam, uciekłam. Myślałam że to co robimy coś znaczy. Że jestem wyjątkowa." Wzruszyła delikatnie ramionami. Nie spodziewałam się, że akurat ona będzie osobą, która poczuje coś więcej.
"Alouette... Mnie i Anny nic nie łączy. Sama tak usiadła." Próbowałam tłumaczyć.
"A nas coś łączy?" Podniosła na mnie wzrok. Wbrew pozorom to było trudne pytanie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, po chwili ciszy dziewczyna wzięła następny łyk wódki.
"Z resztą nieważne. Wmawiam sobie za dużo." westchnęła.
"Nie wmawiasz. Ja też czuję coś więcej... Chyba. Nie wiem co czuję." przyznałam się.
"To wszystko bez sensu." Alouette szybko skończyła pierwszy kieliszek, kiedy chciała sobie dodać, ręce trzęsły jej się trochę za bardzo i strąciła go z blatu, a szkło rozsypało się po marmurowej posadzce. Dziewczyna zasłoniła usta dłonią.
"Nie chciałam!" Przeprosiła szybko, wtedy zobaczyłam strużkę krwi spływającą po jej palcach - rozcięła sobie dłoń.
"To nic, usiądź sobie tam" wskazałam na łóżko.
"Posprzątam." starała się pomóc, ale krew jeszcze pogarszała sytuację mojej podłogi. Podałam jej mały ręcznik kuchenny i jeszcze raz poprosiłam, żeby poszła usiąść, tym razem już zrezygnowała przekroczyła szkło i usiadła na moim łóżku, bacznie obserwując jak ja zamiatam i ogarniam pospiesznie. Kilka minut później podeszłam do niej z plastrami i wodą utlenioną.
"Nie musisz, to tylko zadrapanie." Alouette odsłoniła dłoń. Przecięcie rzeczywiście było małe, ale wciąż krwawiło.
"Ale dalej krwawisz."
"Mam problem z krzepliwością krwi. I piłam."
"Pokaż, spokojnie." delikatnie wzięłam jej rękę i polałam wodą utlenioną rany. Alouette nie ruszała się. Jej dłoń była delikatna, wyraźnie zaznaczony nadgarstek przechodził w wydłużoną dłoń ze smukłymi palcami. Przykleiłam jej plaster i ucisnęłam, żeby zatamować niewielki krwotok.
"Jest okej? Nie jest Ci słabo prawda?" Byłam przejęta, co wpływało na moją opiekuńczość.
"Tak, jest w porządku. Powinnam już iść się położyć."
"Możesz poleżeć, a ja Ci jeszcze trochę potrzymam tę rękę. Nie puszczę Cię aż nie będzie dobrze."
"I tak nie chce mi się już wychodzić..." stwierdziła i położyła się pod kocem, przykładając zimne uda do moich pleców. Leżała blisko, żeby umożliwić mi przytrzymanie jej ręki. Chwilę poczekałam, aż krwawienie ustąpi, wtedy pozwoliłam jej zabrać rękę.
"U Ciebie lepiej się śpi. Jest cieplej. Tu bym może zasnęła." uznała z lekkim uśmiechem.
"Możesz zostać. Przynajmniej będę Cię mieć na oku. Nie powinnaś sama wychodzić o 2 w nocy."
"Nie powinnam..." Przytaknęła, odsuwając się do ściany, tym samym robią mi więcej miejsca.
"Ty też nie. I powinnaś się wyspać." Pokiwałam lekko głową i powoli położyłam się obok niej. Najpierw zachowywałyśmy dystans, potem delikatnie pogłaskałam ją po ramieniu i dalej już było inaczej. Alouette uśmiechnęła się i odwróciła do mnie, przytulając się. Kilka minut i już słodko spała. Pierwszy raz dotykając jej ciała czułam, że jest tak rozgrzana.

Papierosy i kawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz