California | 12 sierpnia 2000 r.

21 1 0
                                    

Następne dni w pracy były dla mnie łagodniejsze i spokojniejsze. Alouette przychodziła kiedy chciała, a kiedy akurat mnie nie było, złościła się jakby to była moja wina. Tego dnia też tak było. przyszłam rano, a ona spojrzała na mnie z wyrzutem.
"Dlaczego wieczorem mnie zostawiłaś?"
"Musiałam wyjść wcześniej, miałam wizytę u dentysty." Wyjaśniłam.
"Było mi przykro, byłam sama." Alouette usiadła na sofie ze szklanką whisky w dłoni. Patrzyła na mnie kątem oka, jakby oczekiwała czegoś ode mnie, ale sama miałam się domyślić o co chodzi.
"Dobrze wiesz, że musiałam iść. Przestań się obrażać." Podeszłam blisko i chciałam usiąść obok, ale jednak zanim to zrobiłam, dziewczyna bezczelnie zarzuciła swoje długie na sofę, zajmując ją w całości. Patrzyłam na jej wyzywająco krótką spódniczkę i czarne zakolanówki, niechlujnie zaciągnięte jedna wyżej od drugiej. Jeszcze nie była przebrana do swojej roli.
"O co Ci chodzi?" zmarszczyłam brwi.
"Przeprosisz mnie czy nie?"
"Nie mam zamiaru Cię przepraszać." Po tych słowach, Alouette obrażona odwróciła wzrok.
"Mam dość Twoich humorków." przewróciłam oczami.
"To sobie idź." Westchnęłam zrezygnowana i mimo, że dziewczyna dalej nie przesunęła nóg, uniosłam je delikatnie i usiadłam, kładąc je na moich kolanach. Alouette wcale nie zwróciła na to uwagi, pozwoliła mi na to po prostu.
"Dzisiaj będę cały dzień." Uśmiechnęłam się lekko.
"Musisz być." Wzruszyła ramionami, ale jej oczy lekko się rozjaśniły.
"To chcesz żebym z Tobą została, czy mam iść najpierw przywitać się z Anną?"
"Zostań. Możesz zostać." Mocniej wbiła piętę w moje prawe udo, jakby chciała mnie utrzymać przy sobie.
"To już się na mnie nie złość." Z opiekuńczym uśmiechem na ustach, poprawiłam jej podkolanówki. Moja perfekcjonistyczna strona nie pozwoliła mi na zostawienie ich tak nierówno. Alouette uśmiechnęła się lekko, lubiła dostawać atencje i opiekę. Lubiła dłuższy dotyk, więc z premedytacją utrudniała mi zadanie i przedłużała sprawę, wiercąc się niemiłosiernie. W końcu udało mi się zrobić to co chciałam i przytrzymałam jej kostki sztywno, tak że nie mogła już się wyrywać.
"Ej co to za nielegalny chwyt? Zerwiesz mi więzadło jak się ruszę?" wygłupiała się
"Sprawdź."
"Nie, nie będę mogła grać. No cóż, chyba jestem skazana na posiedzenie sobie tak z Tobą. Nie wiem jak to wytrzymam..." Alouette teatralnie przewróciła oczyma, zarzucając dłoń na czoło. Nie spędziłyśmy dużo czasu razem, za chwilę do pomieszczenia weszła dwójka kamerzystów i scenarzysta.
"A wy jeszcze nie przebrane? Zapraszam obie panie do garderoby i na makijaż. Zaczynamy za pół godziny." Kamerzystka Sarah Blue stanowczo i szybko doprowadziła nas do porządku. Wstałyśmy bez słowa. Alouette przed odejściem postanowiła wbić palec między moje dolne żebra, sprawiając, że prawie podskoczyłam. Spojrzałam na nią z politowaniem, a ona pobiegła do garderoby chichocząc cicho. Tym razem wyjątkowo dostałam grzeczniejszy, bardziej klasyczny strój, składający się z koszuli na guziki i spódnicy sięgającej prawie kolan.

"Wow Cordelia, teraz to już w ogóle wyglądasz na 15 lat." Skomentował ze śmiechem Leonardo.
"Jeszcze czego" sarkastycznie wzruszyłam ramionami, spoglądając na mężczyznę kątem oka.
"Nasz słodki, planowy dzieciak." Anna skończyła już pracę na ten dzień, ale przed wyjściem przyszła jeszcze trochę się z nami droczyć. Nazywając mnie tak, dwoma palcami uszczypnęła mój policzek. Dziewczyna była w wyjątkowo dobrym humorze, wygłupiała się i bawiła w dokuczanie każdej osobie po kolei. Ja starałam się skupić na zmyciu makijażu, ale przyznam, że jej zachowanie śmieszyło mnie, więc w całą zabawę również się zaangażowałam. Chichocząc razem i trochę siłując się w walce o spinkę, którą postanowiła mi zabrać, doszło do tego, że znalazła się na moich kolanach. Nie został tam długo, ale wystarczająco, żeby zobaczyła nas razem Alouette. Weszła tylko na chwilę, żeby oddać mi pożyczoną gumkę do włosów, kiedy tylko spojrzała na mnie i Annę, po prostu położyła ją gdzieś z boku na parapecie i jaknajszybciej opuściła pomieszczenie. Jej spojrzenie było tak smutne, że czułam jak pęka mi serce. Chciałam iść za nią wyjaśnić sytuację...
"Ania, muszę już iść." powiedziałam cicho, pośpiesznie wkładając moje rzeczy do torby.
"Już idziesz mała?" Zatrzymała mnie.
"Tak, zapomniałam, że muszę coś załatwić." syknęłam jeszcze zanim przekroczyłam próg i poszłam w ślad Alouette. Nie udało mi się już jednak jej dogonić. Uciekła szybko i cicho, niczym kot.

Papierosy i kawaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz