Rozdział 4

29 4 0
                                    

- Ślinisz się.

- Co? - rzucam nieprzytomnie, spoglądając na siedzącego naprzeciw mnie Chrisa.

- Ślinka ci leci. A biorąc pod uwagę, że dziś na obiad ryż z warzywami, za czym jak wszyscy wiemy, nie przepadasz, zgaduję, że ten efekt wywołała ta nowa.

Jego kpiarski ton wgryza się w mój umysł, sprawiając, że od razu się prostuję.

- Nie bądź śmieszny – rzucam sucho.

- A ja się zgadzam z Chrisem – dołącza do rozmowy Dylan. - Siedzimy tu od pięciu minut, w czasie których tylko wbijasz wzrok w nową uczennicę. Wpadła ci w oko?

- Nikt mi nie wpadł w oko – warczę i odchylam się na krześle, odsuwając od siebie tacę z posiłkiem. Chłopaki mieli rację, nienawidzę ryżu.

- Nas możesz próbować okłamywać, ale serio będziesz próbował robić to nawet ze sobą? Stary, przecież to nie żaden wstyd, że laska wpadła ci w oko. W sumie, gdyby się nad tym zastanowić, to jest pierwsza odkąd cię znam, więc można uznać to za święto. - Chris szturcha mnie w ramie, a ja piorunuję go wzrokiem. Potem przenoszę go w miejsce, w którym siedzi wraz z koleżankami Kavannah. Cholera, nawet nie znam jej imienia. Dziewczyna śmieje się z koleżankami, co chwilę zwracając na siebie uwagę uczniów będących na stołówce, ale w ogóle jej to nie przeszkadza. Jest swobodna, pewna siebie, głośna. W pewnym momencie nasze spojrzenia się spotykają, a mnie ponownie przechodzą dreszcze wzdłuż kręgosłupa, kumulując się w podbrzuszu. Krzywię się na własne pieprzone myśli i ponownie patrzę na kumpli, nie chcąc nawet analizować tej sytuacji. Musze trzymać się od niej z daleka, bo nawet na odległość wyczuwam kłopoty. Tylko dlaczego, skoro nie jest w moim typie, mój wzrok musi ciągle uciekać w jej stronę? Co prawda dziewczyna nie jest brzydka. Długie blond włosy, mały nosek, oczy w kształcie migdałów hipnotyzujące błękitem, ciało choć widziałem tylko przez moment, seksowne i dziewczęce jednocześnie. Zniechęca mnie jednak jej zachowanie, aroganckie i wyrachowane, jakby traktowała wszystkich ludzi jak zbędne pochłaniacze powietrza. W dodatku wszędzie jej pełno, mam czasem wrażenie, że przemieszcza się z prędkością światła, bo gdzie nie spojrzę, tam ją widzę. To wszystko sprawia, że nawet nie mam ochoty jej poznawać, zwłaszcza, że zbyt mocno mnie do niej ciągnie. Wolę trzymać własne pragnienia w ryzach i żywić do niej sztuczną nienawiść, zamiast zatracać się w relację, która wróży tylko i wyłącznie problemy. Mam własne, chociażby wybór dalszej drogi życiowej, nie potrzebuję dodatkowych wrażeń.

- Słuchajcie, chłopaki. Nie interesuje mnie ta nowa ani trochę. Co więcej, to zupełnie nie mój typ. Po prostu irytuje mnie jej zachowanie. Jest tu drugi dzień, a zachowuję się jakby była królową wracającą na włości po długiej podróży. Nienawidzę takich głośnych, pustych lasek. - Mówię w końcu do chłopaków, chcąc uciąć nowej uczennicy raz na zawsze. I w tamtej chwili naprawdę wierzę w to co mówię. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego, a fakt, że mi się podoba, nie oznacza, że będę dążył do jakiejkolwiek znajomości. Nie i już.

- Dobra, widzę, że jesteś na etapie zaprzeczania. Pożyjemy, zobaczymy. - Dylan macha dłonią i śmiejąc się, dojada swój obiad, a potem kontynuuję: - Gotowi na imprezę? Bo ja już się pale do zabawy.

- Ty to mówisz? Stary, ja już dziennie ćwiczę fiuta, żeby być gotowym na te wszystkie chętne cipki. Aż mnie nosi – wykrzykuje Chris, odrobinę zbyt głośno. Kręcę głową na jego zachowanie, nie mając ochoty go uciszać. On i tak zrobi swoje.

- Bez szczegółów, Chris. - Marcus również się krzywi na zachowanie przyjaciela, a potem patrząc na coś ponad moją głowę, spina całe ciało. Potem patrząc mi w oczy, rzuca:

- Królowa dram do nas idzie.

Ja pierdole, jeszcze jej mi tu brakowało...

Nie odwracając się, przygotowuję się na spotkanie z Monicą. Miałem nadzieję, że nasza ostatnia rozmowa da jej do myślenia i w końcu się odpierdoli, ale zaczynam dostrzegać, że ta dziewczyna należy do grupy ludzi „jak nie pierdolniesz, to nie zrozumie".

- Cześć Ash, cześć chłopaki – głos Monici dociera do mnie zza pleców, a sekundę później czuję na swojej szyi owijające się ramiona. Od razu próbuję ją od siebie odkleić, niestety bezskutecznie.

Chłopaki witają się z nią cicho, wbijając wzrok w swoje tace leżące na stoliku. I nie jest to objaw zawstydzenia, oni najzwyczajniej w świecie ukrywają głupie uśmieszki.

- Cześć, Monica. Fajnie, że przyszłaś się przywitać, ale mogłabyś jednak mnie przy tym nie dusić? - ponownie łapię jej ramiona i staram się oderwać od swojego ciała.

- No wiesz, kochanie. Chciałam się tylko przytulić. Tęskniłam, bardzo.

Spinam się cały, dosłownie błagając niebiosa o interwencję. Używając większej siły i nie zwracając uwagi na to, że mogę sprawić jej tym ból, łapie nadgarstki blondynki i w końcu udaje mi się uwolnić z duszącego uścisku.

- Rozmawialiśmy już o tym. Nie mam czasu – ani ochoty, dodaje w myślach – na jakiekolwiek związki. Uszanuj proszę moje zdanie i daj mi proszę trochę przestrzeni.

Dziewczyna robi minę obrażonej księżniczki, ale nie odchodzi, na co w głębi ducha liczyłem. Kątem oka dostrzegam, że zaczyna przyglądać nam się kilka osób, w tym nowa uczennica, przez co zaczynam czuć się nieswojo. Zachownie Monici nie pomaga, mam wrażenie, że ledwie powstrzymuje łzy. Zadziwiając mnie jednak, bierze głęboki wdech i szybko się opanowywuje, uśmiechając się lekko.

- Będziesz na imprezie u Steela? - pyta, patrząc na mnie z nadzieją.

- Nie wiem, jeszcze. Możliwe, że się pojawię, ale niczego ci nie obiecuję. - rzucam sucho i odwracam się od dziewczyny, ponownie patrząc na kumpli, udawających nadal, że nie podsłuchują.

- Super, to do zobaczenia – Monica uśmiecha się szeroko, cmoka mnie w policzek, a następnie odchodzi.

Czując lepki błyszczyk w miejscu, gdzie jej usta dotknęły mojej twarzy, krzywię się i wycieram zewnętrzną stroną ręki.

- Ale z was kumple. Naprawdę, kurwa, nic tylko pogratulować. Może jeszcze zaczniecie nagrywać te tortury? - nie próbuję nawet ukrywać swojego żalu. Naprawdę sądziłem, że postarają się mnie jakoś wesprzeć, zamiast tego śmieszkują i tylko z ukrycia obserwują moje męki.

Łapię swoją tacę z niezjedzonym obiadem i się podnoszę,ruszając w stronę wyjścia ze stołówki. Przechodząc obok stolika przy którym siedzi Kavannach, zerkam na dziewczynę, widząc jednak, że ona również mnie obserwuje, szybko uciekam wzrokiem. Nie sprawia to jednak, że napięcie z mojego ciała znika. Coś czuję, że tylko jedno mogłoby sprawić, że się odprężę, niestety aż do weekendu nie mam co liczyć, że dostanę wiadomość.

Muszę wytrzymać. To tylko kilka dni, prawda?

Kilka dni trzymania na dystans dziewczyny, która staje się zbyt niebezpieczna, i trzymanie na dystans dziewczyny, która stanie się niebezpieczna, gdy tylko pozwolę sobie na utratę kontroli.

Przejebane...

Drive onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz