Rozdział 5

43 4 2
                                    

- Ach! Jaki on jest seksowny! - jęk Lucy rozbrzmiewa tuż przy mnie, a ja uśmiecham się bezwiednie – Ten jego wzrok sprawia, że mam ochotę położyć się na stole i błagać go, by mnie pieprzył. Totalne szaleństwo!

Przerwa na lunch prawie dobiega końca. Idziemy z dziewczynami w stronę naszych szafek, by zabrać potrzebne podręczniki i udać się na lekcje. Megan śmieje się ze słów koleżanki, a następnie otwiera metalowe drzwiczki. Szafka moja i Lucy znajduje się w innym korytarzy, więc przystajemy by poczekać na dziewczynę.

- Nad kim ty się tak rozpływasz, co? - pytam rozbawiona, szturchając Lucy w żebra.

- No jak to, nad kim? Nad Asherem oczywiście ! - wykrzykuje szatynka, nie zwracając uwagi na podążających korytarzem uczniów.

- Och, o nim mowa – wzdycham ciężko, ze wszystkich sił próbując nie przewrócić oczami. Mogłam się domyślić, że mowa właśnie o nim. Cholerny Asher, bóstwo tej szkoły, ciągle na językach. Gdy na stołówce nieprzerwanie czułam jego wzrok na sobie, miałam ochotę się rozebrać, tak mi było gorąco. Na szczęście szybko mi minęło, zwłaszcza gdy nasze spojrzenia się spotkały i dostrzegłam, jak się skrzywił. Ewidentnie coś do mnie miał, a to sprawiało, że miałam ochotę zagrać mu na nerwach. Nie wiedziałam jeszcze w jaki sposób, ale miałam przecież cały rok by coś wymyślić. A póki co, wolałabym przeżyć choć jeden dzień bez czającej się w każdym kącie obecności tego chłopaka.

- A co to za mina? - dziwi się Megan, dzierżąc w dłoniach książki do algebry.

- Nic. Po prostu od wczoraj nie słyszę nic innego tylko „Asher to", „Asher tamto". Czy w tej szkole jest ktoś, kto się nim nie zachwyca? - patrzę na nie z nadzieją, ale gdy dostrzegam ich zaskoczenie, już wiem, że jest ona płonna.

- Dziewczyno, zwariowałaś? Przecież ten chłopak to chodzący ideał! Nawet rzeźba Dawida nie jest tak idealna, wiem, bo widziałam. Kiedyś po treningu kilku zawodników ściągnęło koszulki, i o matko! Cóż to był za widok! Prawie dostałam orgazmu od samego patrzenia. Ideał, mówię ci. - Lucy aż się zapowietrzyła, a na jej twarzy pojawiły się dwa urocze rumieńce. Jak na spokojną dziewczynę, którą poznałam wczoraj, wydaje się być w tej chwili aż nadto pobudzona.

- Możliwe. Co nie zmienia faktu, że to lekka przesada. To mój drugi dzień, a mam wrażenie, że wszystkie laski w tej szkole są w nim zakochane. Nie rozumiem tego. - ruszam w stronę swojej szafki, a dziewczyny podążają za mną, sapiąc z wrażenia.

- Nie podoba ci się? - dziwi się Megan.

- Jasne, że mi się podoba. Przecież mam oczy. Tyle że jakoś nie kręci mnie podbijanie do faceta, którego miała cała szkoła, a biorąc pod uwagę krążące plotki, tak właśnie jest. - odpowiadam im szczerze.

Może i prowadzę całkiem aktywne życie seksualne i nie wstydzę się tego, ale nawet ja mam swoją godność. Spanie ze szkolnym playboyem nigdy nie należało do moich celów i Asher Komer tego nie zmieni.

- Coś ty, dziewczyno! Wbrew temu co usłyszałaś, ten chłopak jest niedostępny dla każdej, dosłownie każdej laski w tej szkole. Ani jedna nie znalazła się w jego łóżku. - informuje mnie Megan.

- Taa, na pewno. - śmieję się.

- Poważnie. Kiedyś słyszałam nawet, jak dziewczyny zastanawiały się, czy nie jest gejem – szepce Lucy, tak byśmy tylko my ją usłyszały. - Byłaby to ogromna strata, biorąc pod uwagę jego ciało i w ogóle. No, ale na szczęście był widziany na jednej imprezie z jakąś dziewczyną z innego miasta. On nie bierze byle kogo do łóżka, a to sprawia, że jest jeszcze bardziej wyjątkowy. Każda chce go usidlić, a on ciągle trzyma dystans.

Ciekawe. Słowa Lucy kotłują się w mojej głowie, a ja nic a nic z tego nie rozumiem. Naprawdę sądziłam, że chłopak wykorzystuje swoją popularność i pieprzy wszystko co mu się nawinie. Tym bardziej dziwią mnie te wszystkie plotki i zachwyty. Skoro żadna z lasek ze szkoły nie uprawiała z nim seksu, to nad czym się tak zachwycają. No chyba, że kręci je nieznane.

Nagle do słowy wpada mi pewna myśl. Może i głupia, ale nigdy nie byłam zbyt dobra w byciu rozsądną. I w tej chwili czuję ogromną chęć, by uwieść Asha, pokazać tej szkole, że wcale nie jest taki niedostępny, na jakiego się kreuje. A może uda mi się też zdementować plotki o jego zajebistości? Byłoby idealnie! Tylko jak tego dokonać, skoro on za każdym razem gdy mnie widzi, wygląda na obrzydzonego? Nawet mnie nie zna, a zachowuje się, jakbym była jego wrogiem. I nie jestem pewna, czy zasada „ Kto się czubi, ten się lubi" zadziała w naszym m przypadku.

Moje rozmyślenia przerywa głos Megan:

- A skoro już przy imprezie jesteśmy, wybierasz się do Steela?

Patrzę to na nią, to na Lucy i nawet nie próbuję udawać, że wiem o czym do mnie mówią.

- Do kogo? - pytam.

- Chłopak z drużyny rugby. Jest nadziany i całkiem przystojny, choć nie tak jak Ash oczywiście. Zawsze gdy jego rodzice wyjeżdżają w interesach organizuje imprezę. To najlesze balangi w mieście! Morze drogiego alkoholu, zajebista muzyka, no i mnóstwo przystojniaków, których można zaciągnąć na pięterko. Musisz z nami iść. - Piwne oczy Lucy wpatrują się we mnie z taką nadzieją, jakby od mojej obecności zależało jej życie.

- Kiedy jest ta impreza?

- W piątek, po meczu. - mówi Megan

Zastanawiam się dłuższą chwilę, a potem dochodzę do wniosku, że i tak nie mam nic lepszego do roboty. Conn zapewne będzie w pracy, a mi jakoś nie uśmiecha się po raz kolejny słuchać jęków dochodzących z ulicy. To wyjście może również pomóc mi się trochę odstresować, i co najważniejsze, poznać więcej ludzi ze szkoły. Na imprezach każdy jest bardziej wyluzowany i chętny do zawierania znajomości, a ja uwielbiam otaczać się ludźmi. Potrzebuję ich wokół siebie, by nie pozwalać natrętnym myślą na przejęcie nade mną władzy. Dlatego trzymam dziewczyny przez chwilę w niepewności, a potem mówię:

- Jasne, że wpadnę.

Megan i Lucy rzucają się na mnie, by mnie uściskać, a ja śmieję się widząc ich entuzjazm. Naprawdę sądziły, że odmówię zabawy? Jeszcze dużo muszą się o mnie dowiedzieć.

Pierwsza zasada Cherrie: Nigdy nie opuszczać imprez.

Idąc tyłem i patrząc na koleżanki, zaczynam wywijać ciałem i podśpiewywać piosenkę Shakiry „ Loca". Kręcę tyłkiem i unoszę dłonie w górę, udając, że tańczę na rurze. Lucy śmieje się tam mocno, że jej twarz jest cała czerwona, a Megan kręci głową jakby chciała mi powiedzieć, że zachowuję się dziecinnie. Zdradza ją jednak uśmiech rozbawienia, którego nie potrafi ukryć. Skręcam ciało nadal idąc tyłem i obniżam się w dół, dotykając pośladkami swoich butów. Potem się unoszę i wyrzucam ręce w górę, śmiejąc się głośno.

Kolejne wydarzenia to idealny przykład tego, że kłopoty wprost mnie kochają.

Czuję w wysoko podniesionej dłoni ból, w tej samej sekundzie tuż nad moją głową rozlega się syk i głośne:

- Kurwa.

Odwracam się do osoby stojącej za mną i wytrzeszczam oczy.

Ja pierdole...

Drive onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz