Na drugi dzień pojawiam się w szkole piętnaście minut przed pierwszym dzwonkiem. Na moim telefonie od wczoraj pojawiło się jakieś milion powiadomień od chłopaków, próbowali się do mnie dodzwonić, pisali też esemesy. Sam ten fakt mówi mi, jak w szkole musiało wrzeć po tym jak ją opuściłem. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się opuścić lekcji, nawet gdy byłem chory zawsze się pojawiałem. To więc duża sensacja, co nie cieszy mnie jakoś specjalnie. Jednak muszę przetrwać, udawać że nic wielkiego się nie wydarzyło. Bo przecież nie wydarzyło, prawda ?
Chłopaków dostrzegam już z daleka, stoją przy swoich szafkach i zawzięcie o czymś dyskutują. Milkną, gdy tylko pojawiam się w zasięgu wzroku, a gdy podchodzę, od razu zasypują mnie pytaniami:
- Gdzieś ty był, do cholery?
- Czemu nie obiecałeś telefonu?
- Stary, umarł ktoś ?
Kręcę głową i choć mam ochotę się roześmiać, nie robię tego. Od wczoraj tkwię w jakimś do dziwnym rodzaju zawieszenia. Chyba zablokowałem wszystkie uczucia, bo nie czuje ani radości, ani smutku, ani nawet złości. U babci spędziłem prawie cały dzień, a ona poznając historię imprezy i tego nieszczęsnego nagrani, że sto razy próbowała namówić mnie, bym zgłosił to na policję. Ja zaś uparcie zapewniałem ją, że sam się tym zajmę. Nie chciałem nikomu więcej mówić o tym co się stało, to zbyt pojebane. No i nie miałem dowodów, że Monica mnie naćpała, przecież nie złapałem ją za rękę ! Co nie zmieniało faktu, że miałem zamiar się z nią policzyć.
- Sory, chłopaki. Miałem ciężki dzień i szczerze ? Nie chcę o tym gadać. - otwieram swoją szafkę i zaczynam pakować do plecaka podręczniki na poranne zajęcia. - Ominęło mnie coś ? - zagaduje udając luz.
-Poza tym, że cała szkoła oszalała bo byłeś nieobecny, to nie. Ludzie zaczęli nawet wymyślać teorie, by wyjaśnić, dlaczego cię nie ma. Niektórzy naprawdę dali się po jeść wyobraźni - Chris w swoim stylu rozładowuje atmosferę, za co jestem mu wdzięczny. Do chwili...
- Ash?
To pytanie. Ten głos.
Mrozi mnie coś od środka, sprawiając, że spinam całe ciało. Żółć ponownie podchodzi mi do gardła, wraz ze wspomnieniami, ale przełykam to i to, starając się uspokoić.
-Asher? - Monica nie daje za wygraną. Czuję na swoich plecach jej oślizgły wzrok. Kumple patrzą na mnie zdezorientowani, ale chyba wyczuwają, że coś jest na rzeczy, bo milczą.
W końcu znajduje w sobie odwagę, odwracam się do blondynki, a widząc ją przed sobą, dosłownie dostaje kurwicy. Łapie jej łokieć i odciągam ją kawałek, wiedząc że i tak będziemy obserwowani. Chuj z tym, najważniejsze by nikt mnie nie słyszał.
- Jak śmiesz się do mnie zbliżać, co? - warczę dziewczynie w twarz, a jej oczy robią się wielkie jak spodki. Może i kiedyś by mnie to ruszyło, zacząłbym ją przepraszać za swój wybuch. Ale po tym co odjebał, nie ma we mnie żadnej litości.
-Ale Ash...No co ty? - głos Moniki drży delikatnie, gdy nadal wpatruje się we mnie tymi wielkimi oczami.
- Posłuchaj mnie, kurwa, uważnie. Tolerowałem twoje gówniane zachowanie, bo było mi ciebie szkoda. Serio, która laska jest aż tak zdesperowana,by łazić za chłopakiem tyle lat, choć on ją ciągle odrzuca ? No właśnie, kurwa. Jesteś walnięta! - uderzam zaciśniętą pięści w szafkę nad jej głową, co sprowadza na nas jeszcze więcej uwagi. Obniżam się, tak by tylko ona mnie słyszała, a potem warczę przez zęby.
- Co mi dorzuciłaś, wariatko? Albo wiesz, co? Nie mów. Nie chcę wiedzieć. Jesteś obrzydliwa. Naprawdę byłaś aż tak napalona, by zaciągnąć mnie nieprzytomnego do łóżka ? A może to właśnie był twój plan? Może nie miało dla ciebie znaczenia, że mój udział w tym będzie zerowy. Ubzdurałaś sobie, że chcesz mojego kutasa i nie obchodziło cię, jak to zrobisz, co nie ? Prawie potem chwaliła byś się koleżanką, jak to było ci dobrze. Opisała byś jak zrobiłem ci minete? Jak lizałem twoją brudną cipę, a ty jęczałaś, aż straciłaś głos ? Taki miałaś plan, wariatko?
Ponownie uderzam pięścią w szafkę, tym razem trochę bliżej niż poprzednio. Jeszcze chwila, a wyląduje ona na jej twarzy.
- Asher...- łzy zaczynają płynąć po jej policzkach, ale mam to w dupie. Zniszczyła mnie, zachowując się egoistycznie. Kurwa, rzygać mi się chciało, jak tylko na nią patrzyłem.
- Trzymaj się ode mnie z daleka, wariatko, albo obiecuje ci, że cię zniszczę. Nie mów do mnie, bo mdli mnie na sam dźwięk twojego głosu. Gdy zobaczysz mnie na korytarzu, nie próbuj na mnie nawet patrzyć, a najlepiej idź w drugą stronę. I zapamiętaj sobie raz na zawsze, między nami nigdy nic nie było, i nigdy nic nie będzie. A jeśli choć raz się do mnie zbliżysz, cała szkoła zobaczy to nagranie. A potem twoi rodzice, policja i cały internet. Zniszczę cię, choćbym miał sam przy tym zrobić z siebie pośmiewisko.
Dziewczyna patrzy na mnie nadal, ciężko oddychając, a po jej twarzy spływają strumienie łez. A ja stoję j zastanawiam się, co miałem w głowie, pozwalając jej się tak do siebie zbliżyć. Co prawda na początku nie była szkodliwa, ot od czasu do czasu zagadała czy powiedziała część. Ale ostatnio coś się w niej zmieniło, a ja powinienem uciąć to już wtedy. Nie doszłoby do tego wszystkiego, gdybym kurwa choć raz nie próbował być miły. Nie chciałem ranić jej uczuć, więc to ona wbiła mi nóż w plecy i to tak głęboko, że ledwo łapałem oddech. Bycie dobrym najwidoczniej nie było wskazane przy takich wariatkach, a ja tę lekcję miałem zapamiętać na długo.
- Zrozumiałaś ? - krzyknąłem jej w twarz, całkiem tracąc nad sobą panowanie. Wkurwiało mi, że wyglądała na tak skrzywdzoną, choć to ja byłem tutaj ofiarą. Biedna, niewinna owieczka, no jasne.
W końcu kiwa głową, szlochając, a ja odskakuje od niej obrzydzony. Żółć ponownie podchodzi mi do gardła, na co przełykam ślinę i nie patrząc już na nią, odwracam się do kumpli. Stoją nadal w tym samym miejscu, a ich miny wyrażają kompletny szok.
Nawet nie chce mi się z nimi gadać. Zresztą, nie da się tego wyjaśnić, bez opowiedzenia całej historii a tego nie miałem zamiaru robić. Dlatego też ruszyłem w stronę sali do francuskiego, burcząc tylko :
- Idę na lekcje. Widzimy się na stołówce.
I odszedłem, zostawiając za sobą pojebaną Monice, kumpli, swoją rozpacz i żal, a także pełen korytarz zdezorientowanych uczniów, którzy zapewne będą o tym gadać przez następny tydzień.
CZYTASZ
Drive on
RomanceAsher Komer to uosobienie paradoksu. Szkolna gwiazda, przystojniak którego usidlić chce nie jedna. Jego wygląd nie sprawia jednak, że stał się playboyem. Wręcz przeciwnie, chłopak kocha się uczyć i ma do tego talent, więc ksywka kujona jest dla nieg...