Rozdział 11

34 2 0
                                    


Zostawiam Ashera samego w łazience, żeby ochłonął, a sama udaje się do sekretariatu zgłosić spóźnienie. Potem trzymając w dłoni informację dla nauczyciela, pędzę do klasy, by zaliczyć choć połowę pierwszej lekcji. Nie mogę przestać myśleć o reakcji chłopaka na rewelacje, które mu przekazałam. Większość płci męskiej zapewne by mnie wyśmiała, ewentualnie widząc nagranie, obróciła całą sytuację w żart sprawiając, że to ja wyszłabym na tą głupią. On jednak naprawdę się przejął, o czym świadczyło nie tylko to, że musiał pozbyć się całej zawartości żołądka, ale też jego przygaszony wzrok i pełna szoku mina. Ciekawe co ma teraz w głowie i czy postanowi zgłosić sprawę na policji. Co prawda przerwałam w odpowiednim momencie, ale i tak dziewczyna pozwoliła sobie na zbyt wiele i nie powinno to ujść jej płazem. No ale to już nie do mnie należy decyzji, ja zrobiłam co należy. Teraz czekać na ruch Komera. 

Przez większość lekcji nie mogę się skupić, po prostu siedzę na nich i udaje że słucham, a gdy nadchodzi pora lunchu, ruszam na stołówkę na spotkanie z Megan i Lucy. Dziewczyny czekają jak zawsze przy stoliku po prawej, niedaleko tego przy którym siedzą sportowcy. Gdy stawiam tace na stole, obie podnoszą na mnie wzrok, a miny mają tak nietęgie, że aż boje się spytać, co się stało. 

Na szczęście nie muszę. 

- Słyszałaś już? - pyta Lucy szeptem, choć przecież nikt nie zwraca na nas uwagi. 

- O czym miałam słyszeć ? Ktoś umarł ? - patrzę na nią zaskoczona. 

- Asher zniknął dziś ze szkoły, nie przyszedł na lekcje - informuje mnie Megan, a w moim żołądku coś się przewraca. Patrzę na swój lunch, nagle bez apetytu. Próbuje jednak grać, bo przecież nie przyznam im, iż prawdopodobnie znam powód jego nieobecności. 

- Serio? Cała szkoła wygląda jak w żałobie, bo wielki Asher nie pojawił się na lekcji ? 

- Cherrie, jesteś nowa więc dla ciebie to pewnie nic niezwykłego. Ale wszyscy w Oakville wiedzą, że Asher nigdy nie opuścił żadnej lekcji. NIGDY! - Nie wiem, jak jej się to udaje, ale chociaż Lucy nadal szepcze, jej słowa uderzają jak najgłośniejszy krzyk. 

- Od podstawówki, nawet gdy był chory, zawsze przychodził do szkoły. To pierwszy raz od ..od zawsze, gdy jest nieobecny. To naprawdę wielkie wydarzenie - dodaje Megan. 

- Wszyscy się zastanawiają, co się mogło stać. Kilka osób podobno widziało, go rano, ale potem jakby przepadł. - Na twarzy Lucy widnieje taka groza, że aż mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Powstrzymuję się ostatkiem sił. 

- Wyluzujcie. Może w końcu znudziło mi się bycie prymusem, albo dostał jakiś pilny telefon. A skoro ma taką świetną frekwencję, raczej nie zaszkodzi mu jeden dzień wagarów. - uspokajam je, a potem  bez przekonania zabieram się za swoją kanapkę z indykiem. Do końca dnia nie umiem jednak przestać myśleć o Asherze. Gdzie on poszedł i jak się czuje? A może coś sobie zrobił? Cholera, przydałby mi się jego numer telefonu, bo choć jego nieobecności nie wywołała we mnie aż takiego poruszenia, martwi mnie że to właśnie po rozmowie ze mną zniknął. 

Przypominam sobie jego pusty wzrok, załamaną postawę i zrezygnowany głos. Dobija mnie niewiedza. 

Drive onOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz