''Delegacja'' Rozdział 1

606 12 1
                                    

- Emily Miller, wstawaj natychmiast!

Jęknęłam w poduszkę, kiedy usłyszałam krzyk mojej rodzicielki z dołu. Poczułam lekką irytację, ponieważ właśnie przerwała mi sen, w którym udział brał Ian Somerhalder. Najprzystojniejszy, najseksowniejszy oraz najwspanialszy aktor naszej ery.

- Właśnie przerwałaś mi sen z chłopakiem moich marzeń! Dzięki, mamo! - odkrzyknęłam i jednocześnie wtuliłam się w mojego misia, który zwał się Donald. Dla wielu było to co najmniej dziwne, że w tym wieku śpię z misiem, lecz posiadałam go od małego i nie miałabym serca rozstać się z nim.

- Nie ma dyskusji! Zaraz wychodzimy do Davis'ów.- odkrzyknęła lekko oburzona.

Moja mama,do zawsze przyjaźniła się z Olivia Davis. Poznały się w przedszkolu
i od tamtego momentu zostały najlepszymi przyjaciółkami. Niczym papużki nierozłączki. Od kiedy pamiętam ciocia Olivia była zawsze tam gdzie my. Każde święta, wyjazdy czy wakacje. Towarzyszył jej mąż cioci - Charlie oraz ku mojemu niezadowoleniu Thomas Davis. Chłopak z wybujałym ego, tekstami ośmiolatka i równocześnie syn Cioci Oliv. Kiedy tylko się urodziłam, czyli w tym samym czasie co Thomas, nasze mamy od razu zaczęły planować wspólną przyszłość. Oczekiwały, że się pokochamy, weźmiemy kiedyś ślub i stworzymy im gromadkę wnucząt, przez co w końcu staną się rodziną. Niestety coś im nie wyszło. Od małego siebie nienawidziliśmy. Dokuczaliśmy sobie na każdym kroku, co wszystkich irytowało, ponieważ nie mogli z nami wytrzymać. Byliśmy największymi wrogami, którzy zmuszeni byli spędzić razem całe dzieciństwo. Na szczęście z czasem, kiedy weszliśmy w okres dojrzewania, nasze rodzicielki dały nam więcej swobody i nie musieliśmy się tak często spotykać. Ku mojemu utrapieniu chodziliśmy razem do klasy i musiałam go widzieć pięć razy w tygodniu. Nie mogłam go unikać, ponieważ był szkolną gwiazdą. Kapitan drużyny koszykówki, lep na laski oraz typ z niezmiernie wybujałym ego. Jakie to typowe. Wpadaliśmy na siebie zbyt często, ponieważ chociaż ja wolałam sie trzymać na uboczu, mieliśmy tych samych przyjaciół.

- Emily, jak za pięć minut nie zobaczę cię na dole, to nici z twojego wyjścia do kina!

-Już schodzę - mruknęłam, po czym narzuciłam na moje odsłonięte ramiona biały sweter, a stopy włożyłam w kapcie kaczuszki.

Przeczesałam moje brązowe włosy palcami, a następnie skierowałam się w stronę kuchni. Szybko zbiegłam po schodach i po chwili znalazłam się w przytulnym pomieszczeniu, w którym pachniało przepięknie. Uśmiechnęłam się lekko na widok mamy, która stała odwrócona do mnie tyłem i popijała herbatę z jej ulubionego kubka. Wskoczyłam na krzesło barowe, zwracając tym samym jej uwagę. Wzdrygnęła się lekko i odłożyła napój z powrotem na blat.

Camila Miller. Moja matka a zarazem najwspanialsza kobieta na ziemi. Miała tak przepiękny uśmiech, który z pewnością rozczuliłby największego gbura.

- Dłużej się nie dało?

-Dało, ale postanowiłam nie być wyrodną córką.- Odparłam, podnosząc kącik ust do góry. - Muszę do nich iść?

-Tak, musimy coś obgadać, a ty nie spędzisz znów całego dnia, oglądając swój denny serial. Marnujesz sobie życie, dziecko - westchnęła, nakładając mi jednocześnie gofra na talerz. Podała mi go, kręcąc głową na boki. - Ile wy macie lat? Musicie się w końcu pogodzić i przestać się kłócić.

- Mamo, i tak wiemy, że ja i Thomas się nie dogadamy. Tyle lat próbowałyście, to chyba znak, że nic z tego nie wyjdzie - chrząknęłam, biorąc pierwszy gryz gofra. Był naprawdę pyszny.

- Oj przestań! Moglibyśmy zostać rodziną.... rozmarzyła się. Ale nie! Bo wy nie umiecie porozmawiać w spokoju!

- Bywa.

Queen of nothingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz