Rozdział 1

90 14 8
                                    

Gdybym miała opowiedzieć coś o sobie, powiedziałabym, że jestem szesnastolatką o imieniu Gwen. Dokładniej Gwendolyn Lake. Mam cudowne rodzeństwo - Cassandrę i Charliego. Cassie to urocza, rezolutna siedmiolatka a jej brat bliźniak to ciekawy świata aniołek.

Niestety opiekuję się nimi sama.

Miałam kochających rodziców, jednak nic nie trwa wiecznie, prawda? Moja mama zmarła przez komplikacje podczas porodu. Miałam wtedy dziewięć lat.

Mój tata zmarł za to cztery lata później.
Jechaliśmy pociągiem na wakacje. Podróż przebiegała spokojnie, dopóki nie doszło do niedopatrzenia. Nasz pociąg zderzył się z innym powodując setki zgonów. Zajęte przez nas miejsca znajdowały się w pierwszym przedziale, który podczas incydentu został całkowicie zdezelowany. Udało nam się przeżyć, dlatego, że szczęśliwie byłam w tamtym momencie z bliźniakami w łazience, jednak nasz ojciec, siedzący na swoim miejscu nie miał szans na przetrwanie.

Po tym zdarzeniu musiałam szybko się pozbierać. Cassie i Charlie mnie potrzebowali. Nigdzie nie zgłosiłam więc śmierci ojca. Dzieci zostałyby wzięte do domu dziecka, ja pewnie też, co mogłoby się skończyć rozdzieleniem nas, a to ostatnie czego potrzebowali po utracie dwóch bliskich osób. 
Pobieramy rentę po ojcu, żeby w ogóle przeżyć. Mieszkamy w małym mieszkaniu, od zawsze należało ono do naszych dziadków więc na szczęście nie musimy płacić czynszu za wynajęcie go.

***

Gdy się obudziłam było jeszcze ciemno. Przetarłam zaspane oczy. Wstałam, założyłam moje ulubione, znoszone kapcie i po omacku doszłam do drzwi. Otworzyłam je i skierowałam się do pokoju mojego rodzeństwa. Nasz dom składał się z czterech pomieszczeń; kuchni, mojego pokoju, pokoju bliźniaków, w którym kiedyś spali rodzice oraz łazienki. Otworzyłam drzwi i zapaliłam światło.

- Gwen? - moja siostra podniosła główkę i zmrużyła oczy
- Hej - podeszłam bliżej jej łóżka - Jak samopoczucie?
- Dobrze - ziewnęła. Po chwili uświadomiła sobie jaki dzisiaj dzień i zaczela dosłownie potrząsać swoim bratem - Charlie! Idziemy do szkoły!
- Co?
- Idziemy do szkoły! - jak strzała wyleciała z łóżka i zaczęła pakować się do różowego plecaka. Pokręcilam z niedowierzaniem głową.
- Wstawaj, za godzinę wychodzimy - wyszłam z pokoju i czekałam na nich w kuchni.

Po dwóch minutach stanęli tuż obok mnie.

- Co jest na śniadanie?
- Gwen zapleciesz mi włosy?
- Najpierw może pomożesz mi zapiąć koszulę?
- Na spokojnie. Co wy na to, że ja pójdę się przebrać, a wy w tym czasie zrobicie śniadanie?
- Tak! - krzyknęli jednocześnie. Obaj uwielbiali siedzieć w kuchni i gotować podstawowe potrawy.
Uśmiechnęłam się pod nosem i wróciłam do mojej kwatery. Ubrałam czarną sukienkę z długim rękawem, bez głębokiego dekoltu, rozkloszowaną u dołu. Sięgała mi do kolan. Umyłam twarz i przeczesalam włosy, po czym na nogi założyłam wysokie, sznurowane buty.
Stwierdziłam, że jestem gotowa. Gdy weszłam do kuchni poczułam zapach mojej ulubionej herbaty.

- Co tak pięknie pachnie? - spytałam
- Herbatka!
- Siadaj przy stole.
- Tak, właśnie.
- Przygotowaliśmy sniadanie!
- Tylko umyj ręce.
- A wy to zrobiliście? Umyliscie rączki? - przerwałam im. Po ich minach poznałam że nie.
- Już idziemy - kiedy byli gotowi usiedliśmy przy stole. Na moim talerzu wylądowała bułka z jajecznicą.
- Ooo, fajnie że zrobiliście jajecznicę! Jesteście już tacy dorośli - uśmiechnęłam się widząc dumę na ich twarzach.

Kiedy skończyliśmy posiłek zaplotłam brązowe włosy mojej siostry w dwa warkocze i pomogłam bratu z koszulą. Wyglądali przesłodko - Cassandra miała zwiewną, różową sukienkę, ktorą ja nosiłam w jej wieku, a Charlie założył czarne spodnie, spraną koszulę i elegancki, czarny krawat.
Po paru minutach wyszliśmy z mieszkania, zeszliśmy po schodach i znaleźliśmy się na jednej z ruchliwych ulic Kołobrzegu. Odprowadzilam ich do podstawówki i skierowałam się do liceum.

I nie opuszczę cię, nawet po śmierci Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz