Z Luisą chwyciliśmy się za ręce tworząc “krzesło”, na którym potem pomogłyśmy usiąść Theo. Ostrożnie podeszłyśmy do furtki. Ludzie rozbiegli się we wszystkie strony. My postanowiliśmy oddalić się w najdalszy róg, gdzie spokojnie usiedliśmy na liściach. Chłopak był między nami, ja siedziałam z jego prawej strony, a Luisa z lewej.
Usłyszeliśmy znany nam już dźwięk furtki. Wstrzymałam oddech. Mężczyzna szedł dokładnie w naszą stronę. Po chwili musiałam zmrużyć oczy, bo oślepiło nas intensywne światło latarki.
- Zapraszam na zewnątrz.Niechętnie podniosłyśmy się, pomogłyśmy Theo złapać równowagę i wyszliśmy na zewnątrz, w taki sam sposób, jak weszliśmy do środka. Usiadłyśmy przy ognisku czekając aż reszta klasy do nas dołączy. Gdy tak się stało, mężczyzna podsumował to słowami;
- Zagrałbym drugą rundę, ale za parę minut zaczyna się mecz, który chciałbym obejrzeć także już was opuszczam. To dobranoc, jutro pobudka o tej samej godzinie - gdy odszedł podeszła do nas Marnie.
- Dzisiaj wartę pełni... - spojrzała do dziennika, który prawdopodobnie pożyczyła od naszego wychowawcy - Rosaline Clark oraz Vanessa Clark, a drugą zmianę po północy Felix Eynard i Luisa Farewell.Wiem, że strasznie krótki ten rozdział, ale nie mam ani czasu, ani weny, a chciałam juz cos opublikować (Wattpad już zaczyna spychać tą opowieść w dół rankingów w zastraszającym tempie)
Jakościowo? Całkowicie mi się nie podoba, pewnie niedługo będę go korektować
CZYTASZ
I nie opuszczę cię, nawet po śmierci
RomansGwen była zmuszona dorosnąć zbyt wcześnie. Śmierć obu rodziców zrzuciła na jej barki opiekę nad młodszym rodzeństwem. Zaczyna trzeci rok nauki w liceum, gdy poznaje Theo - chłopaka z cudownym charakterem, który porusza się na wózku inwalidzkim. Za...