Rozdział 11

35 0 15
                                    

- Kolega – powiedziałam wpatrując się głęboko w jego oczy.
Chase chwilę jeszcze stał naprzeciwko mnie, a następnie ruszył w stronę chłopaka. 

Nie, nie, nie.

Od razu pobiegłam za nim. Pomimo moich nawoływań on się nie zatrzymał. Rzuciłam mu się na plecy. Oplotłam go mocniej nogami, ponieważ nie raczył mnie nawet złapać.
Byliśmy już bardzo blisko chłopaka. Zeskoczyłam z pleców wysokiego bruneta i wbiegłam przed niego, by nie mógł iść dalej. On jednak postanowił mnie wyminąć. Powtórzyłam mój poprzedni ruch i tym razem nie pozwoliłam mu się wyminąć. 

- Chase, do cholery!
Spuścił na mnie wzrok. Nie trwało to jednak długo, ponieważ zaczął iść w moją stronę. Gdy był już na tyle blisko, że nasze klatki piersiowe prawie się dotykały... Odepchnął mnie delikatnie na bok. 

Boże jak ja go nienawidzę!

Patrzyłam z boku na Chase'a, który wciąż szedł w stronę chłopaka. Gdyby jego wzrok potrafił zabijać osoby milę stąd, by nie żyły. 

Z braku lepszego wyjścia rzuciłam się na niego, położyłam dłonie na jego policzkach i... Pocałowałam go. Chłopak przez kilka krótkich sekund chyba nie wiedział co się dzieje, więc nie odwzajemnił pocałunku. Jednak po chwili złapał mnie za szyję, a następnie mocniej przyciągnął do siebie w pocałunku.

O matko, co ja robię?! Całuję Chase'a pieprzonego Sánchez'a. Co mi strzeliło do głowy?! Nie mogłam jednak powiedzieć, że nie było to przyjemne. Nie! Musiałam się ogarnąć i to przerwać. Toczyłam wewnętrzną bitwę z myślami. Mimo wszystko rozsądek wygrał i gwałtownie odsunęłam się od chłopaka. 

Rozejrzałam się dookoła. Wokół nas zrobiło się całkiem spore koło ludzi. Niektórzy nagrywali to zdarzenie. Niektórzy po prostu stali i obserwowali nas, a jeszcze inni rozmawiali na nasz temat. Bałam się spojrzeć Chase'owi w oczy, więc jak największy tchórz po prostu stamtąd wybiegłam. Biegnąc przez plaże napotkałam zmartwione spojrzenie Matta.

Głowa bolała mnie od nadmiaru myśli.

***

Weszłam do mojego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Włożyłam palce między włosy, a następnie mocno za nie pociągnęłam.
Moja samotność nie potrwała jednak długo, ponieważ już chwilę później do pomieszczenia wszedł Zack. 

- Hej Lind...
Nawet na niego nie spojrzałam wciąż trzymając głowę wbitą w poduszkę.
- Matt mnie przysłał i wszystko mi powiedział. Bardzo się o ciebie martwi.
- To czemu sam nie przyszedł? - Zapytałam, a mój głos był nieco zniekształcony, przez poduszkę.
- Bo musiał coś jeszcze załatwić.
Przewróciłam na to oczami, czego na szczęście nie widział zielonooki chłopak.

Kochałam Matta nad życie, ale nie sądziłam, by cokolwiek w tej chwili było ważniejsze niż jego najlepsza przyjaciółka, która przechodziła obecnie załamanie nerwowe.
Poczułam, że materac się delikatnie ugina, co znaczyło, że Zack usiał na nim.
- Wyluzuj Lind, chyba każdemu zdarzyło się pocałować nieodpowiednią osobę w nieodpowiednim czasie.
- Nie sądzę – odburknęłam. - Przecież ja mam z nim codziennie zajęcia i jest moim partnerem tanecznym – wydałam z siebie zduszony okrzyk.
- Jones, spokojnie. Wdech, wydech.
Podniosłam się do siadu.
- Jak mogę być spokojna i opanowana w takiej sytuacji?! Przecież ja się do niego nie odezwę do końca obozu – powiedziałam, po czym przetarłam dłońmi twarz. 

Zack uniósł moją brodę tak bym teraz patrzyła na niego.
- Patrz.
Nie zdążyłam zastanowić się o co mu chodziło, ponieważ tak po prostu mnie pocałował. Szybko go odepchnęłam, a on się zaśmiał. Mi nie było tak do śmiechu.
- Co jest z tobą nie tak?! - Wykrzyczałam.
- Chciałem ci pokazać, że czasem pocałowanie niewłaściwej osoby nie jest takie złe i świat się nie zawali, jeśli to zrobisz. 

Dance Is My EverythingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz