- 23 -

1.2K 52 29
                                    

EMMA
Piątek

Pierwszy raz od dawna tak bardzo boję się walki.
Pierwszy raz obiecałam komuś, że wygram.
Pierwszy raz mam cel.
Od rana w moim domu panuje chaos, wszyscy moi przyjaciele są u mnie. W dzień walki nigdy nie dają mi spokoju.
Zawracają mi tyłek od rana, od ich rozmów, obecności i ciągnęło śmiechu pęka mi głowa.
Z jednej strony jestem im wdzięczna na za wsparcie, ale z drugiej potrzebuje tylko odpoczynku, przecież wiem, że dam radę. Bardziej ich obecność przed walką oznacza nie wsparcie a pilnowanie mnie. Przed moją pierwszą walką po śmierci Mii, nie było ze mną dobrze. Załamałam się tak bardzo, że dzieliły mnie sekundy od zrobienia sobie krzywdy. Dzięki lekom, treningom i wsparciu przyjaciół przez pewien okres było u mnie lepiej. Zaczynałam stawać na nogi, napełniona dziwną energią. Przekonywałam wszystkich, że już mogę wrócić na treningi, że już będzie tylko lepiej.
Nie było. W dzień walki pierwszy raz w życiu mimo, że obiecałam to Mii chciałam się zranić. Ból był zbyt wielki. Jej strata bolała, wolałam poczuć to na skórze niż w sercu.

- nie mam już dla kogo walczyć! - krzyczałam dławiąc się łzami - nie ma jej. Nie ma!

- Emma słoneczko odłóż to - błagała Bella, kucając obok mnie. Przez łzy nie widziałam nawet jej twarzy. Nie widziała nic.

Zaciskam mocno powieki, chcąc odgonić bolesne wspomnienia. Nie mogę o tym myśleć, nie dzisiaj. Przecieram zmęczona twarz, powinnam być dzisiaj wypoczęta, najedzona i w formie a jak zawsze obudziłam się o piątej wybudzona z koszmaru a śniadanie ledwo co zjadłam przez stres i zapchaną myślami głowę.
Rozmowa z wczoraj z Madelaine nie daje mi spokoju.

"Nie chce oddać Ci serca, nie chce, żeby znowu moja miłość była niewystarczająca"

Jej słowa mnie poruszyły i nie dają mi spokoju odkąd wróciłam do domu. Mam nadzieję, że dotrzyma też obietnicy i nie zjawi się w klubie na walce ani po niej.
Nie będę umiała spojrzeć jej w oczy. Nie chce, żeby widziała mnie w tak opłakanym stanie w jakim zawsze jestem po walkach. Mam obolałe, drzące ręce, często mimo bandaży i rękawic obdarte knycie, jestem tak słaba, obolała i wymęczona, że często Noah czy Dove muszą mnie po prostu przygotować do spania, umyć, przebrać, opatrzeć ewentualne rany.
Nienawidzę tego, nienawidzę pokazywać słabości i czuć się słaba w po walce mimo wygranej się tak czuję.
Zawsze.

Nastrój mi trochę poprawiają tylko wiadomości od Madelaine. Od rana zagrzewa mnie do walki jak jakaś cheerleaderka wiadomościami i zdjęciami, które nie nadają się do pokazania a przez nie wyglądam jak burak.

Madelaine Roberts
(Aktywny(a) teraz )

Madelaine: mam nadzieję, że się wyspałaś!
Madelaine: skopiesz mu albo jej tyłek!
Madelaine: dbaj o siebie.
Madelaine: jak wstaniesz to daj chociaż mi znać jak się czujesz proszę !!

Delikatny uśmiech wkrada się na moje wargi gdy to czytam.
Słodka jest.
Odpisuje jej tylko szybko, że obiecuje, że dam znać i wychodzę do kuchni do reszty moich przyjaciół. Na telefon nawet nie patrzę. Cały internet jak w każdy jeden piątek miesiąca huczy o walkach. Mój Twitter i Instagram pęka, ale nie mam zamiaru nawet tam zaglądać.
Nie lubię szumu wokół siebie, nienawidzę być w centrum, jestem wdzięczna tym ludziom, że we mnie wierzą, ale czuję zbyt dużą presję. Kiedyś umiałam się tym cieszyć, teraz robię to, żeby się wyżyć i mieć źródło dochodów, już nie czuję takiej frajdy i satysfakcji z wygranej jak kiedyś.
Teraz to moja praca nie przyjemność.

- o zobaczcie kto wyszedł z jaskini!- krzyczy prześmiewczo Noah gdy wychodzę z pokoju. W odpowiedzi pokazuje mu środkowy palec i podchodzę do ekspresu z kawą.

Zmieniłaś mój świat | wlw | stranger to lovers | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz