Mamy go

722 27 5
                                    

Obudziłam się nie wiem o której ale ktoś schodził po schodach. Louisa nie było obok mnie, gdy podniosłam głowę zobaczyłam wspomnianego chłopaka z malutką na rękach, chyba nie zauważył że nie śpie i podszedł do kanapy, położył malutką, która spała i sam usiadł obok mnie
- która godzina ? - zapytałam zaspanym głosem i usiadłam obracając się tak żeby go lepiej widzieć
- 3, połóż się jeszcze spać - powiedział miło
- A czemu zniosłeś Sofi?
- obudziła się z pół godziny temu i zaczęła płakać więc poszedłem do niej i niedawno spowrotem zasnęła
- Mhm - mruknęłam w odpowiedzi układając się z powrotem żeby zasnąć.
Louis znowu usiadł obok mnie. Po jakimś czasie przekręcania się z boku na bok usiadłam i wzięłam pilota do telewizora
- będziesz teraz coś oglądać? - zapytał zdziwiony
- Ta, nie mogę zasnąć - chłopak rozłożył ręce, tak żebym mogła się w niego wtulić
- no chodź, przecież nie gryzę - powiedział a ja uznałam że i tak już nie ma sensu zgrywać twardej i wpasowałam się w jego ramiona.
Włączył jakiś film ale nie za bardzo pamiętam co bo po chwili zasnęłam spowrotem.

Rano obudził mnie krzyk
- Ja nie chce !- to był głos Sofi. W jednej chwili już siedziałam a to co zobaczyłam przeszło moje wszelkie wyobrażenia
- Co tu się dzieje? - zapytałam rozbawiona patrząc jak Louis próbuje założyć malutkiej sweterek
- Czy ona będzie miała kiedyś dobry humor? - zapytał wymęczony jej zachowaniem
- Daj mi to - powiedziałam i wyciągnęłam rękę w jego stronę żeby podał mi to ubranie - Chodź tu - zwróciłam się do malutkiej. Weszła na kanapę a ja założyłam jej sweter bez problemu
- Jak !?- zapytał z niedowierzaniem
- Sposobem - powiedziałam i spojrzałam na niego rozbawiona - chcesz coś zjeść? - zapytałam malutką która pokiwała główką - a ty? - zapytałam Louisa
- Ja podziękuję. Jadłem już
- Okej - powiedziałam i wstałam.
- Jak się czujesz? - zapytał chłopak
- O wiele lepiej, dziękuję
- Nie ma sprawy - odparła mi zadzwonił telefon służbowy. Gdyby nie to że dzwonił facet co zajmuje się porwaniami ( bo mi się nie chce tego robić, wolę torturować ) to bym zignorowała telefon bo przecież obok mnie jest Louis.
- Możesz ją chwilę popilnować? - zapytałam bruneta, na co ten kiwną głową na tak - Zaraz wracam - powiedziałam i ruszyłam do gabinetu
- Dzień dobry - powiedział Ali (ten od porwań )
- zależy dla kogo - powiedziałam złowrogo
- Mamy go. Ma poczekać czy przyjedzie pani?
- Za jakąś godzinę powinnam być - powiedziałam i się rozłączyłam.
Byłam wściekła że tak długo trwało porwanie tego typka.

Przed zejściem na dół, poszłam do pokoju przebrać się w jakieś ubranie które nie będzie mi szkoda pobrudzić krwią.
- Louis !? - zawołałam schodząc po schodach
- No, co tam - zagadnął do mnie pogodnie idąc w moją stronę. A ze mnie uleciała cała złość na widok jego błękitnych oczu.
- Wiem że możesz mieć ważniejsze sprawy na głowie niż ja... - zaczęłam ale on mi przerwał
- Nie ma nic ważniejszego - powiedział i się słodko uśmiechną, a pode mną nogi aż się ugięły na ten widok.
- Cz-czy mógł byś zostać sam z Sofią na godzinę czy dwie ? - zapytałam jąkając się co zauważył i się jeszcze szerzej uśmiechną, pokazując swoje wszystkie zęby
- Oczywiście ale w zamian musimy nadrobić wczorajszy nie udany wieczór filmowy- powiedziałam a z kuchni usłyszałam okszyk szczęścia.
- Niech będzie - powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Założyłam kurtkę, buty i wtedy właśnie przybiegła malutka z kuchni
- Mamusiu!? Gdzie idziesz? - zapytała
- Na spotkanie, niedługo wrócę a ty zostaniesz z wujkiem Louisem - powiedziałam przytulając ją na pożegnanie, a ta co mnie zdziwiło pokiwała radośnie głową i gdy się ode mnie odkleiła, pobiegła w stronę chłopaka - To do zobaczenia za godzinę lub dwie - dodałam otwierając drzwi wejściowe, ale powstrzymała mnie ręka oplatająca mnie w pasie od tyłu, odwróciłam się i zobaczyłam twarz Louisa, wtuliłam się w niego,poczułam jego zapach ale zanim zdążyłam rozpoznać jaki to, odsunęłam się
- Uważaj na siebie - powiedział
- Będę - powiedziałam i przed wyjściem dodałam - Obiecuję

Po 30 minutach dojechałam do mojej siedziby, która mieściła się w drapaczu chmur. Wysiadłam z mojego różowego Lamborghini, które tak swoją drogą zaczęło mi się nudzić i zastanawiam się jaki kolor kupić następny. Potrząsnęłam głową jakbym chciała wyrzucić teyśli na razie
- Skup się Hailie - mruknęłam sama do siebie i ruszyłam szybkim krokiem w stronę wejścia. Ochroniarz przepuścił mnie w wejściu a ja ruszyłam do schodów prowadzących do podziemi. Mieści się tam wygłuszony pokój przy, którym stało dwóch ochroniarzy, gdy mnie zobaczyli odrazu odsunęli się tak żebym mogła wejść.
- Prosze, prosze, prosze, kogo my tu mamy - powiedziałam powoli, wchodąc do pokoju, moim oczom ukazał się Charlie Evans przywiązany do krzesła na środku pokoju - Gdzie są pieniądze które ukradłeś ż sejfu
- Nie wiem - udawał, widać to było po nim ale ja nie zamierzałam odpuścić.
- Ostatni raz grzecznie się pytam - zaczęłam złowrogo - GDZIE JEST SZEŚĆ MILIONÓW Z SEJFU !!!- wydarłam się a on podskoczył na krześle przez nagłą zmianę mojego tonu.
- N-nie wiem- zająknął się. Dalej kłamał.
Wyciągnęłam pistolet, odbezpieczyłam i wycelowałam nim w Charliego - S-są u Monetów - powiedział szybko patrząc na mnie wystraszonymi oczami
- Gdzie dokładnie ? - drążyłam temat
- Ma je Dylan, Dylan monet
- Skąd je ma? - zapytałam bo nie miał by po co kraść pieniądze z sejfu
- Dałem mu je bo byłem im dłużny kasę
- W takim razie, nie będziesz mi już potrzebny - powiedziałam i oddałam celny strzał w jego głowę, nie miał szans na przeżycie.
- Zabierzcie go stąd- powiedziałam - Mam to czego potrzebowałam - i wyszłam.

Hejka! :)
Na początku zaznaczam że nie umiem składać życzeń.
Chcę wam życzyć wesołych i pogodnych świąt Bożego Narodzenia. Żebyście dostali super prezenty pod choinkę
Buziaczki i do zobaczenia w kolejnym rozdziale

Rozdział nie sprawdzany
901 słów


Niebezpieczna Monet Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz