Obudziłam się o 6. Od czasu do czasu wychodzę gdzieś z Louisem ale jeszcze nie wymieniliśmy się numerami. Musiałam już wstawać więc delikatnie odsunęłam malutką dalej wtuloną we mnie i poszłam się ubrać.
Dziś założyłam biały top i czarne spodnie cargo, uważam że wyglądam wspaniale, pomalowałam się i zeszłam na dół zjeść śniadanie. Dzisiaj były naleśniki, zrobiłam Sofi dwa z nutellą i owocami a sobie z twarogiem polany śmietaną z cukrem. Było PRZEPYSZNE.
Po skończonym posiłku dostałam esemesa z nieznanego numeru
„ Cześć chciała byś się spotkać ? Louis "
Wpisałam go do kontaktów i zadzwoniłam
- Cześć - usłyszałam głos z słuchawki
- Hej, skąd masz mój numer
- Ma się swoje sposoby, to co byś powiedziała na jakieś wyjście ? Może do kawiarni, restauracji albo do kina ?
- Nie wiem czy dam radę, wczoraj miałam nieprzyjemną sytuację z córką i nie chcę żeby zostawała z opiekunką
- Jak byś chciała to nie miał bym nic przeciwko żeby poszła z nami, możemy iść do takiej kawiarni tu w centrum w której są koty więc mogła by się dobrze bawić
- W sumie to czemu nie, do tej pory naszym jedynym planem było oglądanie bajek - gdy malutką to usłyszała zaczęła marudzić że chce pooglądać - chodź do salonu, włączę ci coś - zwróciłam się do Sofi
- Dobra to o której ci pasuje ?
- To może 16? A gdzie dokładnie to jest ?
- O to się nie martw, przyjadę po was
- Dobra to do zobaczenia
- Pa
Rozłączyłam się i spojrzałam na zegarek który pokazywał że jest już 12 więc zostały mi 4 godziny do wyjścia, uznałam że pooglądam jeszcze trochę z malutką i pójdę się ogarnąć.
Zbliżała się 14 więc poszłam z Sofią na górę się przebrać.
- Mamusiu? - zapytała
- Co tam ?
- Gdzie idziemy ?
- Do kawiarni, będą tam kotki - gdy to usłyszała aż zapiszczała z radości
Wybrałam takie same ubrania dla siebie i małej czyli błękitne leginsy i do tego biały golf, zrobiłam jej i w sumie sobie też dwa warkocze.
Uważam że wyglądałyśmy przeuroczo.
Była już 15:30 więc zeszłyśmy na dół i jeszcze chwilę poogladałyśmy czekając na Louisa.
Równo o umówionej godzinie usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam z kanapy i poszłam otworzyć drzwi, ujrzałam za nimi chłopaka na którego czekałam.
- Hej, wejdź - zaprosiłam go do środka
- Cześć - przekroczył próg a ja zamknęłam drzwi
- Pięknie wyglądasz - zbliżył się do mnie i zamkną w szczelnym uścisku, na początku cała się spięłam, bo nikt oprócz malutkiej mnie nie przytulał od śmierci mamy, ale po chwili minimalnie się rozluźniłam i również oplotłam swoje ręce wokół jego sylwetki.
Po chwili mnie puścił a z salonu wybiegła Sofi, gdy zobaczyła obcą osobę, schowała się za moimi nogami
- Mamusiu? Kto to jest ? - zapytała cicho. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć na szczęście zanim zdążyłam się odezwać wyprzedził mnie Louis
- Jestem kolegą twojej mamy, możesz mówić na mnie wujek - mówiąc to kucną tak żeby być mniej więcej tego samego wzrostu co malutka i wyciągną rękę, żeby przybiła mu piątkę. Sofia powolutku do niego podeszła, ale zignorowała rękę i odrazu go przytuliła. Chłopak wyglądał na zaskoczonego z resztą tak samo jak ja, bo malutka zawsze była nieśmiała, ale odwzajemnił gest.
Gdy go puściła wróciła do mnie
- Idziemy ? - zapytała podekscytowana
- Tak już, chodź - podeszłam do szafy z kurtkami w przedpokoju i wyjęłam z niej dwa takie same puchowe kurtki i ciepłe buty, podeszłam do stołka i usiadłam na nim
- Chodź do mnie - zawołałam ją a ta podbiegła do mnie i usiadła mi na kolanach. Miała dzisiaj zły dzień i gdy miała na nogach buty i chciałam założyć jej kurtkę, zeskoczyła ze mnie z płaczem i pobiegła do salonu
- Sofi! Gdzie ty idziesz ?! - zawołałam za nią, w odpowiedzi dostałam krzyk
- Ci się stało ? - zapytałam już łagodniej podchodząc do niej. Przez to zapomniałam o naszym gościu
- nie chcę wychodzić - załkała
- Ale czemu? Dopiero co skakałaś z radości że idziemy do kotków
- Ale ja nie chcę - poczułam że ktoś obok mnie staną, obruciłam głowę i zobaczyłam jak Louis siada na kanapie gdzie dziewczynka leżała z głową schowaną w poduszce.
- Hej, co się stało - zapytał bardzo łagodnie jakby bał się ją spłoszyć
- Nie chce - powiedziała i delikatnie podniosła głowę
- Czemu ? Coś się stało ?
- Nie. - odparła krótko. Louis rozłożył ręce tak żeby dziewczynka mogła się przytulić.
- No chodź tu do mnie - powiedział z delikatnym uśmiechem. Malutka powoli się do niego zbliżyła i w pewnym momencie wtuliła się w chłopaka.
- Jest dzisiaj strasznie marudna, może zostaniemy i obejrzymy filmy? I tak niedługo jest jej pora snu - powiedziałam
- W sumie to możemy tak zrobić - po chwili Sofi odsunęła się od bruneta i do mnie podeszła
- Mogę na ręce ? - zapytała, a ja ją podniosłam
Cała sytuacja trwała strasznie długo i gdy spojrzałam na zegarek była godzina 17.
Postanowiłam ją dzisiaj wcześniej położyć spać
- Chodź, zjemy kolację
- No dobra - powiedziała trąc oczy ze zmęczenia. Ruszyłyśmy w stronę kuchni a Louis za nami
- Chcecie naleśniki ? - zapytałam
- Tak!!- krzyknęła dziewczynka z ekscytacją
- A ty? - zapytałam chłopaka
- W sumie to czemu nie - odparł, a ja wyciągałam potrzebne rzeczy. Podwinęłam rękawy i zaczęłam robić jedzenie. Gdy trzymałam mikser, podszedł do mnie od tyłu brunet
- Pomóc ci w czymś?
- mhm - mruknęłam a on przeją ode mnie urządzenie. W tym czasie ja zaczęłam nagrzewać patelnie,
- Już ? - zapytała a ja sprawdziłam
- No, może być - powiedziałam i zabrałam.Po jedzeniu poszłam wykąpać malutką i położyłam się z nią do łóżka, miałam zamiar uśpić malutką i zejść na dół. Niestety często mi to nie wychodziło bo zazwyczaj zasypiałam z nią, i tym razem tak się stało.
Obudziłam się gdy poczułam że ktoś mnie przykrywa kocem, odwróciłam się delikatnie żeby nie obudzić malutkiej i zobaczyłam zmartwioną minę Louisa
- Coś się stało? - zapytałam
- Dobrze się czujesz? - zapytał zmartwiony ignorując moje pytanie
- No... tak - powiedziałam a on przyłożył rękę do mojego czoła
- Jesteś cała rozpalona
- Naprawdę jest wszystko okej - nie mogłam pozwolić sobie na chorobę bo przecież kto zajmie się organizacją ? Kto zajmie się Sofiją?! Chciałam wstać żeby mu to udowodnić ale zakręciło mi się w głowie i z powrotem opadłam na łóżko
- No właśnie widzę - powiedział unosząc jedną brew. - Musisz odpocząć
- Dobra, wygrałeś ale chodźmy do salonu
- Dobra. Pójdziesz sama czy cię zanieść ?
- Pójdę sama - powiedziałam i wstałam ale zakręciło mi się w głowie jeszcze bardziej niż wcześniej i pojawiły mi się mroczki przed oczami, poczułam jak upadam ale na szczęście chłopak złapał mnie w ostatniej chwili.
- Może cię jednak zaniosę - powiedział i podniósł mnie.
Gdy byliśmy już na dole poszedł do kuchni i posadził mnie na blacie obok szafek
- Gdzie masz leki ?
- Tam w tej szafce- powiedziałam słabym głosem i wskazałam na ostatnią szafkę , Louis wziął stamtąd leki i mi je dał, bez słowa protestu wzięłam je i popiłam wodą
- Lepiej ? - zapytał nadal zmartwiony i do mnie podszedł
- Mhm - mruknęłam nieprzytomnie a oczy same mi się zamykały
- Chodź pójdziemy do salonu - powiedział i wziął mnie na ręce
- Mhm - mruknęłam znowu
W salonie posadził mnie na kanapie i sam usiadł obok. Wtuliłam się w jego bok i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Kto by pomyślał że wielka potężna Dama Mroku może być taka bezbronnaHo, Ho , Ho mam nadzieję że dostaliście coś fajnego na mikołajki, i że spodobał wam się rozdział, dzisiaj trochę dłuższy.
Dobrej nocki/dzionka
Rozdział nie sprawdzany
1176 słów
CZYTASZ
Niebezpieczna Monet
AcciónHailie Monet ma dwu letnią siostrzyczkę, oraz prowadzi podwójne życie, a jej bracia nic o tym nie wiedzą, zapraszam do czytania żeby dowiedzieć się więcej. ©Wszelkie Prawa Zastrzeżone