Rozdział 12

16 2 15
                                    

Lavinia otworzyła furtkę i weszła na "terytorium wiedźmy", podchodząc do drzwi, które o dziwo były otwarte na oścież, a w progu siedziała Lilith, która widząc nastolatkę, wstała i podeszła do niej, łasząc się do jej nóg. Lima kucnęła, głaszcząc kota po grzbiecie, zerkając na korytarz w domu Alby, ale panowały tam egipskie ciemności.

- Nie chcesz iść do domu i się ogrzać, zamiast marznąć na dworze, kiedy panuje zima?- zapytała kotkę, która miauknęła cichutko i wbiegła do mieszkania, zostawiając za sobą śnieżne ślady na podłodze.

- Włamanie jakieś było?- zapytał Bakku lekko niespokojnym głosem.

- Mam nadzieję, że nie- odparła zaniepokojona, nie bardzo w to wierząc.

- W sumie ten ''diabelski kot'' stoi na warcie i na pewno by nas coś takiego nie pozwolił- odparł uspokajająco.

- Kotka- poprawiła go.- Dlaczego nie lubisz jej? Jest taka urocza- westchnęła i weszła do mieszkania, naciskając włącznik, włączając światło.

- To wyniszczanie organizmu przez moc Miraulum szkodzi ci też na światopogląd i odróżnianiu diabelskiego od uroczego- mruknął ponuro.

Dziewczyna nie zwracała już uwagi na kwami, patrząc na Albę Sylvia, która wreszcie po tylu latach robiła porządki w domu, o który cały ten dom ciągle wołał, nawet jeśli to wołanie było bezgłośne.

- Co tym ludziom ostatnio odbija? Jak to dobrze, że siedzę w twojej głowie i nie mam bezpośredniego styczności z tymi wariatami, nie chcę się od ich zarazić, jestem przecież jeszcze młody. Czyż osoba mająca tylko czternaście miliardy lat nie jest młoda?- paplał spokojnie.

- Tak, jesteś tak młody jak pierwszy człowiek- burknęła ponuro i skierowała kroki w kierunku "czarownicy", nie zwracając uwagi na kwami strzelające focha.

- Witam- przywitała się, przerywając szał sprzątaniu u Alby, która spojrzała na nią z taką miną, jakby pierwszy raz ją widziała. 

- Eeee... W-w-witam- przywitała się niezręcznie, patrząc niedbale na karton, który trzymała w rękach.

- Coś się stało?- zapytała, spoglądając na pudło.

- Robię...- zaczęła pośpiesznie wyjaśniać Alba, ale przerwała, zastanawiając się co powiedzieć- eee... wiosenne porządki- uśmiechnęła się sztucznie do nastolatki.- Tak, wiosenne porządki- powiedziała, jakby sama chciała uwierzyć w to.

- Jest zima- poprawiła ją załamana Lima, wskazując na kalendarz wiszący na starym gwoździu.

- Och- westchnęła, przypominając sobie o tym, że w Brazylii panuje zima- wiesz w Europie mają teraz wiosnę, więc to są ''porządki wiosenne w wersji europejskie''- próbowała wyjść z całej sytuacji zwycięsko.

- Na twoim miejscu wybierałbym już numer do psychiatryka- zaproponował Kuba.

- To świetnie- odparła niezręcznie Lavinia, unosząc kciuki do góry i odwzajemniając sztuczne uśmiech, równie sztucznym.

- O matko- załamał się Kuba- to jest "dzień sztucznych uśmiechów", czy jak? Uśmiechnijcie się normalnie, to wcale nie jest takie trudne.

- Pomożesz mi?- zapytała.

-Tak.

- Masz tę karton- Alba podała jej karton wypełniony po brzegi przeróżnymi buteleczkami i fioleczkami z ziołami oraz pewną rzecz... zdjęcie młodej Sylvii z dziadkiem...

Lavinia wyjęła fotografię i spojrzała na nią uważnie. Kiedy zobaczyła ją po raz pierwszy uznała, że jest to zwyczajne zdjęcie rodzinne, ale teraz jak na nie patrzyła, nie wydawał się taki zwyczajne, a szczególnie jeden szczegół. Tym szczegółem była drewniana szkatułka, która według słów Alvy była ''rodzinną pamiątką'', ale kiedy jednak na te ''pamiątkę'' patrzyła, wydawała się jakaś znajoma. Może widziałam ją kiedyś w domu Sylvii? Na pewno tą szkatułkę już widziała i nie mogła się mylić. Nagle przyszło jej do głowy pytanie.

W labiryncie wspomnień| MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz