Rozdział 17

21 2 2
                                    

Czyste, białe ściany, biegające po korytarzach pielęgniarki, pacjenci zabierani na operację, chorzy czekający, aż zostaną przyjęci, to mogło być tylko jedno miejsce, a był nim szpital.

To miejsce rodzice szczerze nienawidzili. To w tym miejscu obudzili się po wypadku bez córek u boku, poinformowano ich tu o amnezji Lavinii i dowiedzieli się, że Luna umarła i nawet się z nią nie pożegnali... Nie byli  przy jej ostatnich momentach życia. Nie pożegnali się z nią. Odeszła samotnie bez rodziny u boku...

Co Luna zrobiła światu, że zasłużyła na taki los?

Co Lavinia zawiniła światu, że straciła tak wiele?

Co oni zrobili, że musieli pochować córkę? 

Czy teraz też będą musieli pochować kolejną córką, ostatnią córkę?

To już trzeci dzień jak Lavinia leży w szpitalu nieprzytomna.

Rodzice czuwali przy niej cały czas, zapominając o śnie i odpoczynku. Nie chcieli tym razem zostawić córki w samotności. Nie ulegali na nalegania babci, która proponowała im wymienianie się opieką nad chorą.

Babcia przesiadywała najdłużej, ile mogła.

Santiago i Lyra wpadali po szkole i przesiadywali przy Lavinii do wieczora.

Wszyscy wokół obwiniali się o to, że Lavinia Lima leży w szpitalu, w miejscu, które szczerze nienawidzi i które odebrało jej siostrę i wspomnienia.

W sali panowała grobowa cisza. W pomieszczeniu przebywali tylko rodzice. Babcia poszła do domu położyć się spać. Lyra i Santiago też poszli do domu, ponieważ musieli spakować się na wycieczkę do Brasilii i jeszcze wcześnie wstać.

- To moja wina- szepnęła rozpaczona Helena.- Doktor mówił, że jej organizm jest wyniszczony, a ja nic nie zauważyłam- spuściła głowę z miną winowajcy, pozwalając łzom napłynąć do oczów.- Jaką matką jestem? Jak mogłam na to pozwolić?- obwiniała się, podpierając rękami głowę.

- To wcale nie twoja wina- pocieszył ją mąż, kładąc rękę na jej ramieniu, powodując, że podniosła na niego zaskoczona wzrok.- Nikt temu nie jest winny, a w szczególności TY- akcentując słowo "ty", aby przekonać ją, że nie jest winna tej całej sytuacji.

Helena początkowo była urzeczona tymi słowami, ale szybko opamiętała się i spojrzała smutno na nieprzytomną córkę.

- Próbujesz mnie uspokoić i wmówić, że nie jestem niczego winna, ale kłamiesz...- spojrzała na niego długo i przeciągle.

- Ja... ja... nie-e-e...- plątał się, próbując jakoś ułożyć sensowne zdanie.

- Byłyśmy dla niej zbyt nadopiekuńczy. Chciała wsparcia i pomocy po wypadku, a byliśmy tylko nędznymi "wrakami" i każda najmniejsza informacja nas martwiła i denerwowała, nawet przeziębienie...- przeczesywały włosy nerwowo palcami.- Byliśmy koszmarnymi rodzicami- zaśmiała się nerwowo, próbując bezskutecznie ukryć zmartwienie, ale widząc, że nie przekonała męża, że wszystko jest w porządku, przestała się śmiać i spochmurniała.

Do jego oczu zaczęły napływać łzy, które stopniowo spływały mu po policzkach, ale nie zwracał na nie uwagi.

- Nie chcieliśmy, aby się zamartwiała, ale Lavinia pewnie widziała, jak się ciągle zamartwiamy i denerwujemy, więc nic nie mówiła o złym stanie zdrowia i ukrywała wszystko, aby nas jeszcze bardziej nie niepokoić...- prychnął gorzko z ironii losu, ścierając szybko łzy.

- I do takich prostych wniosków doszliśmy tylko dlatego, że Lavinia leży w szpitalu- odparła cicho, nie mogąc uwierzyć, że tego wcześniej nie zauważyła.

W labiryncie wspomnień| MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz