Rozdział 20

11 2 28
                                    

Podróż w bagażniku autobusu nie należała do najprzyjemniejszych, o czym przekonała się niedługo Lavinia, walcząc z mdłościami i odliczając minuty, a nawet sekundy do dotarcia pojazdu na miejsce.

- Mogłaś się zapisać na tą wycieczkę i mogłabyś wygodnie jechać w wygodnym fotelu, a nie tutaj- wypomniał jej Kuba.

- Nie cierpię jazdy jakimkolwiek środkiem transportu i dlatego nie zapisałam się- powtórzyła niechętna Lima.

- Więc dlaczego skłamałaś?- drążył uparcie temat Bakku.

- Tak naprawdę chciałam ich jakoś ucieszyć po tym, jak się oddaliłam od nich. Wiedziałam, że nie powinnam była to robić, ale nie chciałam, aby pomyśleli, że oddałam się z ich powodu, lecz wiesz jak sprawy się ułożyła- ciągnęła smutno, przypominając sobie ostatnie spotkanie Klubu.

- Już więcej nie będę na tych- przemknęła jej przez głowę ponura myśl, która przypomniała jej, że nigdy nie zrobi rzeczy, które kocha, ani nie zobaczy osób bliskim jej sercu...

- Czyli nie chciałaś ich jeszcze bardziej martwić- podsumował Bakku, a jego słowa przybrały dziwny ton głosu, który był dosyć nietypowy dla kwami i to nasunęło Lavinii pytanie.

- Kuba, jeślibym umarła, to co się z tobą stanie?- zapytała, a to pytanie wywołało ciszę, która może trwała kilka minut, ale dla Limy te kilka minut były jak kilka godzin.

- Wtedy chyba powrócę do swojej pierwotnej formy, czyli będę niezauważalny przez człowieka- odpowiedział smutno- ale jestem tego pewien- dokończył niepewnie.

Lavinia nic na to nie odpowiedziała, analizując uważnie temat, łącząc to z wiedzą, którą do tym czas posiadała na temat kwami i Miraculum, dochodząc to wniosku, że ma kolejny powód do zastosowania rytuału.

                 ***

Brazylijka była bliska omdlenia, kiedy autobus nagle zatrzymał się. Usłyszała dźwięk otwieranych drzwi i jej rówieśników wybiegających z pojazdów, wśród tych dźwięków usłyszała nawoływanie opiekunów.

- Brasilii- pomyślała z ulgą, oddychając ciężko jakby z trudem, czekając spokojnie, aż zostanie uwolniona z tego więzienia.

Nie musiała długo czekać, aż drzwi do bagażnika otworzyli bliźniacy, posyłając jej badawcze spojrzenia, choć upewnić się, czy nie ucierpiała podczas podróży, ale nie widząc nic takiego, uśmiechnęli się, podając jej rękę, aby ułatwić jej wyjście, którą przyjęa.

- Gdzie są wszyscy?- zapytała podejrzliwie Lavinia po tym, jak została wyciągnięta i zobaczyła, że nikogo nie ma.

- Poszli do toalet, które są niedaleko, a my wykorzystując tłum, wymknęliśmy się- wyjaśniła pośpiesznie Lyra, wciskając w ręce Limy jakiś tobołek ubrań.

- Tam są okulary przeciwsłoneczne, płaszcz, szal i czapka- opisał zawartość tobołka Santiago.- Wzięliśmy to z garderoby Lyry i myślę, że  to jakoś ukryje twoją tożsamość, gdy będziesz śledzić tą "Zhang-Yang"- dodał i pociagnął zdezorientowaną piętnastolatkę za autobus, widząc zbliżającą się grupę wycieczkę, która wróciła z toalety.

- DZIECI, PROSZĘ SIĘ NIE ODDALAĆ! RUSZAMY DO KONGRESU NARODOWEGO I PROSZĘ, ABY ZACHOWAĆ SIĘ JAK NORMALNI CYWILIZOWANI LUDZIE!- krzyczał przewodnik i poszedł w kierunku parlamentu, a za nim rozgadana grupa, w którą z łatwością wtopiło się rodzeństwo, a Lavinia w przebraniu człapała za nim w bezpiecznej odległości.- OCZYWIŚCIE NIE BĘDZIEMY TAM WCHODZIĆ, PONIEWAŻ NIE STARCZY NAM NA TO CZASU, ALE ZAMIAST TEGO ZOBACZYCIE OD ZEWNĄTRZ INNE CIEKAWE BUDOWLE JAK NA PRZYKŁAD KATEDRĘ MATKI BOŻEJ Z APARECIDY- dodał przewodnik.

W labiryncie wspomnień| MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz