Rozdzial 10 - Ciezka droga

606 23 1
                                    

„Nie pozwól, by starch przed czasem, który upłynie, zanim coś osiągniesz, przeszkodził ci w zrobieniu tego. Czas i tak upłynie, można więc równie dobrze wykorzystać go w najlepszy możliwy sposób".

29.06

- Chyba juz do konca cie powalilo - powiedzialam wybijając Patrykowi jego pomysl z głowy - 200k krokow? Daily przez dwa miesiące? Ja w ciebie zawsze bede wierzyć ale to raczej niemozliwe - dodalam.
A no wlasnie, ubzdurał sobie, ze przez cale wakacje bedzie codziennie nagrywal filmiki, ktore zacznie od czyms co juz kiedys robil tylko jeszczs gorszym - 200k krokow w 50 godzin. Nie no chlop jest niezly...
- Zobaczysz, dam rade. Przeciez wiem jak bylo z daily na genzie i to przez caly rok, nic mnie nie zbawia te 2 miesiące plus no wiesz ile ja kasy przy tym zarobię. Poza tym powiedziałem juz o tym Kindze i Postiemu. Kroki zaczne robic jutro, nie martw sie juz przez to przechodziłem - zapewnił mnie.
- No dobra ale co z potrzebnymi rzeczami, jakies żele czy cos? Jak chcesz to moge po to wszytsko pojechac bo i tak dzis nic nie nagrywamy, a ja mam wolne popołudnie.
- Zadzwonie do Alana i pojedziemy razem - powiedzial chlopak.

Zeszło nam chyba ze cztery godziny. Mimo ze to bardzo nieodpowiedzialne to wiedzialam ze sobie poradzi. Ogladalam juz 100k krokow ale 200... no coz, ja bym nie dala rady.
Wieczorem zaczęliśmy przygotowywać jedzenie, lekarstwa, opatrunki, zele i izotoniki, zeby na jutro wszytsko bylo gotowe. Umówiliśmy sie ze bedziemy razem z kinga, postim i sylwkiem jechac za nim samochodem, aby w razie czego to go zgarnąć. Bedzie szedł sam, ale co jakis czas bedziemy sprawdzac jak u niego.
- Na pewno chcesz to zrobic? - spytalam po raz ostatni.
- Tak - odpowiedział dosc szybko - tylko obiecaj mi ze ostatnie 10 tysięcy krokow przejdziesz ze mna, okej?
- Okej - zgodziłam sie bezinteresownie.

30.06 - poczatek 200k krokow

Patryk wstał dosyc wczesnie jak na niego. Wczoraj pozwoliłam mu odpoczywać, zeby dzisiaj mial duzo sily. Przyjechałam do niego okolo 10, zapakowalismy potzrebne rzeczy do samochodu i wszystko sie zaczelo.
Na poczatku bylo okej - pierwsze 10k krokow zrobil bez problemu, zatrzymał sie tylko na chwile po picie i zaklejenie pięty bo cos go w butach uwierało. Z nimi byl niestety problem, ale to bedzie skutkiem dalszych wydarzen.
Po okolo 12 kilometrach znow sie zatrzymał, bo wlasnie przez nieodpowiednie obuwie, obtarł sobie maly palec i przez to stracil paznokcia. Nie mielismy jak go odkazić wiec postawiliśmy na zwykly plaster - wiem ze bylo to nieodpowiednie, ale nic nie mogliśmy poradzic. Chlopak poszedl dalej.
Przy 40k musiał zakleić drugiego palca - jak zwykle wina butow, lecz poza tym nic nie przeszkadzało mu w challengu.
Przed 50 zatrzymał sie by podładować telefon - to go troche spowolniło dalsza droge, ale wiedzialam ze potzrebuje chwili odpoczynku. Zadzwonił tez do cichego, Kasi a oni dali mu troche wsparcia. Niestety dlugie siedzenie spowodowało bol mięśni i przez chwile Patryk nie mogl sie ruszyć. Wstał jednak szybko i w towarzystwie alana, ruszył przed siebue dalej.
Zaczelo sie ściemniać a chlopaki nadal szli razem. Ja oczywiscie staralam sie jak najmniej pokazywac na filmiku, bo byloby to troche podejrzane. Dlatego tez pomagałam Patrykowi poza kamera, gdy czegos potrzebował. Zatrzymała go policja, tak policja, bo oczywiscie nie mial na sobie nic odblaskowego a poruszał sie po terenach, ktore nie sa raczej przystosowane do codziennego chodzenia, chlopak jednak od razu założył kamizelkę i wrocil do robienia krokow. Przed tym jednak zatrzymaliśmy sie po raz kolejny, zeby Patryk mogl cos zjesc i po raz kolejny naładować telefon.
Ten dzien zakończył z prawie 80 tysiącami krokow na koncie. Podjechaliśmy pod pobliski hotel, poniewaz chlopak stwierdził ze chce sie troche przespac. Niestety nie bylo to najlepszym pomyslem. Od razu po wstaniu zaczal odczuwać wiekszy bol niz jak szedł caly czas. Postanowil jednak zjesc sniadanie i wrocic do nadrabiania. Nie bylo tak zle ale co jakis czas Sylwek musiał „zamrażać" mu nogi, aby nie czuł az takiego bolu. Musialam tez wytrzymać w jednym samochodzie z odklejonym Alanem, któremu doslownie cos odbilo.
Mamy to! 100k krokow. Wiecie co? Poszlo mu lepiej niz za 1 razem gdy robil to samo, tylko ze polowa jeszcze przed nim...
Z czasem robiło sie coraz gorzej, bo oprocz nóg, Patryka bolały takze plecy i inne czesci ciała. Staraliśmy sie na zmiane czasem z nim chodzi, zeby sie nie zanudził chlopak na smierć. Oczywiscie gdy byla moja kolej to praktycznie nic nie nagrywaliśmy. Troche meczy mnie to, ze jesli bym sie pokazała to od wstawienia odcinka byloby tyle teorii, a ja chce tego jak najbardziej uniknąć, dlatego staramy sie obydwoje nie pokazywac razem. Przynajmniej nie sam na sam, bo inaczej jak jestesmy z innymi genziakami.
Znowu zrobilo sie ciemno. Jak ten czas szybko mijał, Patryk lekko kuśtykał ale tak to nie bylo tragedii. Mial pare kryzysów, ale jakos to znosił. Postanowil ze teraz bedzie cisnął i przez 2 godziny sie z nim nie widzieliśmy. Dobijając do 140, zaznał pierwszego załamania, w sensie no wiecie pierwszy kryzys. Coraz trudniej bylo mu stawiać prosto kroki, ale staraliśmy sie go motywować i teraz szliśmy razem.
Pewnie zastanawiacie sis o czym rozmawialiśmy? Nic szczególnego, poruszaliśmy wszelkie tematy tylko po to, aby zapomniał o bolu. Co jakis czas dostawał przypływów energii, ale tylko chwilowo.
150 tysięcy to byla porażka, chyba najgorszy moment. Niby wiecie, jest juz blisko ale nadal daleko. Coraz częściej robil sobie postoje, lecz nie poddawał sie bo jak sam stwierdził „za duzo poświęciłem zdrowia".
- Jak sie czujesz? - spytalam
- No ciezko jest, ale dam rade, damy rade - powiedzial uśmiechając sie.
Byl to szczery usmiech, ale poza tym na jego twarzy widoczne bylo przerażenie.
Patryk mial to do siebie, ze nifdy nie odpuszcza i walczy do konca. Mimo niemiłosiernego bolu, on nadal szedł. Zrobilo sie juz jasno, a on wlasnie dobijał do 180 tysięcy krokow. Pamietacie co obiecałam? Gdy tylko przekroczy 190 pojde z nim do konca.

Powoli zaczal sie poddawać, wiec podwiezlismy go troche by sobie odpoczął.
- Patryk, nie musisz tego robic. - powiedzialam mu.
- Juz za duzo przeszedłem, nie moge sie teraz poddać.
Naładował telefon i poszedl dalej, jako ze mial dwa telefony, to musieliśmy na koncu zsumować obydwa wyniki. Nagle zobaczylisny ze na liczniku wbił juz 190k. Podjechaliśmy do chlopaka i ja wysiadlam z samochodu. Szliśmy naprawdę małymi krokami, ale mi to nie przeszkadzało. Nie odzywalismy sie praktycznie do siebie, bo nie chcialam mu zawracać głowy. Niby to tylko dziesięć tysięcy krokow, ale to najtrudniejsze dziesięć tysięcy krokow dla niego. Zatrzymał sie tylko na chwile bo zauważyliśmy znak miejscowości - Krakow. Udalo sie, jestesmy w domu.
W koncu zadzwonił do mnie Alan, zebysmy sie zatrzymali bo wlasnie dobiło 200 tysięcy. Nie wyobrażacie sobie naszego szczescia. Bylam bardzo dumna z Patryka, bo szczerze mowiac nie bylam w 100% pewna czy da rade. Podliczylismy jeszcze wszystkie wyniki z telefonow razem i okazalo sie ze bylo nawet lekko ponad 200k. Mimo ze widzialam, ze chlopak jest z siebie dumny, to teraz po tym jak usiadł nie mogl wstac. Podnieśliśmy go i skierowaliśmy sie do samochodu.
Cala droge powrotna Patryk spał, bylismy zmuszeni to uszanować, nie chcieliśmy go budzic i zadawać męczących pytań. Pozwoliliśmy mu odpoczac, bo to co odwalił bylo tak mocne.
Ja tez praktycznie nie spalam przez cala jego droge. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby podczas mojego snu cos mu sie stalo. Zdrzemnęłam sie tylko gdy on spał - w samochodzie oczywiscie. Nie czulam jednak az takiego zmęczenia, dla mnie liczyło soe tylko to, by Patryk osiągnął swoj cel.

- Martyna, ja musze jechac na chwile do Julki, zostaniesz z nim? - spytal Posti, parkując pod domem chlopaka.
- Jasne, bez problemu - odpowiedzialam i powoli zaczęliśmy budzic Patryka. Oczywscie chlopaki pomogli mu dojść do drzwi, a ten od razu runął na kanapę. Spał okolo 5 godzin, do wieczora. Razem z kinga zrobilismy mu ciepły posiłek. Pozytywnie mnie zaskoczyła, bo widocznie dzis nie miala ochoty mnie obrazac. Nie wiedzialam czy to zasługa Patryka czy po prostu ma dobry humor.
W koncu chlopak sie przebudził. Powiedzial ze idzie sie szybko umyc, przewidziałam to wiec naszykowalam mu wczesniej czyste ubrania. Kinga juz poszla. Pozniej mial do nas przyjsc tez Alan, ale na razie siedzi z dziewczyna. Patryk zjadl przygotowana przez nas wczesniej obiado-kolacje i znow poszedl leżeć na kanapie. Zmienilam mu opatrunki i dalam lek przeciwgorączkowy. Włączyłam jakis film, przyciągnęłam go do siebie a on znowu zasnął na moich kolanach. Bylam przy nim przez cala noc. Budził sie pare razy, przez goraczke i jedyne co mowil to ze dziekuje ze przy nim jestem.

***

Nie mam pomysłów na rozdziały ale musialam cos wymyślić.

The night we met - mortalcio [ZAWIESZONE‼️]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz